Widzieliśmy Cyberpunk 2077 - wrażenia z pokazu najnowszego dema (PC)

Na początku dema przedstawiono ekran tworzenia postaci, który zmienił się całkowicie względem tego z ubiegłorocznego dema. Twórcy pobawili się statystykami i suwakami, prezentując kilka fryzur, typów twarzy oraz konfiguracji elektronicznych przewodów na skórze znanych jeszcze z Cyberpunka 2020, jako “surface wiring”. Wygląda to naprawdę obiecująco, lecz można było odnieść wrażenie, że pod względem wizualnym ekran modyfikacji wyglądu był jeszcze jedynie przejrzystą i prostą wersją roboczą, ułatwiającą testowanie gry podczas produkcji - zapewne bliżej premiery pojawi się tutaj coś bardziej stylowego. Ukazano również ekran wyboru życiorysu naszej postaci, który jest konkretną zmianą względem poprzedniej wersji. Nie wybieramy już “bohatera z dzieciństwa” spośród takich osobistości, jak Johnny Silverhand, Morgan Blackhand czy Saburo Arasaka. Tym razem mamy trzy ścieżki, takie jak “street kid”, “nomad” oraz “corpo”. Każdy z wyborów daje nam unikalne bonusy w postaci nowych ścieżek rozwiązywania zadań i dodatkowych opcji dialogowych. Co więcej, każdy życiorys to odmienny prolog gry i rozpoczęcie przygody w innej części otwartego świata, co jest kolejnym dużym plusem.
Zaprezentowano również zakładkę ekwipunku. Zarządzanie przedmiotami wygląda schludnie i bardzo podobnie do ekranu znanego z Wiedźmina 3. Widzimy naszą postać, a dookoła niej rozmaite sloty na ubiór, broń oraz inne zdobyte przedmioty. Osoba grająca pokazała kilka elementów garderoby, przymierzając męskiemu V długi płaszcz, kilka T-shirtów, trampki i tak dalej - ostatecznie założono znaną kurtkę grupy Samurai. Oprócz slotów, jakie wymieniłem, moją uwagę zwrócił jeszcze jeden, który jest tutaj interesującą opcją. Mowa o slocie zwanym “cyberdeck”, nawiązującym do literatury Williama Gibsona. Cyberdeck służy do instalowania chipów z oprogramowaniem, a jego odpowiednikiem jest małe wejście na szyi postaci. W odpowiednich miejscach możemy owe pogramy zakupić albo zwyczajnie zdobyć i wyposażyć się tym samym w dodatkowe zdolności, wrzucając chip do slotu w ekranie ekwipunku. W pewnym momencie podczas dema, V podszedł do handlarza na jednym z bazarów w Pacifice, a wśród jego oferty znajdowały się chipy z programami wspomagającymi hakowanie, glitchującymi widoczność przeciwników, wspomagającymi niszczenie określonych implantów na ciele wroga i wiele więcej.
Tym razem twórcy dali nieco więcej czasu, aby móc przyjrzeć się otwartemu światu gry. Kiedy razem z Placidem przemieszczamy się z punktu A do B, dyskutując i idąc przez kilka uliczek Pacifici możemy dostrzec bogate w szczegóły i gęsto zaludnione miasto. Pacifica miała być ekskluzywnym kurortem, lecz z rozmaitych przyczyn korporacyjne plany legły w gruzach. Zamiast pięknych hoteli, basenów i raju na ziemi, mamy opustoszałe place budowy oraz pogrążoną w brudzie i pyle namiastkę tych wspaniałości. Widzimy tutaj coś w rodzaju egzotycznych zakątków Los Santos z GTA V, z domieszką akcentów rodem z serii Fallout albo ostatniego Deus Ex. To udany kontrast, a lokacja prezentuje się wybornie, na czele z wyśmienitym oświetleniem, które przy zachodzącym słońcu maluje tutaj niepowtarzalny klimat.
Same ulice są zatłoczone przechodniami, wszędzie widzimy bazary, sklepy i wiele ciekawych detali, jak choćby cyfrowe, animowane graffiti lub przemieszczające się pojazdy ziemne i powietrzne. Pacifica jest w większości zamieszkiwana przez Haitańczyków, którzy zostali niegdyś wynajęci jako siła robocza podczas wspomnianych projektów, a kiedy przedsięwzięcia legły w gruzach, nie mogli wrócić do ojczyzny, która tak naprawdę nie istnieje, z uwagi na rozmaite zmiany polityczne w uniwersum. Na ulicach słyszymy mnóstwo języka kreolskiego oraz wyświetlane w nim napisy, które w locie są tłumaczone na język angielski dzięki implantowi, jaki nabył V, a towarzyszy temu ciekawy efekt wizualny. Oprócz Pacifici, mogliśmy ujrzeć centrum miasta, którego neony zaczynały świecić w oddali przy zapadającym powoli mroku - widok był imponujący, zachęcający do eksploracji i dający do zrozumienia, że miasto będzie ogromne. Osoba grająca wybrała jednak inną drogę, udając się motocyklem w przeciwną stronę. Można było wtedy usłyszeć całkiem niezły kawałek w radiu (przełączamy się między stacjami niczym w GTA) i zobaczyć wyśmienicie wyglądający fragment prowadzenia w pierwszoosobowej perspektywie - niestety, model jazdy motocyklem z trzeciej osoby, jaki po chwili pokazano, wydaje się nieco sztywny.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler