Kona (PC)

ObserwujMam (3)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (2)

Graliśmy w Kona - mroźna, choć nieco monotonna wyprawa (PC)


Dirian @ 12:26 28.08.2016
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Produkcja z potencjałem, ale przed twórcami jeszcze sporo pracy.

Chodzone przygodówki są od długiego czasu bardzo popularne, szczególnie wśród twórców gier indie, co potwierdza m.in. ogromny sukces wydanego w tym roku Firewatch. Kolejne tego typu gry powstają jak grzyby po deszczu, a my rzuciliśmy okiem na jednego nieco mniej głośnego, ale ciekawego w założeniach przedstawiciela gatunku. Poznajcie Kona, grę przenoszącą nas w mroźne rejony kanadyjskiego Quebecu.

Skoro już wiecie, gdzie toczy się akcja, to słów kilka na temat samej fabuły. Ta rozgrywa się w 1970 roku, a my wskakujemy w skórę Carla Fauberta. Byłego weterana wojennego, który po powrocie z Wietnamu postanowił otworzyć agencję detektywistyczną. Biznes kręci się całkiem nieźle, w efekcie czego naszego bohatera wynajmuje pewien bardzo bogaty człowiek, niejaki W. Hamilton. Mamy rozwiązać zagadkę dewastacji jego górskiej rezydencji, o którą podejrzewani są rodowici mieszkańcy Quebecu, z którymi Hamilton ma nie po drodze. Zlecenie jak zlecenie, ale po przybyciu na miejsce okazuje się, że... nikogo tam nie ma. Ślady po zleceniodawcy zniknęły, zaś w zasypanej śniegiem okolicy nie ma ani jednej żywej duszy, z którą można by pogadać. Zupełnie jakby wszyscy mieszkańcy wyparowali.

Carl, jak na detektywa przystało, postanawia zbadać sytuację i tutaj rozpoczyna się właściwa rozgrywka. Jako że ogrywałem wersję Early Access, udostępniony został mi jedynie fragment gry, który pozwolił jednak spędzić z nią jakieś 2-3 godziny. To daje szansę wykreowania jakiegoś obrazu tego, czym Kona jest. A jest całkiem perspektywiczną produkcją, choć przed twórcami jeszcze sporo pracy.

Kona jest niezła przede wszystkim fabularnie, pod warunkiem, że lubicie rodzaj narracji, w którym niewiele jest podane na tacy, a każdy kolejny napotkany przedmiot czy zdarzenie stawia więcej pytań niż daje odpowiedzi. Sama narracja jest o tyle niezła, że następujące po sobie na ekranie wydarzenia komentowane są przez klimatycznego narratora, ale fabuła rozwija się też gdy natrafiamy na kolejne książki, listy czy przedmioty. W zasadzie cały czas nie bardzo wiadomo o co tu chodzi, bo zaginięcie mieszkańców z okolicy, jak i dziwne sytuacje, na jakie natrafiamy eksplorując, niespecjalnie odpowiadają na rodzące się wątpliwości. To z kolei buduje klimat tajemniczości, samotności oraz zaszczucia, potęgowanego przez mróz, wiecznie sypiący śnieg i wyjące w oddali wilki.

Akcja toczy się w połowicznie otwartym świecie, coś na wzór Firewatch. Lokacje na pierwszy rzut oka są dość obszerne, ale szybko dostrzegamy ich tunelowość i liczne niewidzialne ściany, co psuje pozytywne wrażenie. Nie jest tu ciasno, ale mimo wszystko ma się wrażenie przebywania w zamkniętym otoczeniu - w nadmienionej chwilę wcześniej produkcji ekipy Campo Santo nie było to aż tak odczuwalne. Kona to gra typowo chodzona, dlatego jeżeli nie lubicie tego typu produkcji, to nie macie za bardzo czego tu szukać. Łażenia jest dużo, co nie jest do końca dobre, bo często nie miałem pojęcia jak popchnąć fabułę do przodu, w efekcie czego krążyłem w tę i we w tę po mapie, w poszukiwaniu elementów / zdarzeń, które pozwoliłyby kontynuować historię. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby twórcy przygotowali bardziej urozmaicone lokacje - te są jednak dość monotonne i niezbyt porywające, ograniczając się po prostu do ośnieżonego terenu, nie kryjącego jednak większych ciekawostek.

Screeny z Kona (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudospetrucci109   @   10:30, 29.08.2016
Widzieliście na screenie: "Chevloret" Uśmiech Skojarzyło mi się z tymi wszystkimi tanimi polskimi serialami, gdzie samochody mają pozakrywane loga na maskach Uśmiech