Risen 2: Mroczne Wody (PC)

ObserwujMam (234)Gram (60)Ukończone (121)Kupię (43)

Recenzja gracza - Risen 2: Mroczne Wody (PC)


sebogothic @ 22:23 31.05.2013
"sebogothic"

Ludzie z Piranha Bytes musieli być nieco zmęczeni konwencją średniowiecznego świata fantasy i w kolejnej grze dali temu upust. Dzięki temu "Risen 2: Mroczne wody" bardzo się różni od ich poprzednich poczynań.



Po śródziemnomorskiej "jedynce" postanowili zmienić klimaty na pirackie ze wszystkimi konsekwencjami tego stanu rzeczy. Do tej pory morscy rozbójnicy w grach Piranha Bytes byli jednym z elementów świata gry, w Risen 2 to oni grają pierwsze skrzypce. Pierwsze zapowiedzi oraz zwiastun CGI sugerowały, że piraci w nowej grze niemieckiego studia będą inni niż ci ukazywani w Piratach z Karaibów. Miało być mrocznie, groźnie i brutalnie. Jak wiemy nic z tych zapowiedzi nie wyszło i uderzono właśnie w lżejsze klimaty. Nie sprawia to jednak, że Risen 2 jest grą złą.

Od wydarzeń z "jedynki" minęło 10 lat, świat oraz główny bohater zmienili się w tym czasie nie do poznania. Bezimienny popadł w alkoholowy nałóg i nie można w nim poznać tego młodego, pełnego werwy chłopaka z Risena. Po ujarzmieniu Tytana Ognia został jednym z najważniejszych ludzi w Inkwizycji. Mimo uratowania Farangi świat coraz bardziej pogrąża się w chaosie, a Tytani sieją spustoszenie w różnych jego częściach. Jednak nie wszystko jest jeszcze stracone. Krążą pogłoski, że kapitan piratów Gregorius Stalowobrody wie, jak powstrzymać nieuchronną zagładę. Zaczynamy w mieście portowym Caldera, by dowiedzieć się czegoś więcej, porzucamy mundur Inkwizycji i przywdziewamy strój pirata! Fabuła jest poprowadzona lekko, ciekawie i z humorem. Piracki, awanturniczy klimat wylewa się z ekranu monitora litrami rumu i grogu. Postacie przewijające się przez grę na długo pozostają w pamięci. Co jak co, ale takich osobowości jak Stalowobrody, Jaffar czy Kostuch się nie zapomina. Posiadamy własną załogę, a na ląd możemy do pomocy zabrać jedną osobę. Mamy tu więc całkowite przeciwieństwo pierwszej części, gdzie nasz Bezimienny samotnie przemierzał wyspę, mając za towarzysza jedynie siebie i własne myśli. W "dwójce", gdy u boku mamy towarzysza jest raźniej, bo pomaga w trakcie walki, a i podczas dialogów potrafi wtrącić swoje trzy grosze.

Nie zdobywamy już poziomów doświadczenia a zbieramy punkty chwały, które możemy wydać rozwinięcie kilku atrybutów takich jak: broń palna, broń biała, cwaniactwo, wytrzymałość oraz voodoo. Każdy z tych atrybutów posiada biegłości oraz zdolności, których to uczymy się u nauczycieli. Ci znowu każą płacić sobie sporo kasy, więc przez większość gry nie będziemy śmierdzieli groszem. Z jednej strony system wydaje się całkowicie przemodelowany, ale nieco przypomina ten z poprzednich gier Piranii.

