Graliśmy w The Elder Scrolls Online: Blackwood - sentymentalny powrót Mehrunesa Dagona (PC)
Region Blackwood, czyli dwa duże miasta - Leyawiin znane z Obliviona i Gideon (debiutuje po raz pierwszy od czasu The Elder Scrolls: Arena!) - oraz terytoria takie jak Niben Forest, Blackwood Bog oraz Gloomire, to teren bardzo unikatowy i klimatyczny. Zamieszkały jest głównie przez rasę Argonian, czyli jaszczuroludzi; nastawiajcie się zatem na mocno podmokłą i bagienną charakterystykę krajobrazu. Pod względem rozmiaru dostajemy fragment mapy nie tak duży jak np. Zachodnie Skyrim w ubiegłorocznym DLC, ale za to nieco bardziej napakowany zawartością. Co ciekawe do dyspozycji dostajemy również Deadlands - czyli swoiste “piekło”, dom Mehrunesa Dagona, naszego głównego antagonisty. W Deadlands dominuje kamień oraz lawa, przypominając bardzo piekielny nastrój rodem z DOOM-a.
Wątek fabularny wystarcza na około 20-30 godzin w zależności od tego, jak poruszamy się po mapie i czy decydujemy się np. na wysłuchiwanie dialogów. Model przypomina to, co widzieliśmy już w podstawowej wersji gry i poprzednich dodatkach - pozornie nieszkodliwa intryga z czasem zamienia się w coraz większe zagrożenie, a finałowa walka to efektowne i widowiskowe starcie Dawida z Goliatem, czyli mały vs duży (i bardzo wkurzony).
Jakością nowy scenariusz nie różni się zbytnio od porównywanego tutaj dwukrotnie Greymoor. To raczej dość standardowa dla tej gry przygoda, łącząca fabularne naleciałości typowe dla cRPG-ów akcji dla pojedynczego gracza z mechanizmami rodem z MMORPG lub przynajmniej z ich klimatem, gdzie musimy trochę pogrindować, pobawić się w kuriera, wyczyścić jakieś jaskiniowe serpentyny itd.
Zdecydowanym pozytywnym wyróżnikiem są nowe terytoria - Deadlands - skutecznie urozmaicające przygodę. Oprócz kilku momentów w trakcie realizacji wątku głównego, na terytorium Dagona trafiamy przede wszystkim dzięki specjalnym, tytułowym Wrotom Oblivionu. To wydarzenia w Blackwood stanowiące swoistą kopię niezwykłych burz (Harrowstorm) z zeszłorocznego DLC. Z tą różnicą, że są kompletnie losowe i wcześniej nie wiemy, gdzie się pojawią (nie wyświetlają znaczników na mapie).
Problem z tym "ficzerem" mam następujący: mimo kilkudziesięciu godzin zabawy w Blackwood trafiłem łącznie na jeden taki event. Ponadto same Wrota są bardzo małe (dużo mniejsze niż w TES IV) i nawet eksplorując teren czasami można ich nie zauważyć. Choć sama idea bardzo mi się podoba, o tyle po tym, co zobaczyłem, czuję się lekko rozczarowany.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler