Graliśmy w Streets of Rogue - magiczny mariaż gatunkowy (PC)
Naszą przygodę ze Streets of Rogue otwiera fabularny samouczek, który wprowadza nas w podstawy rozgrywki z wykorzystaniem prostych komend i hektolitrów mniej lub bardziej suchych żartów. To tutaj pierwszy raz poznamy chwytającą za serce historię Ruchu Oporu stawiającego czoła złowrogiemu Burmistrzowi, który po zabezpieczeniu swego zwycięstwa w wyborach okazał się nie lada despotą, zdolnym nawet do wprowadzenia zakazu posiadania panierowanych kawałków kurczaka. Oczywiście taka zniewaga krwi wymaga, a nośnikiem zemsty będziemy właśnie my - najświeżsi członkowie prześmiewczego podziemia.
Aby nie było zbyt nudno, podstawowym sposobem doprowadzenia do upadku rządów wspomnianego tyrana nie będzie bynajmniej seria debat publicznych, a wypełnianie niezwykle niebezpiecznych, momentami wręcz samobójczych, misji organizowanych przez nasze dowództwo, których wypełnianie pozwoli nam zdobyć nagrody rzeczowe mogące ułatwić dalszą przygodę. Czymże bowiem jest perspektywa niemalże pewnej śmierci w zestawieniu z nagrodami pieniężnymi i poczuciem spełnionego obowiązku?
Zadania generowane na potrzeby wsparcia ruchu oporu, przynajmniej póki co, są całkiem proste i dzielą się na kilka podstawowych typów, skupiając się głównie na wyznaczaniu nam nieszczęśników do odstrzelenia, przełączników do obsłużenia i przedmiotów do zabezpieczenia na potrzeby powstańczej działalności. Jak łatwo się więc domyślić, serwowane przez grę questy dość szybko stają się powtarzalne. W wielu innych produkcjach byłoby to oczywistym znakiem wkradającej się do rozgrywki nudy i schematyczności, jednak Streets of Rogue ma w rękawie nie tyle jednego asa, co cały królewski poker, zmuszającego nas do intensywnego planowania nawet po kilkunastu godzinach rozgrywki. A są nimi zdecydowanie zarówno szeroki wybór różnorodnych bohaterów oraz leżący u samych podstaw rozgrywki generator plansz.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler