Drugą konfiguracją jest laptop z procesorem Ryzen 7 5800H, 32 GB RAM oraz kartą RTX 3060. Na laptopie Assetto Corsa Evo okazuje się zupełnie niegrywalna. W grze nie da się osiągnąć więcej niż 25 klatek, nawet po ustawieniu śmiesznej rozdzielczości 720p oraz najniższych ustawień graficznych - gdzie oprawa wizualna wygląda wówczas niewiele lepiej od pierwszych odsłon Gran Turismo. O co więc chodzi? Podglądając statystyki z MSI Afterburner, tytuł z jakiegoś powodu w ogóle nie korzysta z laptopowego CPU (procesor obciążony w 10-20%), a pamięć karty graficznej (6 GB) jest całkowicie zapchana. Po szybkim przejrzeniu Centrum Społeczności na Steam oraz forum gry, cała masa graczy zgłasza podobne błędy i to na przeróżnych konfiguracjach sprzętowych - nawet tych high-endowych. I choć gra dostała ostatnio dużą aktualizację, problem nie został naprawiony. Czujcie się więc ostrzeżeni.

W parze z opisanymi problemami idzie raczej przeciętna oprawa wizualna. Assetto Corsa Evo nie jest grą brzydką, a modele pojazdów oraz ich wnętrza (oddane bardzo szczegółowo, by spełnić warunki licencji) robią olbrzymie wrażenie. Same tory czy efekty pogodowe wyglądają natomiast… najwyżej przyzwoicie. W oczy kłują przede wszystkim brzydkie drzewa oraz kiepsko zrealizowane cienie i odbicia w kałużach. Wcale nie lepiej wypada udźwiękowienie - ryk silnika jest umowny, a pisk hamulców brzmi jakby ktoś drapał nożem o szkło. Oczywiście to wszystko zostanie dopieszczone, ulepszone, ale tymczasem jest jak jest, czyli słabiutko.

Wersja Early Access posiada tryb sieciowy, który również żyje swoim życiem, regularnie gubiąc połączenie. Możemy co prawda grać offline, ale wówczas znika nam dostęp do trybu Driving Academy oraz wydarzeń specjalnych. Oprócz tego wczesny dostęp umożliwia klasyczny Szybki Wyścig oraz Praktykę. Nie ma tego zbyt wiele, ale okej - to początki wczesnego dostępu.

Co mi się tu jeszcze nie podoba, to fatalnie działające, ultra toporne menu. Czy to na laptopie, czy na PC na którym gra działa dobrze, w obydwu przypadkach poruszanie się po menusach AC Evo jest istną katorgą. Przy każdym przeskoczeniu z jednej opcji do drugiej, następuje wyraźny lag, jakby gra chwilę musiała przetrawić decyzję gracza. Jest to irytujące i - w połączeniu z kiepską optymalizacją - zupełnie zniechęca do obcowania z wczesnym dostępem.

Czy warto już teraz zasiąść za kierownicą i spróbować Assetto Corsa Evo? Powiedziałbym, że na ten moment Evo w wersji Early Access to propozycja skierowana do największych fanów marki. Takich, którzy pogodzą się z niedociągnięciami, bo za wszelką cenę chcą sprawdzić jak się w nowym dziele Włochów jeździ. A jeździ się, bądź co bądź, prześwietnie. Tylko co z tego, skoro pozostałe mechanizmy kuleją. Assetto Corsa Evo w tej chwili jest więc co najwyżej pokazówką modelu jazdy, dającą frajdę przez kilka pierwszych kilometrów. Im dłużej gramy, tym bardziej mamy wrażenie, jakbyśmy jechali na zaciągniętym ręcznym. Agresywne AI odbiera frajdę z jazdy i zniechęca do jakiejkolwiek rywalizacji, a jak jeszcze znajdziecie się w gronie nieszczęśliwców, z których komputerami gra nie chce się dogadać, to będziecie chcieli jak najszybciej wysiąść z tego rozklekotanego pojazdu.

Na Twoim miejscu, drogi czytelniku, przemyślałbym więc rozsądnie zakup. Przemawiającym za nim argumentem jest niższa cena, obowiązująca za wczesny dostęp. Pełniak będzie droższy, a inwestując w Early Access zapewniasz sobie aktualizację do finalnej wersji 1.0. Jeśli jesteś więc pewny, że w AC Evo i tak jest dla ciebie tytułem z kategorii must-have, to pewnie warto grę kupić już dziś, przejechać się i wyłączyć, czekając na "lepsze czasy". Te z pewnością nadjadą i to z piskiem opon, ale patrząc na obecny stan gry - przed studiem Kunos długie miesiące intensywnej pracy.