Medal of Honor - już widzieliśmy (PS3)
Medal of Honor było niegdyś królem "drugowojennych" shooterów. Do dziś z łezką w oku wspominam pierwsze jego części i przyjemność, jaką dawało mordowanie kolejnych tabunów nazistów. Ciekawie skonstruowane misje, mnóstwo przeciwników, niewiarygodnie odwzorowana broń oraz dynamiczna akcja sprawiały, że każdy chciał zagrać. Nic, co dobre nie trwa jednak wiecznie i pewnego pamiętnego dnia, z ekipy tworzącej MoH odeszło kilka czołowych osób, zakładając własne studio – słynne Infinity Ward. Każdy z Was zapewne kojarzy nazwę, wszak to właśnie nią sygnowane są kolejne odsłony największego konkurenta Medal of Honor – Call of Duty. Rezultatem zmian był diametralny spadek jakości kolejnych edycji Medala oraz idące za nim mniejsze zainteresowanie graczy. Na szczęście Electronic Arts, widząc wciąż ogromny potencjał marki, postanowiło jeszcze raz w nią zainwestować, tym razem przenosząc akcję do czasów obecnych, do Afganistanu. Wynikiem jest świetnie zapowiadająca się strzelanka, która na pewno powalczy o miano FPSa 2010 roku. Czy ma szansę wygrać, przekonamy się już jesienią bieżącego roku, premiera jest bowiem zapowiadana na dzień 12 października.
Nowe Medal of Honor było jedną z najbardziej obleganych gier podczas londyńskiego EA Games Showcase – specjalnej imprezy, na której po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć produkcję w akcji. Choć widzieliśmy jedynie dwie misje, obie prezentowały się bardzo interesująco i oferowały wszystko to, czego można oczekiwać od nextgenowego shootera. Jako że minęło już embargo na publikację wrażeń z dema, chętnie się nimi podzielimy w niniejszym artykule z nadzieją, że choć częściowo zaspokoimy Waszą ciekawość.
Jak wspomniałem powyżej, fabuła w grze przenosi nas do czasów obecnych, a polem działań jest Afganistan. Wątek przedstawia losy różnych żołnierzy, należących do różnych oddziałów. Ich działania splatają się jednak w jedną spójną historię. Pierwsza misja, którą zobaczyliśmy na prezentacji, przenosiła nas w ciało żołnierza należącego do Rangersów. Była nastawiona głównie na dynamiczną akcję, szybkie przemieszczanie się pomiędzy zasłonami i demolowanie otoczenia. Akcja rozgrywała się na terenie górskim opanowanym przez jednostki wroga. Przedzierając się przez kolejne fragmenty mapy dało się zauważyć, że środowisko do pewnego stopnia jest destrukcyjne. Nie da się co prawda demolować całych budynków jak to miało miejsce w Bad Company 2, ale bez problemów niszczymy murki, słabsze drzwi, zasłony, pojazdy itd. Sporo jest też scen skryptowanych. Na jedną z nich natrafiamy podczas szturmu na małą chatę, w której rzekomo ukrywają się oddziały wroga. Kiedy jesteśmy przed samymi drzwiami, nagle rozlega się dźwięk dzwonka telefonu komórkowego, a w chwilę później następuje potężna eksplozja. Klimacik tegoż wydarzenia jest niewątpliwie urokliwy i stanowi nawiązanie do praktyk obecnych grup terrorystów. Wybuch na szczęście nie zabił głównego bohatera i mógł on kontynuować walkę.
Przeszedł jednak zaledwie kilka kroków, gdy okazało się, że dalszą drogę progresji blokuje gniazdo karabinu. Aby do niego dotrzeć i zostawić specjalny sygnał dymny dla samolotu, oddział Rangersów zmuszony był pracować razem. Kiedy jeden z żołnierzy starał się dotrzeć jak najbliżej gniazda, reszta ostrzeliwała jego pozycję, skupiając wzrok nieprzyjaciela na sobie. Szturm wyglądał naturalnie, a wszyscy członkowie oddziału, mimo że kontrolowani przez sztuczną inteligencję, radzili sobie bardzo dobrze. Nie zauważyłem, by wchodzili sobie w drogę, przeszkadzali lub wystawiali bezsensownie łeb, waląc na oślep. Punktem kulminacyjnym operacji była potężna eksplozja, która nastąpiła w około minutę po ustawieniu sygnalizatora dymnego. Zza pleców żołnierzy nadleciał samolot odrzutowy i przy pomocy rakiety zlikwidował pozycję karabinu. Wybuch był niesamowicie realistyczny i efektowny. Najpierw okolicę ogarnął ogień, a chwilę później w powietrze wzbiła się chmura dymu i gruzu, by ostatecznie zacząć opadać w stronę ziemi. Wszystko to generowane w czasie rzeczywistym. Oddział towarzyszący graczowi szedł pośród rumowiska, dysponując jedynie ograniczonym polem widzenia. Szczerze mówiąc, w żadnej innej grze nie widziałem równie świetnie wyglądającej eksplozji, a gra działała płynnie, trzymając wysoką ilość klatek nawet w gęstej chmurze opadającego gruzu. Piszę to nie bez powodu, gdyż w ostatnim czasie często mamy do czynienia z przeciętną optymalizacją i przeróżnymi anomaliami graficznymi. Wszystko wskazuje na to, że w Medal of Honor ich nie uświadczymy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler