Graliśmy w Solasta II - ambitny rywal dla Baldur's Gate 3? (PC)

Wydana w 2021 roku gra Solasta: Crown of the Magister mogła Was ominąć, choć wśród fanów turówek podbarwionych akcentami RPG zyskała całkiem spory rozgłos. Twórcy otrzymali tym samym szansę na przygotowanie kontynuacji, a na Steam właśnie pojawiło się demo Solasta 2. Trwająca nieco ponad 2h próbka gry utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto wyczekiwać tego tytułu.
Przyznam od razu, że pierwsza Solasta jest mi tytułem kompletnie obcym - nie miałem z tą grą w ogóle styczności. Do dwójki podchodzę więc jako totalny świeżak, ale grając w demko nie odczułem, by było to jakąkolwiek przeszkodą. Próg wejścia do zabawy jest raczej niski, a twórcy z francuskiego studia Tactical Adventures co rusz serwują nam kolejne opcjonalne komunikaty samouczka. Podstawy można ogarnąć więc dość szybko, a rozgrywka jest intuicyjna.
Pierwsze minuty z Solasta 2 od razu budzą pewne (spore) skojarzenia z… Baldur’s Gate 3 (albo Divinity Original Sin). Podobny styl graficzny, otoczenie przypominające jakby miks pierwszych aktów z gier od Larian. Kolorowo, szczegółowo, z dbałością o detale otoczenia – może się podobać!
Tutaj także mamy drużynę, początkowo czteroosobową, a bohaterowie podzieleni są na klasy. Po krótkiej wędrówce trafiamy do jakiejś wioski, gdzie czeka na nas pierwsza misja. Nie zgadniecie od kogo ją otrzymujemy… Podpowiem – od wiejskiej rudowłosej dziewczyny przemawiającej głosem Ameli Tyler, narratorki BG3.
Misję odebraliśmy, idziemy dalej. Odwiedzana wioska wydaje się dość spora, można zajść po jeszcze jednego questa, pogadać z jakimiś NPC-em, ale może pierw spełnijmy życzenie ognistowłosej. Jako że wioska znajduje się na szczycie, trzeba zjechać w dół, w okolice plaży i jaskiń. Tam prowadzi nas mini-mapa (średnio czytelna, swoją drogą) i tak wynika z prowadzonej wcześniej rozmowy. Wchodzimy więc w interakcję z windą, którą poprzedza efektowne trzęsienie ziemi. W międzyczasie słuchamy też dialogów – członkowie drużyny na bieżąco się ze sobą porozumiewają, jak na na RPG-a przystało.
U podnóża szczytu, z którego właśnie zjechaliśmy czeka na nas pierwsza walka. Tym razem nie ścieramy się ze szczurami, jak to w wielu grach na starcie bywa, ale atakują nas przerośnięte kraby. Bitwa toczy się w systemie turowym, a więc znów podobnie jak w Baldurze i innych grach bazujących (lub przynajmniej inspirujących się) na systemie Dungeons & Dragons 5E.
Próg wstępu do zrozumienia i opanowania walki w Solasta II wydaje się jednak niższy, niż w grach od Larian Studios. Być może to kwestia dema, albo wczesnego etapu gry, ale w próbnym fragmencie postaci dysponują mocno ograniczoną liczbą umiejętności, więc nawet będąc totalnym laikiem, powinniście szybko połapać się w ogólnych mechanikach. Moim zdaniem to spory plus, bo rozgryzienie tych wszystkich zdolności, jakimi od samego startu dysponują postaci w ostatnim Baldurze czy Divinity, może mniej wprawnych fanów gatunku przytłaczać. Solasta jest w tej kwestii zdecydowanie bardziej newbie-friendly.
Walka z krabami okazała się mocno wybaczająca, jak na pierwsze starcie przystało. Pancerne skorupiaki miały niezbyt dobrze wyregulowane celowniki, w efekcie często nie trafiały moich postaci. To ponownie spore ułatwienie względem Baldura (okej, już kończę te porównania), gdzie przeciwnicy pudłowali nadzwyczaj rzadko (w przeciwieństwie do naszych bohaterów).
Zapoznawczy pojedynek, a także kolejne starcia, pozwoliły jednak wysnuć kilka wniosków. Przede wszystkim w oczy rzucają się baaaardzo satysfakcjonujące animacje – czuć siłę i moc ciosów zadawanych przez bohaterów, co nie zawsze jest standardem, a znacząco podnosi frajdę płynącą z rozgrywki. Twórcy ochoczo korzystają też z warunków środowiskowych, które mogą wpłynąć na przebieg starcia - leżący na linii strzału głaz zmniejsza celność, a pojawiające się trzęsienie ziemi może nieźle namieszać na planszy. Podobnych zagrywek będzie pewnie więcej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler