Drakensang: The River of Time (PC)

ObserwujMam (114)Gram (20)Ukończone (31)Kupię (5)

Zapowiedź gry Drakensang: The River of Time (PC)


szałas @ 11:53 15.01.2010
Piotr "szałas" Szałaśny
Student, slawista, początkujący tłumacz, raczkujący redaktor, menel, alkoholik. Miłośnik piwa, gier komputerowych, hodowca szczurów, imprezowicz, trabanciarz, turysta górski...

Studio Radon Labs wykonało świetną robotę produkując klasycznego RPGa, opartego na papierowym systemie o bardzo mało dźwięcznej (a jeszcze mniej dla mnie zrozumiałej) nazwie „Das Schwarze Auge”.

Studio Radon Labs wykonało świetną robotę produkując klasycznego RPGa, opartego na papierowym systemie o bardzo mało dźwięcznej (a jeszcze mniej dla mnie zrozumiałej) nazwie „Das Schwarze Auge”. Nie ma co się rozpisywać – Drakensang: The Dark Eye, mimo niedociągnięć, zyskało dobre i bardzo dobre oceny nie tylko recenzentów, ale i graczy. Ponad 100 tysięcy egzemplarzy sprzedanych w samych tylko Niemczech to - jak na produkcję o średnim budżecie - sporo. Zresztą także w Polsce gra znikała z półek w niezłym tempie. Nie dziwi więc, że panowie z Radon Labs wzięli się ostro do pracy nad kolejną częścią, która będzie nosić podtytuł The River of Time. Wygląda na to, że w produkcji pod uwagę wzięte zostaną opinie graczy – a jak wiadomo, to oni są najlepszymi testerami. Czego jednak dokładnie się spodziewać?

Informacją nad wyraz istotną jest to, iż The River of Time nie będzie dalszą częścią opowieści, a jej prequelem. Przyjdzie nam cofnąć się w czasie o całe 23 lata, aż do roku 1009. Rozwiązanie to jest bardzo trafne z kilku względów. Primo – gracze którzy nie mieli okazji grać w The Dark Eye, nie ucierpią na nieznajomości wydarzeń. Secundo - ci, którzy mieli tą niewątpliwą przyjemność, by spróbować swych sił w pierwszej części, odnajdą wiele smaczków i nawiązań do wydarzeń fabularnych, które mieli okazję przeżyć. Zostaniemy rzuceni do miasta Ferdok, leżącego w Aventurii. Jesteśmy tylko nic nie znaczącym i nikomu nieznanym poszukiwaczem przygód. Pod swoją opiekę bierze nas doskonale znany (przynajmniej tym, którzy grali w The Dark Eye) krasnolud Forgrimm, który podczas całej przygody pełnić będzie rolę narratora. Naszym celem staje się dotarcie do południowego księstwa Kosh, a dokładniej - do cieszącego się ponurą sławą miasta Nadoret. Podczas podróży nasz kolega krasnolud opowie nam, jak poznał Cuano i jego córkę Gladys.



Tworzenie postaci nie odbiega szczególnie od tego, co znamy z poprzedniej części. Do wyboru otrzymamy 25 archetypów – wzorów postaci (których statystyki można modyfikować). Oprócz standardowych bohaterów, takich jak łucznik, wojownik czy czarodziej, dostaniemy możliwość zagrania na przykład krasnoludzkim druidem lub barbarzyńcą z północy, mistrzowsko posługującym się bronią ciężką. Mówi się nawet o kleryku z kościoła Phex’a, ale na razie jest to niepotwierdzona informacja. Dzięki kreatorowi dostosujemy do swoich upodobań sylwetkę, kolor włosów, zarost, barwę oczu, rysy twarzy itp. - w poprzedniczce nie mieliśmy takiej możliwości. A jest ona na tyle ważna, że występuje już w wielu grach i pozwala graczowi bardziej wczuć się w postać.

Z krytyką w pierwszej części spotkała się słaba interakcja z towarzyszami; stała ona na dużo niższym poziomie, niż chociażby w Oblivionie. Tym razem programiści ze studia Radon Labs mają zamiar naprawić swój błąd. W The River of Time spotkamy wiele żyjących własnym życiem postaci o własnej, często smutnej, czasami wspaniałej przeszłości. System prowadzenia rozmów został zmodyfikowany w ten sposób, że pogawędkę będzie mogło prowadzić kilka postaci naraz. Moim zdaniem świetny pomysł! Mało tego, kompletowanie drużyny będzie mieć także znaczenie dla rozgrywki. Gdy ekipa zgra się z sobą – możliwy stanie się nawet romans, natomiast gdy sprzeczka zniszczy znajomość, może to doprowadzić do niemiłych sytuacji a nawet rozpadu grupy.

A no tak, jeśli mowa o naszych przybocznych, do wyboru będzie ich mniej, niż w The Dark Eye - zapowiadanych jest 5 lub 6 postaci. Z jednej strony daje nam to mniejsze pole manewru, jednak z drugiej towarzysze, których spotkamy, będą bardziej biegli w swych dyscyplinach, przez co doskonale sprawdzą się w swoich rolach. Nie zabraknie także starych znajomych: spotkamy chociażby Auralię, Archona, Gladys i Bredo Bento; rzecz jasna i logiczna – młodszych o 23 lata.

Ci, którzy grali w The Dark Eye wiedzą, że od pewnego momentu mieliśmy do dyspozycji własny dom (odziedziczony wprawdzie, ale to nieistotne). Tym razem będzie jeszcze ciekawiej. Otóż nasza chałupa, gdzie zwykli stacjonować towarzysze naszej doli, gdzie przechowujemy broń, złoto i kosztowności, to statek. Zgodnie z tytułem drugiej części, rzecz ma się dziać na wodzie, co nie? Wraz z postępem w grze, kajuty zostaną zamieszkane, a łupy zapełnią ładownię.

Screeny z Drakensang: The River of Time (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosDomininik16   @   16:48, 01.02.2010
Grafa całkiem niezła, ale fabuła mi nie pasi.
0 kudostrampek26   @   14:55, 30.05.2010
Grafa się też liczy ale mysi mieć fabułę żeby gra wciągła