System walki też został poddany gruntownemu odświeżeniu. Na początku gdy umiemy jedynie kilka podstawowych ciosów może nieco irytować. Dopiero gdy nabędziemy kilka zdolności odpowiedzialnych za fechtunek robi się ciekawie. Możemy robić efektowne uniki, pchnięcia, kontry, finty... System ten zyskuje przy walce z innymi ludźmi i to tylko jeśli walczymy jeden na jednego, to nie zdarza się zbyt często. Oprócz tradycyjnego wymachiwania żelazem w Risen 2 otrzymujemy broń palną! Pistolet cały czas mamy pod ręką i możemy użyć raz na jakiś czas podczas walki. Zamiast pistoletu pod lewą ręką możemy umieścić np. kokosy, które rzucimy w przeciwnika, sól, którą go oślepi, czy też papugę która odwróci jego uwagę. Za skuteczność tychże akcji odpowiada biegłość podłe sztuczki. Jest to dość ciekawe urozmaicenie a do tego w bardzo pirackim klimacie. Wróćmy jednak do broni palnej, oprócz miecza w prawej dłoni dzierżyć możemy strzelbę albo muszkiet, które dają ogromną przewagę w walce. Broń ładuje się automatycznie, więc musimy chwilkę poczekać by znów oddać salwę w stronę przeciwnika. Strzelby i muszkiety sprawdzają się wtedy gdy musimy walczyć z nieco większymi i potężniejszymi przeciwnikami. Możemy np. rzucić im pod nogi beczkę prochu i w nią strzelić! Strzelanie w Risen 2 sprawia sporo frajdy także dlatego, że nie musimy walczyć za pomocą broni białej, bo o ile w walce z ludźmi jest ciekawie, tak jeśli za przeciwników mamy zwierzęta i potwory, jest to męczące i sprowadzające się do naparzania kordelasem i strzelania od czasu do czasu za pomocą pistoletu.

Jeśli pojawiły się muszkiety to i pancerz musiał się zmienić tak by wpasować się w pirackie klimaty. Otóż tutaj nie uświadczymy płytówek, a zwykłe płaszcze, kapelusze, spodnie, buty. Duży plus za "rozbicie" pancerza na części. Ubieranie bohatera daje sporo frajdy. Poszczególne elementy ubrania a także kolczyk, amulet i pierścień w które także możemy się wyposażyć wpływają stale na nasze statystyki. Nowością w stosunku do poprzednich gier esseńczyków są legendarne przedmioty. Jeśli wyczytamy gdzieś albo usłyszymy coś o intrygującym przedmiocie, możemy się wybrać na jego poszukiwania. W ten sposób zgromadzimy nie lada kolekcję (m.in. kula armatnia, fajka, grzebień z trzema zębami, skrzydło papugi), która także trwale poprawia nasze umiejętności. Mimo tych wszystkich nowości nie utracono ducha poprzednich gier. Jest w Risen 2 to "coś" tak charakterystyczne dla gier deweloperów z Essen. Warto wspomnieć o kilku minigierkach (picie na czas, strzelanie do kokosów), które urozmaicają nieco rozgrywkę.

Graficznie drugi Risen również prezentuje inną stylistykę niż poprzednie gry studia. Świetnie wyglądają tekstury różnych materiałów, roślinność, oświetlenie - zwłaszcza wschody i zachody słońca. Widać też poprawę, jeśli chodzi o animacje. Szkoda trochę, że mapki są stosunkowo małe. Świat gry składa się z kilku niezbyt dużych wysepek. Podczas eksploracji ogranicza nas głęboka woda (bohater nadal nie potrafi pływać), a także wszelkie wzniesienia i góry, na które nie możemy się wdrapać. Przez to świat wydaje się jeszcze mniejszy niż na początku. Wystarczy spojrzeć na mapę jakiejś wyspy by przekonać się, iż niemal połowę jej powierzchni (w wielu przypadkach nawet więcej) zajmują góry, które tworzą coś na kształt korytarzy, po których możemy się poruszać. Eksploracja nie sprawia już takiej frajdy jak w Gothicach czy pierwszym Risenie. Co prawda daleko jej do tej z Wiedźmina, jednak w porównaniu do poprzednich tworów Piranii jest to spory krok w tył. Nie stworzono też tak żywego świata jak w Gothicach. Osady są niewielkie, słabo zaludnione a pogadać możemy jedynie z nauczycielami, handlarzami czy osobami związanymi z jakimś zadaniem. Zabrakło też większej interakcji z otoczeniem, a jeśli jakaś zachodzi (tworzenie przedmiotów, otwieranie skrzyń) to w stosownym menu a nie w samej grze. Trochę szkoda, że Piranie podążają w tym kierunku... Wolałbym by te elementy rozwijali jeszcze bardziej, miast je kastrować, gdyż to one uczyniły Gothiki grami niepowtarzalnymi i niezwykle klimatycznymi.

Nie ustrzeżono się kilku bugów, jednak nie przeszkadzają one zbytnio w rozgrywce. Obecne jest przenikanie tekstur, nieraz pojawiają się migoczące cienie, czy doczytujące się obiekty. Jest też dziwna przypadłość, która sprawia, iż wszelka roślinność rośnie bądź kurczy się w miarę gdy się do niej zbliżamy albo oddalamy. Mógłbym się jeszcze przyczepić do tego, że wszystkie statki, które spotykamy w grze są identyczne. A w końcu skoro Piranha Bytes postawili na pirackie klimaty to powinni się postarać, by każdy statek był niepowtarzalny i oddawał charakter kapitana. Tym bardziej, że nie spotykamy ich znowu tak wiele.

Za muzykę w grze odpowiada Bastian Seelbach. Wykonał kawał dobrej, rzemieślniczej roboty, bo mimo, iż kawałków jest mało to są one klimatyczne. Rozczarowałem się nieco gdy spojrzałem na tył okładki soundtracku. Spodziewałem się tego, że każda wyspa będzie posiadała własny motyw. Jedynie bardziej charakterystyczne miejscówki go posiadają (jak Wyspa Umarłych). Przez większą część gry słyszymy te same motywy dla osiedli, dżungli, podziemi, świątyń. Utwory te stanowią bardzo dobre tło dla rozgrywki, jednak tylko tło. W Gothicach soundtrack pełnił jednak większą rolę, niekiedy wysuwał się na pierwszy plan. Jednak muzyce w Mrocznych wodach nie można odmówić tego, iż wpada w ucho i świetnie pasuje do klimatu świata. Polski dubbing wyszedł rewelacyjnie (genialni Jaffar i Kostuch) i dał grze jeszcze więcej klimatu. Dialogi prowadzone są lekko i nie brak w nich dosadnego, nieco rubasznego poczucia humoru. Jedynie Nergal jest łyżką dziegciu w tej beczce rumu i wypadł poniżej przeciętnej, choć można się było tego spodziewać.

Mogę powiedzieć, że Risen 2 spełnił oczekiwania. Jestem w pełni usatysfakcjonowany tą piracką przygodą i pewnie nie raz i nie dwa do niej powrócę. Z pewnością był to powiew świeżości wśród gier Piranha Bytes. Wprowadziło to pewne niespójności do serii Risen, zabrakło też lepszego wykonania niektórych elementów, całokształt jest jednak bardzo dobry. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na trzecią część, która zapowiadana jest jako powrót do korzeni. Czekam z niecierpliwością!

oceny graczy
Świetna Grafika:
Gra prezentuje się bardzo ładnie, modele postaci, zwierząt i potworów wykonano porządnie. Animacje też są bardzo dobre. Można by ponarzekać na niewielką różnorodność odwiedzanych wysp.
Świetny Dźwięk:
Czuć, że zabrakło KaiRo, który wręcz definiował klimat gier Piranha Bytes. Dlatego też ścieżka dźwiękowa tworzona przez Bastiana Seelbacha jest dobra, nic ponadto. Ocenę za dźwięk podbija polski dubbing, który, tak jak się spodziewałem, sprawdza się rewelacyjnie.
Dobra Grywalność:
Walka, zwiedzanie, minigierki, odnajdywanie skarbów, czy legendarnych przedmiotów... W grze nie sposób się nudzić i każdy znajdzie coś dla siebie. Tempo gry jest całkowicie inne niż w "Gothicach". Tutaj jest dość jednostajne i nim się spostrzeżemy widzimy creditsy.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Risen 2: Mroczne Wody (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?