Premiera Life is Strange uratowała Dontnod Entertainment od kłopotów finansowych

Remember Me było oryginalne i całkiem fajnie zrealizowane, ale wpędziło Dontnod w kłopoty. Studiu udało się z nich jednak wyjść dzięki podzielonemu na epizody Life is Strange.

Sytuacja ekipy po premierze przygód Nilin nie była kolorowa, bowiem tytuł zbierał średnie oceny i przeciętnie się sprzedawał, a wydawnictwo Capcom dało czerwoną kartę producentowi i zakończyło współpracę. Mimo to nad utalentowaną ekipą pochyliło się Square Enix, które zleciło im przygotowanie gry przygodowej podzielonej na epizody. Jak się okazuje, na fali popularności tychże gier opowieść o tajemniczej Max odniosła wielki sukces.

"Musieliśmy zrobić coś mniejszego w mniejszych zespołach. Nie chcieliśmy jednak robić po prostu małej gry. Zależało nam na wprowadzeniu czegoś na rynek i z Life is Strange wyszło to całkiem nieźle. Przed premierą gry musieliśmy sami szukać wydawcy dla kolejnego tytułu. Teraz ludzie dzwonią do nas i pytają, czy mamy coś nowego, na co można by podpisać umowę, chcą z nami współpracować. Nigdy nie jest lekko, ale z pewnością teraz jest łatwiej niż jeszcze dwa lata temu".

Tak sytuację opisuje dyrektor wykonawczy, Oskar Guilbert, który pracował nad tym tytułem. Przygody Max odniosły nieoczekiwany sukces i pomogły studiu nabrać doświadczenia oraz wartości rynkowej. Jak widać, w naszej branży wystarczy jeden dobry, przemyślany i artystyczny strzał, aby odnieść ogromny sukces.

Pytanie tylko czy kolejne projekty studia będą równie ciekawie i czy szykują dla nas kontynuację Life is Strange?