Diablo III - beta test (PC)
bigboy177 @ 01:12 05.10.2011
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
Diablo III – na tę grę czeka naprawdę szerokie grono graczy. Ja w sumie do niedawna także się do niego zaliczałem i zaliczałbym się nadal, gdyby nie fakt, iż miałem przyjemność obcować z beta wersją produktu i nie do końca mnie ona przekonała.
Diablo III – na tę grę czeka naprawdę szerokie grono graczy. Ja w sumie do niedawna także się do niego zaliczałem i zaliczałbym się nadal, gdyby nie fakt, iż miałem przyjemność obcować z beta wersją produktu i nie do końca mnie ona przekonała. Choć pozostaję otwarty i jest duża szansa, że zdecyduję się na zakup, obawy, które miałem po pierwszych prezentacjach są jeszcze większe. Wydaje mi się, że nie będzie to już Diablo kochane przez miliony, a jedynie kontynuacja znanej marki, w całkowicie odmienionej postaci. Ale po kolei, nie wyprzedzajmy faktów.
Beta, którą mogłem u siebie odpalić, pozwala mniej więcej na półtorej godziny zabawy, każdym z pięciu dostępnych bohaterów. Osobiście najwięcej pograłem Witch Doctorem (Szamanem?), Magiem oraz Mnichem. Prócz nich jest też jeszcze Łowca Demonów oraz Barbarzyńca. Ten pierwszy to niejako mieszanka Nekromanty z części drugiej oraz Maga. Mnich to człek posługujący się przede wszystkim własnymi kończynami. Jest niebywale szybki i zręczny. Barbarzyńca stawia głównie na siłę i łomocze przeciwników z użyciem ciężkiego oręża. Łowca Demonów to spec od broni dalekiego zasięgu, a Mag, jak to Mag, najlepiej czuje się z zaklęciami za pazuchą. Jako że zawsze ciągnęło mnie do postaci tajemniczych i mrocznych, lwią część czasu poświęciłem Szamanowi. Jest to spec od czarnej magii, włóczy ze sobą dziwaczne laleczki voodoo i przywołuje nieumarłe stwory. Czy to psy, czy jakieś wypełzające spod ziemi ścierwo, chwytające za kostki wszystko, co się nawinie pod łapsko. Do dyspozycji ma on też kilka odmiennych umiejętności, jak również ostrza nasączone niejednokrotnie trucizną.
Wstępnie grało mi się całkiem w porządku. Niby grafika zdaje się być odrobinę mało mroczna, ale co kawałek natrafiamy na jakieś nawiązania do kultowych pierwowzorów. Czy to ze względu na charakterystyczne budynki Tristram, czy mroczną katedrę, do której brniemy w poszukiwaniu starego kumpla Deckarda Caina. Wiele postaci z poprzedników przewinie się zapewne przez główny wątek fabularny, ale natenczas ciężko jest określić jaka będzie ich rola. Dla przykładu Deckard od zawsze służył jako specjalista od magicznego oręża. To właśnie do niego zaglądaliśmy aby sprawdzić właściwości znalezionych przedmiotów. Tym razem takiej opcji praktycznie nie uświadczymy, gdyż tylko przedmioty legendarne i rzadkie będą skrywać tajemnice. Wtedy przyda się stosowny zwój, a być może także Cain – natenczas niestety tego nie wiem.
Największą bolączką jest brak możliwości definiowania własnej postaci. Diablo II było pod tym względem wręcz genialne. Gracze mogli sami decydować o tym, w jakie współczynniki zainwestować, które z cech swego bohatera poprawić oraz jakie umiejętności wzmocnić. Teraz nie określamy już czy chcemy być silniejsi, zwinniejsi, czy może inteligentniejsi. Gra sama poprawia cechy naszego podopiecznego kiedy awansujemy na wyższe levele. Podobne ograniczenie wprowadzono w przypadku zdolności specjalnych. Są one bowiem odblokowywane wraz z poziomami doświadczenia i nie możemy sami zdecydować o tym, którą umiejętność podnieść na wyższy level, a która w obecnej postaci nam odpowiada. W rezultacie może okazać się, że wszyscy biegający po mapach Barbarzyńcy będą dysponować identycznym wachlarzem talentów, a przecież nie o to chodzi w grze RPG, prawda? Na pocieszenie zostają runy, którymi możemy modyfikować poszczególne zaklęcia/cechy oraz fakt, iż w trakcie pojedynków posiłkujemy się jedynie pięcioma umiejętnościami. Trzeba zatem uważnie dobierać to, z czego chcemy korzystać. Jeśli natomiast chodzi o działanie wspomnianych run – w becie nie są one dostępne, a zatem nie byłem w stanie sprawdzić ich własnoręcznie. Całe to nowe podejście do kreacji wirtualnego ego wygląda jak lenistwo. Czyżby producentowi nie chciało się bawić zbytnio z balansem? Łatwiej powycinać część rozwiązań i po problemie, czyż nie?
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler