Wiedźmin 3: Dziki Gon - Krew i Wino - już graliśmy (PC)

Wiedźmin 3: Dziki Gon to bez wątpienia jedna z najlepszych gier RPG ostatnich lat, a może i w historii. Nie wszystko wyszło idealnie, ale po zsumowaniu poszczególnych elementów nie sposób było narzekać. Deweloperzy, chcąc przedłużyć żywotność swojego projektu, niedługo po premierze podstawki zapowiedzieli dwa duże fabularne rozszerzenia. Pierwsze, Serca z kamienia, trafiło na rynek pod koniec ubiegłego roku, drugie, Krew i Wino, nie ma jeszcze oficjalnej daty premiery, ale z plotek wynika, że odbędzie się ona jeszcze w tym miesiącu. Czego możemy się po nim spodziewać? My już graliśmy, a poniżej znajdziecie nasze pierwsze wrażenia.
Mniej więcej przed dwoma tygodniami zostaliśmy zaproszeni do warszawskiej siedziby CD Projekt RED. Tam poznaliśmy w skrócie plan niedużej imprezy, a następnie mogliśmy zasiąść do komputerów i przez około 4 godziny ogrywać Krew i wino. Deweloperzy oddali w nasze ręce prawie finalny produkt, a więc dało się z grubsza ocenić zawartość. Mogliśmy ponadto sprawdzić dwa kluczowe momenty rozszerzenia: początek oraz końcówkę. Nie doświadczyliśmy na szczęście żadnych spoilerów, a w związku z tym, Wy także nie musicie się ich obawiać czytając poniższy tekst.
Zabawę zacząłem w Velen. Na jednej z tablic znalazłem informację, że mam się udać tu czy tam. Nie wdając się za bardzo w szczegóły, popędziłem gdzie trzeba, a na miejscu spotkałem dwójkę rycerzy z Toussaint. Sprawy zdawały się skomplikowane, a więc dołączyłem do napotkanej konwersacji, aby spróbować sytuację załagodzić. Mnie osobiście się nie udało, niemniej jednak jestem w stanie wyobrazić sobie przynajmniej kilka różnych wyników rozgrywających się na ekranie wydarzeń.
Po tym, jak scenka dobiegła końca żołdacy z Toussaint zdradzili, że nie są w Velen z wizytą kurtuazyjną. Przybyli po to, aby poprosić Geralta o pomoc. W ich krainie grasuje bowiem jakaś okropna bestia i tylko Wiedźmin będzie w stanie się jej pozbyć. Sama królowa prosi o naszą pomoc, a zatem nie jesteśmy w stanie odmówić. Szkoda byłoby też bidulków stojących przed nami i próbujących nas przekonać, wszak naprawdę się postarali. Szambelan wystosował piękne pismo… no ogólnie trzeba przyznać, że zaproszenie spreparowali szykowne. Geralt zbiera zatem swoje manele, siada na Płotkę i cała trójka wyrusza w podróż.
Zaraz po dotarciu na miejsce pierwsza dynamiczna scena, w której okazuje się, że deweloperzy dość mocno przebudowali system walki. Nie chodzi tutaj o to, jak Geralt wyprowadza ciosy, bo to w zasadzie się nie zmieniło, ale o sztuczną inteligencję oraz zachowanie potworów. Nie chciałbym też zbyt wiele pisać, załóżmy więc, że stajemy naprzeciwko jakiegoś tam stwora, niech będzie cyklopa. Ten nie stosuje już losowo dobieranych, pojedynczych ciosów, z dostępnego dla niego repertuaru. Zamiast tego wyprowadza uderzenia oraz sekwencje w sposób przypominający serię Dark Souls. Gracz musi więc starać się znaleźć odpowiedni moment na atak, a jednocześnie zachować ostrożność w przypadku konieczności wzięcia nóg za pas. Starcie, choć nieszczególnie trudne, sprawiło mi nieco kłopotów. Przyzwyczajony do wcześniejszego sposobu walki nie do końca wiedziałem co się dzieje na arenie. Gdy zdałem sobie sprawę ze zmian poszło znacznie lepiej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler