Dying Light: The Beast - zapowiedź. Powrót do korzeni? (PC)

Dying Light: The Beast to kolejny projekt polskiego studia Techland. Ze względu zbliżającą się wielkimi krokami premierę, przygotowaliśmy dla Was artykuł podsumowujący wszystko, co wiemy na jego temat. Zawarliśmy w nim informację o dacie premiery, długości wątku fabularnego, bohaterze oraz wielkości świata. Pod koniec lektury powinniście wiedzieć czego mniej więcej się spodziewać.
Zacząć wypada od tego, że Dying Light: The Beast to samodzielny produkt, a jego akcja toczy się 13 lat po wydarzeniach, jakie mieliśmy okazję przeżywać podczas zabawy w pierwszą część serii. Deweloperzy postanowili powrócić do bohatera z „jedynki”, czyli gramy jako Kyle Crane. Nie mamy jednak do czynienia z bezpośrednią kontynuacją opowieści, albowiem przeskakujemy aż 13 lat do przodu. Crane w tym czasie poddawany był okrutnym eksperymentom związanym z wirusem, który wyniszczył lata temu większość ludzkości. W rezultacie nabył dość zaskakującą umiejętność. Potrafi przemieniać się w morderczą i niebezpieczną bestię.
Ogólne założenia mechaniki rozgrywki pozostaną niezmienione w stosunku do tego, co znamy z innych części cyklu. Mamy więc do czynienia z grą akcji, w której istotną rolę odgrywają: eksploracja, parkour, crafting oraz walka. Techland podkreślił, że w przypadku Dying Light: The Beast duży nacisk położono na elementy horroru, znacznie większy niż w Dying Light 2, które w opinii deweloperów utraciło część tożsamości pierwowzoru. Tę część The Beast ma odzyskać, więc wypada się chyba przygotować na prawdziwie emocjonującą i przerażającą podróż.
Wszystkie wydarzenia w grze obserwujemy oczywiście z perspektywy pierwszoosobowej, a zatem dokładnie tak, jak w grach poprzednich. Świat ma być jednak znacznie bardziej żywy od tego, z „jedynki” i „dwójki”. Mamy ponadto doświadczyć dynamicznie zmieniających się warunków pogodowych oraz poprawionej oprawy wizualnej. Mapa Castor Woods ma być nieco mniejsza od tej z DL2, aczkolwiek nie oznacza to, że nie będzie co na niej robić. Wręcz przeciwnie. Ma być ona upakowana interesującymi aktywnościami. Takimi, które warto będzie realizować, a nie typowymi „zapchajdziurami”, których pełno w innych grach.
Mimo że świat będzie bardziej zbity, w The Beast podróżować będziemy nie tylko na piechotę, ale również z wykorzystaniem pojazdów. W tym momencie nie wiemy iloma maszynami będziemy dysponować, ale na pewno będzie ich kilka. Co ważne, będą one potrzebne w przypadku części zadań, a więc konieczne będzie dbanie o nie. Użytkowanie - czyli m.in. rozjeżdżanie umarlaków - będzie prowadziło do ich powolnej degradacji. Prowadzenie napraw będzie zatem obowiązkowe, jeśli będziemy chcieli z nich korzystać. Aut nie da się niestety upgradować, jak to było w przypadku dodatku The Following przeznaczonego dla pierwszego Dying Light. Tym razem auta stanowią dodatek i nie są w centrum rozgrywki.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler