Twórca gry Castlevania: Lords of Shadow 2 opowiada o problemach produkcyjnych, winny jest dyrektor
Castlevania: Lords of Shadow 2 jest już oficjalnie na półkach sklepowych. Projekt zbiera dość różnorodne recenzje, a wszyscy, łącznie z Kamilem, zgodnie twierdzą, że jest słabiej, aniżeli w przypadku genialnego pierwowzoru.
bigboy177 @ 28.02.2014, 17:54
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
pc, ps3, xbox 360
Castlevania: Lords of Shadow 2 jest już oficjalnie na półkach sklepowych. Projekt zbiera dość różnorodne recenzje, a wszyscy, łącznie z Kamilem, zgodnie twierdzą, że jest słabiej, aniżeli w przypadku genialnego pierwowzoru. Jeden z twórców, pozostając - z oczywistych powodów - anonimowym, za przeciętność tytułu wini dyrektora studia, Enrica Alvareza, który w jego, tudzież jej opinii, jest człowiekiem zarówno złośliwym, jak i trapionym przez różnorakie problemy.
Żale, spowiedź - zwał, jak zwał - pojawiły się na łamach forum Meristation, w postaci posta od użytkownika, mającego kontakt z anonimowym pracownikiem Mercury Steam. Trochę to wszystko zamieszane, ale trzeba przyznać, że poszczególne wypowiedzi dają do myślenia. Deweloper przyznaje bowiem, że przeszedł przez piekło, kreując Lords of Shadow 2, a przeciętność gry nie jest w żadnym stopniu związana z tym, że nie miał z nią do czynienia Hideo Kojima. Słynny projektant udzielał się rzekomo bardzo niewiele, zarówno w przypadku "jedynki", jak i "dwójki".
"Wpadł na chwilę, odwiedził studio, podpisał kilka rzeczy i tyle. Nawet mniej zrobił przy Mirror of Fate i LoS2".
"Większość ludzi w ekipie zdaje sobie sprawę z tego, że przygotowana przez nas gra to kupa gówna, która nie ma nic wspólnego z jakością pierwowzoru. Nikt nie jest zdziwiony niskimi recenzjami, jakie otrzymaliśmy" - zaczyna deweloper.
Słowa dość mocne, ale trzeba przyznać, że projektant przynajmniej szczerze przyznaje, że dali ciała. Kto jest winny? Podobno wspomniany wcześniej dyrektor.
"Jeśli miałbym kogoś winić, to Enrica Alvareza. To on prowadził proces produkcyjny, na podstawie własnych kryteriów, całkowicie nadzorując programistów, projektantów i artystów. Mimo że wygląda dobrze w prasie i postrzegany jest jako wizjoner pokroju Davida Cage'a oraz Molyneux'a, facet ma konkretne problemy. Jest niemiły i złośliwy, a od momentu sukcesu pierwszego Lords of Shadow jego ego wzrosło do takiego poziomu, że nawet nie wypada się z nim witać mijając go w przejściu".
"Nie ufa swoim pracownikom. Większość ekipy deweloperów poznawała nowe rozwiązania w grze dzięki powiadomieniom prasowym, a nie od szefa studia - to niewiarygodne. Nie ma tu też żadnej kultury... tylko grupa ludzi, pracująca ślepo pod kierunkiem rzekomego wizjonera".
Wciąż bardzo mocne słowa i jeśli są choćby w części prawdą, to powoli zaczyna się wyłaniać obraz dyktatury, co nie mogło wyjść grze na dobre. Powinna ona bowiem stanowić zbiór najlepszych pomysłów wielu ludzi, a nie jednego człowieka. Jak to się mówi, co dwie głowy, to nie jedna, prawda?
"Silnik graficzny (posiadający wiele niedociągnięć) został zbudowany przez dwóch ludzi, jeden z nich to założyciel firmy i konfident Enrica. Dostęp dla nowych programistów do kodu źródłowego, aby go usprawniać czy aktualizować, jest niemożliwy, a zatem wszystko przebiega tak, jak 10 lat temu".
"Często nowi programiści wiedzą więcej niż ich własny szef. Ta struktura prowadzi do powolnego, chaotycznego i absurdalnego procesu dewelopingu, którego rezultatem jest Lords of Shadow 2 - to doskonały przykład tego, co się może stać".
Jakby tego było mało, nie tylko kod źródłowy silnika był tak mocno strzeżony. Jak twierdzi deweloper, dyrektor nadzorował wszystkie pomysły.
"Absolutnie wszystkie pomysły projektowe były monitorowane i wynaturzane przez Enrica Alvareza. Wielu projektantów było tym zmęczonych i odeszło ze studia".
Podobno liczba, o której mowa, to 35. Tylu ludzi zrezygnowało, bądź zostało zwolnionych od momentu rozpoczęcia prac nad grą. Co gorsze, przyszłość studia jest w tym momencie zagrożona, ze względu na to, że Lords of Shadow 2 zbiera słabe oceny, a Konami nie jest tym szczególnie zachwycone. Mimo to, anonimowy deweloper nie wszystko widzi w mroku.
"Chciałbym jednak podkreślić, że nie wszystko jest złe, chciałbym abyście wiedzieli, że ludzie pracujący przy grze to fantastyczna ekipa. Gdybyśmy mieli możliwość sami poprowadzić firmę do przodu, nasza przyszłość byłaby znacznie jaśniejsza".
"Jest tu tyle pasji i talentu, więcej niż widziałem gdziekolwiek indziej, ale wszyscy są wstrzymywani. Mam nadzieję, że ci, którzy czytają te słowa zrozumieją przez co przeszliśmy. Ktoś musi to powiedzieć, żeby ludzie o tym nie zapomnieli po premierze gry".
Między innymi ze względu na ostatnie zdanie postanowiłem przetłumaczyć prawie całą wywiedź anonimowego dewelopera. Jeśli to, o czym pisze jest prawdą, to rzeczywiście szkoda tylu utalentowanych ludzi, zmuszanych do ślepego budowania dzieła jakiegoś szaleńca. Nie sposób jednak określić czy wypowiedź jest wiarygodna, bo, jak to mówią, zawsze są dwie strony medalu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler