Risen 3: Władcy Tytanów - już graliśmy (PC)

Risen przez wielu graczy określany jest mianem substytutu Gothica. Chociaż określenie to nie jest idealne, to trzeba przyznać, że pod jednym zasadniczym względem pasuje. Risen powstał ponieważ Piranha Bytes straciło prawa do marki Gothic, a że chłopy chciały nadal kleić gry RPG, to postanowiły opracować coś nowego. Wzięto najbardziej charakterystyczne elementy Gothica, przyprawiono je innym sosem (stylistyka wyspiarska, jakieś nawiązania do Karaibów, starożytne cywilizacje, piraci) i podano, jako zupełnie nowe danie. Gracze, z braku laku, zdecydowali się zerknąć. Jedni byli zadowoleni, inni nie do końca.
Później przyszła druga część serii (Risen 2: Mroczne Wody), rozwijająca koncepcje pierwowzoru. Było… inaczej. Pod niektórymi względami lepiej, a pod innymi gorzej. Nie dało się nie zauważyć, że twórcy nieco motają się pomiędzy pomysłami. Nie do końca byli przekonani co do tego, co chcą opracować. Mieliśmy więc klimaty pirackie i te przypominające Gothica (pod postacią Inkwizycji). Duży nacisk kładziono na strzelanie bronią palną, ale ogromną rolę odgrywała też broń biała. Wyszło to ogólnie całkiem nieźle, ale także i tym razem ludzie byli podzieleni. Czy Risen 3: Władcy Tytanów wreszcie ma szansę ich zjednoczyć? Przyznam, że krótki czas powstawania gry, jak również relatywnie słabo nakreślony marketing sprawiają, iż mam pewne wątpliwości co do tego. Te jednak pozostawię na recenzję, a w niniejszym materiale chciałbym się skupić na wrażeniach, jakie zrobiła na mnie gra po kilkugodzinnej sesji z jej wersją beta.
Już pierwsze kilka minut dają jasno do zrozumienia, że mamy do czynienia z grą Piranha Bytes. Silnik graficzny Risena 2 został jedynie lekko podrasowany, dzięki czemu całość wygląda znajomo. Jednocześnie, jest nieco bardziej efektownie, o czym nieco później. Protagonistę poznajemy w porcie. Schodzi on na suchy ląd ze swojej łajby, by natychmiast zacząć poznawać tubylców, faunę oraz florę. Co ciekawe, towarzyszy mu Mendoza z „jedynki”, o czym nie będę pisał nic więcej.
Pierwsza rozmowa i lekki zawód. Twórcy postanowili niby sprezentować nam bardziej dynamiczne konwersacje, w porównaniu do Risena 2, ale jednocześnie niewiele poprawiono w wyglądzie poszczególnych postaci. Modele sylwetek są w porządku, do nich nie mam większych zastrzeżeń, ale mimika twarzy oraz sposób poruszania się mięśni, pozostawiają niesmak. Nie tego oczekiwałem po grze w 2014 roku i po 6 z kolei RPGu Niemców. Mają już przecież doświadczenia co nie miara, dlaczego nadal nie potrafią więc skleić solidnych sylwetek i w miarę naturalnie wyglądających facjat? Tyle dobrze, że po kilku wymianach zdań przestaje się już w sumie o tym myśleć, a pierwsze skrzypce zaczyna grać fabuła.
Historii, ze względu na to, że nie miałem do czynienia z pełną wersją, nie jestem w stanie ocenić. Wydaje mi się jednak, że jest ona solidnie skrojona. Główny wątek fabularny kręci się dookoła tajemnych mocy, zwanych cieniami. Błądzą on gdzieś po okolicznych morzach, niszcząc wszystkie statki, jakie staną im na drodze. Główny bohater, ponownie Bezimienny, postanawiać je ubić, a sposobem na osiągnięcie tegoż celu ma być flota potężnych statków. Tylko one będą mogły stawić czoła przeciwnikowi.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler