Zapowiedź gry Kingdom Come: Deliverance (PC)

Walka, sława, szacunek, pieniądze, kobiety - rycerze mieli całkiem niezłe życie. Wielu z nas miało kiedyś zapewne okres fascynacji takimi postaciami; czy to pod wpływem filmów, książek, czy też gier. Te ostatnie, jak to mają w zwyczaju, dawały niespotykaną w innych mediach sposobność do wcielenia się w wojownika i samodzielnego kierowanie jego losami. Wygrywanie bitew, ratowanie smoków, zabijanie dziewic - takie tam codzienne zajęcia, prędzej czy później prowadzące do ocalenia świata. Nigdy jednak nie było produkcji podchodzącej do tego tematu tak realistycznie, jak Kingdom Come: Deliverance. Zawsze na naszej drodze stawały jakieś potwory, czy jakość grafiki, które nie pozwalały do końca utożsamiać się z prawdziwym średniowiecznym rycerzem. Czy to źle? Skądże. Ale złe jest już to, że nikt nie pozwalał nam doznać czegoś odmiennego.
Jak się okazuje, najprawdopodobniej spora w tym zasługa wydawców. Stanowili oni ścianę, na jaką wpadli również ludzie z ekipy Warhorse. Nie mogli oni znaleźć sponsorów, gdyż wszyscy zgodnie twierdzili, że cRPG bez smoków, ghulów i czarów nie ma racji bytu. Na szczęście współczesne media pozwoliły Czechom udowodnić, że to oni mają rację. Właśnie dlatego powstała Kickstarterowa kampania gry. Jej celem nie było sfinansowanie produkcji, a pokazanie potencjalnym inwestorom, iż na rynku jest zapotrzebowanie na tego typu rozgrywkę, że ludzie są chętni wysupłać na nią swoje pieniądze. Argumenty okazały się nad wyraz przekonujące - zakładane 300 000 zebrano zaledwie w kilka dni, ostatecznie przekraczając sumę ponad 3-krotnie. Takiej sile nie można było się oprzeć. Dzięki temu w przyszłym roku zobaczymy "symulator" średniowiecznego rycerza, z prawdziwego zdarzenia i w pięknej oprawie graficznej. Pozostaje jednak pytanie, czy zdobędzie on nasze serca jedynie swoją odmiennością, czy również jakością?
Do premiery pozostało sporo czasu, dlatego wiele składowych nadal jest tajemnicą. Można jednak wysnuwać pierwsze wnioski. Przede wszystkim co do samych założeń gry - mamy tu spory, otwarty świat, z akcją osadzoną w średniowieczu, w którym możemy być kimkolwiek chcemy. Całość podzielono na trzy akty, które zostaną wydane oddzielnie. Powodem takiego podziału jest fakt, iż każdy z nich ma miejsce w kompletnie odmiennym otoczeniu. Zostaną one opublikowane w odstępie około 6 miesięcy, dzięki czemu twórcy zawsze dostaną trochę więcej czasu na doszlifowanie produktu, zaś gracze na dokładne przetestowanie wcześniejszych epizodów. Choć każdy z aktów ma zapewnić solidną porcję rozgrywki (ok. 30h), to, jako że stanowią one jedną całość, ceny będą niższe. Nie wiadomo za to jak zostanie rozwiązana sprawa z osobami inwestującymi na Kickstarterze, które spodziewały się otrzymać całą grę. W końcu oddanie im ledwie jednego rozdziału wydaje się mocno krzywdzące, zaś zaproponowanie wszystkich trzech może odbić się czkawką na finansach twórców. Cóż, to jednak problem studia.

Naszym podopiecznym jest ocalały z pogromu swej miejscowości syn kowala, uratowany przez pewną niewiastę. Póki co wiadomo o nim jedynie tyle. Zapowiedzi twórców, iż będzie to postać głęboka i niejednoznaczna niczym Geralt z Rivii należy póki co trzymać na dystans, bowiem żadnych przesłanek je potwierdzających nie ma. Ewentualnie o zróżnicowaniu i nieliniowości świadczyć mogą pierwsze zaprezentowane rozmowy, gdzie wybieramy odmienne teksty w zależności od tego, jakie umiejętności posiadamy. Z rozwiniętą perswazją możemy starać się przekonać rozmówcę sprytem, zaś stając się dobrym, sławnym wojownikiem, wystarczy go postraszyć naszym mieczem. Do tego mają dojść wybory z nieodwracalnymi konsekwencjami. Jeśli ktoś potrzebny do wykonania questa obrazi się na nas, trzeba szukać innego wyjścia lub spróbować odzyskać jego sympatię, bądź choćby szacunek. Brakuje jednak natenczas jakichkolwiek przykładów trudnych wyborów moralnych, o których wspominają twórcy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler