Na swojej drodze natrafiamy nie tylko na swoistych bossów, ale także oponentów mniejszego kalibru. Na tych mamy jednak sposób. Wystarczy znaleźć jakiś młotek, rurkę, czy inne cięższe narzędzie, a potem wyczekiwać na atak. Odpowiednio wymierzony wymach, a wróg odchodzi w zapomnienie i możemy kontynuować podróż. Jako że nie ma tu żadnych uników ani parrowania, za każdym razem do wroga mamy jedno podejście. Zły moment wyprowadzenia ciosu oznacza, że musimy daną sekcję zaczynać od początku. Na szczęście twórcy dość regularnie rozmieścili punkty kontrolne, dzięki czemu nie jesteśmy zmuszani do frustrującego powtarzania większych fragmentów gry.

Little Nightmares II zapowiada się na wyśmienitą platformówkę. Projekt oferuje nie tylko porządny gameplay, ale także bardzo dobrą oprawę audio-wizualną. Dźwięk to przede wszystkim delikatna – a momentami jeżąca włosy – muzyka oraz różne efekty specjalne, pokroju uderzeń, stukania, stąpania itd. Znikome i delikatne audio buduje świetny klimat. Uzupełnia go oczywiście grafika, która także jest stosunkowo minimalistyczna. Na pierwszy plan wysuwają się złowrogie tła oraz niesamowite wykonanie poszczególnych elementów wystroju. Ogromny plus twórcom należy się ponadto za animacje - są nad wyraz płynne i realistyczne. Dzięki temu wszystkiemu całość zapowiada się na prawdziwą ucztę dla zmysłów.

Sumując, Little Nightmares II powinien być prawdziwie godną kontynuacją wyjątkowego pierwowzoru. Nie miałem możliwości przejścia całej gry, ale musiałoby się stać coś strasznego, aby późniejsze etapy nie trzymały poziomu pierwszych. Trzymam kciuki za deweloperów i wyczekuję na premierę. Tę zaplanowano na początek lutego.