Red Orchestra: Heroes Of Stalingrad (PC)
Nie sposób pisać cokolwiek o grze z gatunku FPS, bez porównywania jej do Call of Duty. Na szczęście tym razem uczepimy się czegoś innego, bo Red Orchestra: Heroes of Stalingrad, ma z produkcją Activision tyle wspólnego, co kanał Mini Mini z filmami porno.
Gra szykowana jest głównie z myślą o multiplayerze. Sami twórcy podkreślają, że kampania dla jednego gracza odbywać się będzie na 10 mapach przygotowanych specjalnie dla sieciowych rozgrywek. Nie jest to jednak typowa zabawa z botami. Oczywiście Stalingrad jest i był obecny w wielu grach, więc fabularnie znowu dostaniemy historyjkę o dzielnych żołnierzach i ich ciężkiej sytuacji, jednak połączenie Operation Flashpoint ze swoim w miarę realistycznym podejściem, z liniową rozgrywką, okraszoną garścią skryptów, powinno dać satysfakcjonujący efekt. Dodatkowo gameplay opierać się będzie na cover systemie, z ostrzałem na ślepo i innymi atrakcjami znanymi chociażby z Gears of War. Ciekawie zapowiada się również system udźwiękowienia. Muzykę podzielono na dwa obozy: rosyjski i niemiecki, zmieniać się będzie dynamicznie w zależności od sytuacji, w jakiej się znajdziemy. Mimo wszystko „single” powinni znaleźć sobie nowy obiekt zainteresowań.
Dla wielu graczy przygotowano jednak znacznie więcej bonusów. Miasto zostało podzielone na terytoria, które składają się na wspomniane wcześniej 10 map (na samym starcie, bo po premierze można liczyć na DLC). Bawimy się na nich w trzech trybach gry: Firefight, Countdown i Territory. Są to wariacje na temat Deathmatch czy Conquest. Idzie to tak, lądujemy na danym terenie, każda z drużyn dostaje swoje miejsca, których ma bronić, a w międzyczasie musi atakować bazę wroga. Normalka, ale jest jeden bajer. Broniąc się, dostajemy bardzo dużo punktów, które wydajemy na posiłki. Natomiast natarcie kosztuje nas wiele zdrowia i wsparcia. Trzeba będzie umiejętnie lawirować pomiędzy obroną a atakiem, bo wygrywa zespół, który przejmie wszystkie cele, ewentualnie przeciwnicy wyzbędą się zdobytych punkcików.
W osiągnięciu zwycięstwa pomagają perki w stylu ostrzału moździerzowego, który trzeba samemu naprowadzić na cel. Robi się to za pomocą samolotu zwiadowczego. Chyba nie muszę wspominać, że w tym czasie jesteśmy narażeni na wszystkie obrażenia, ale taki zamach może z kolei przechylić szalę zwycięstwa, więc nasza drużyna zmienia priorytety, zamiast bazy chroni gracza operującego tym bonusem. Ekipa traci sporo krwi, ale straty nieprzyjaciela są o wiele większe. Później zostaje tylko szybkie natarcie i dobicie leżącego. Szykuje się naprawdę niezła zabawa, gdzie nawet trzeba czasem pomyśleć! Zręczne palce też się przydadzą (jak to w życiu), ale satysfakcję z gry powinien czerpać także starszy wiekiem (przez co niedołężny) osobnik.
Oprócz tego dostaniemy także kooperację online. Nie będzie to jakaś kolejna popłuczyna, że niby specjalne misje przygotowane z myślą o kilku graczach, tylko normalna kampania, ta sama, co dla jednego żołnierza. Ponadto dostępny jest także system wydawania komend, coś podobnego do tego stworzonego na potrzeby MAG z PS3.
Screeny nie oddają w pełni piękna tej produkcji, bo tak naprawdę wcale piękna nie jest. Technologią napędzającą Red Orchestra: Heroes of Stalingrad jest najnowsza wersja Unreal Engine, jednak w ogóle tego nie widać. Nie martwcie się jednak, to wszystko przez stan produkcji. Aktualnie tytuł zbliża się dopiero do fazy beta, więc przed deweloperem jeszcze kilka miesięcy pieszczenia szczegółów. Będzie dobrze, a nawet jeśli nie dostaniemy ślinotoku, to co z tego? Ważne, żeby dobrze się grało, „tylko” dobrą grafikę przebolejemy.
Jako zwierzę wychowane w klatce i karmione kolejnymi pozycjami kierowanymi dla fanów rozgrywek wieloosobowych, bardzo mocno liczę na nową produkcję Tripwire Interactive. Może nie widać tu wielkiego potencjału na hicior, może i nie dostanę spazmów na widok kolejnych strasznie atrakcyjnych sytuacji, na szczęście twórcy wiedzą, co robią, mają swoją wizję i nie silą się na konkurowanie z największymi. To bardzo dobrze rokuje na przyszłość.
Dla fanów studia rzecz obowiązkowa, ale i reszta osób powinna się przekonać do ich produkcji. Chłopaki znają się na rzeczy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler