The Sims 4: Zakochaj się - już graliśmy. Nawet wirtualne randkowanie mi nie idzie. (PC)

The Sims 4 jest nadal prężnie rozwijane i społeczność ani myśli porzucać projektu sprzed już niemalże siedmiu lat. Niebawem do sprzedaży trafi kolejny, trudno nawet zliczyć który, dodatek do czwartej iteracji jednego z protoplastów symulatorów życia. Tym razem stawiający na romantyczne aspekty życia, łącząc je jednocześnie z najnowszymi zdobyczami technologii: aplikacjami do umawiania się. Oto The Sims 4: Zakochaj się (a po angielsku to będzie Lovestruck)!
W The Sims 4: Zakochaj się dostajemy całkiem sporo nowej zawartości (chociaż, jak zawsze, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia). Zaczynając od kilku znaczących zmian na etapie tworzenia postaci związanych z charakterologią (kolejne typy osobowości, romantyczne preferencje, style randkowania, zachęty, ale i to, co nas odrzuca w drugiej połówce), co determinować będzie oczywiście nasze "matche", gdy już zaczniemy na dobre buszować wśród niczego nie podejrzewających naszych zamiarów simów.
I tutaj, cały na biało, wchodzi Zakątek Kupidyna (miałem wrażenie, że część główna całego dodatku). Wspomniana wyżej aplikacja poświęcona randkowaniu. Pozwala na cały szereg interakcji niczym w prawdziwym życiu; możemy zrobić sobie selfie i ustawić je na profilowe, dodać zainteresowania, co nas kręci, co nas odrzuca etc. a na końcu przesuwać raz w prawo, raz w lewo - w zależności oczywiście, czy chcemy z proponowanym simem wejść w interakcję czyt. zaprosić na randkę. A tych też jest kilka rodzajów (albo lepiej powiedzieć - typów): chociażby romantyczna, spontaniczna, ale też "naprawcza" (nie polecam jednak dawać drugiej szansy toksycznemu / toksycznej ex).
Miałem przyjemność sprawdzić wersję przedpremierową tego dodatku i spróbować odwrócić kartę randkowego przegrywa, którą z dumą dzierżę. Niestety, moja postać, niczym prawdziwy Materdea, poniósł sromotną klęskę na matrymonialnym rynku. Z tego powodu nieustannie chodził wkurzony i w niekoniecznie dobrym nastroju, co obniżyło z czasem poziom jego relacji z kolejnymi postaciami / najbliższymi. Na nic zdały się też nowe kontekstowe opcje dla protagonisty: Aura of Flirteness (coś na kształt wabika) oraz skaner do romansowania, działający dosłownie - jak skaner. Wykrywał w okolicy inne simy o podobnych zainteresowaniach i pozostałych parametrach określonych w trakcie jego tworzenia. Jak możecie się domyślić: nie poszło mi najlepiej.
Drugim głównym bohaterem jest nowa lokacja: miasto Ciudad Enamorada (wzorowane na stolicy Meksyku). Składają się na nie trzy dystrykty: Nuevo Corazon (dzielnica bogaczy), Plaza Mariposa (rozrywkowe centrum), Vista Hermosa (suburbia). Trudno jednak nie odnieść było wrażenia, że poza kilkoma punktami, gdzie życie towarzyskie faktycznie kwitło, sam teren był bardzo wyludniony. To Simsy, wiadomo, jednak nawet na ichniejsze standardy nie prezentuje się to najciekawiej. Małym, ale za to bardzo jakościowym, plusikiem jest kilka elementów otoczenia stworzonych we współpracy z meksykańskimi artystami. Mowa o kilku muralach do znalezienia w Ciudad Enamorada, czy Art of Love - efektowną rzeźbę będącą centralnym punktem w świecie simsowych schadzek - a nawet bar w stylu art deco.
The Sims 4: Zakochaj się to pierwszy, od ponad roku, duży dodatek dla popularnego symulatora życia. Na tapet wzięto bardzo aktualny i wciąż mocno polaryzujący temat, rozszerzając i tak już dość szerokie możliwości randkowania, popychając mieszkańców wirtualnych miast w symboliczny XXI wiek (aplikacje do poznawania nowych ludzi). Czy można byłyby liczyć na więcej? Może i tak, jednak na razie to, co miałem okazję sprawdzić, zaspokoiło mnie w stu procentach, choć zatwardziałym fanem tej serii przez niego raczej nie zostanę.
The Sims 4: Zakochaj się przynosi kilka nowoczesnych sposobów na umilenie sobie czasu w popularnym simowym świecie. Ale czy grzechem byłoby oczekiwać czegoś więcej od dodatku wychodzącego po ponad roku od ostatniego? Koniec końców jednak całość sprawia nie najgorsze wrażenie, a Zakątek Kupidyna i cały miłosny motyw utrzymane są w odpowiednim tonie. Gdyby jednak nie miasto Ciudad Enamorada, to byłoby dość krucho.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler