Immortals: Fenyx Rising sprawia wrażenie bycia trochę niechcianym dzieckiem, które Ubisoft musiał wydać, mimo że obecny okres jesienno-świąteczny wypełniony miał po brzegi. W końcu dostaliśmy Watch Dogs: Legion oraz Assassin’s Creed: Valhalla. I nie twierdzę, że gra jest dziurawa, pełna błędów czy też niedopracowana – co to, to nie. To produkt jak najbardziej kompletny i oferujący całkiem spory kawał gameplayu oraz historii. Brakuje tutaj jednak jakiejś głębi, czegoś, co pozwoliłoby wreszcie nie mieć wrażenia, że to kolejna iteracja jednej z serii francuskiej firmy.
Immortals: Fenyx Rising przeszło całkiem sporą drogę, jeśli spojrzeć na przeszłość największego europejskiego wydawcy i producenta gier wideo, który raczej wypuszcza zapowiadane dzieła. Od czasu ogłoszenia projektu na E3 w 2019 roku praktycznie nie było o nim słychać, a zamiast lutowej premiery dostaliśmy grudniową. Ostatecznie tytuł trafił do nas pod zmienioną nazwą, a także – mam wrażenie, gdy oglądałem niedawno debiutancki zwiastun sprzed roku – z nieco inną grupą docelową, w którą produkcja autorów Assassin’s Creed: Odyssey ma trafić.
Nie bez przyczyny pojawiła się tu jedna z ostatnich odsłon popularnej marki przygodowych gier akcji (a dzisiaj już bardziej cRPG akcji). Zarówno Odyseja jak i Fenyx Rising mają miejsca akcji mocno umocowane w kulturze antycznej Grecji – o ile pierwsza z wymienionych pozycji oddawała hołd bardziej historycznym realiom, o tyle druga to już opowieść związana stricte z cyklopami, harpiami i innymi –ami znanymi z legend.
I bardzo cieszę się z takiego obrotu spraw, bo w wirtualnej rozrywce brakowało mi tego typu motywu przewodniego – w popularnym settingu, znanym przez prawie większość z nas (a przynajmniej w jakimś stopniu kojarzących ogólny zarys, postacie takie jak Zeus, Afrodyta czy Hermes itd.), jednocześnie lekkim i kolorowym, gdzie będę mógł uśmiechnąć się pod wąsem i porobić ładne zdjęcia.
Widoczki, popularny okres historyczny, otwarty świat... czekajcie, nie podpowiadajcie, mam to na końcu języka. Chciałoby się rzec: „i tu jest pies pogrzebany”. Po filmiku wprowadzającym do świata helleńskich bóstw i poczwar, niemal od razu w oczy rzucają się elementy, wzorce czy schematy z Assassin’s Creed: OriginS oraz nieco bardziej Odyssey. W praktyce dostajemy nowego Assassin’s Creeda w innej stylistyce! Przykro mi się to mówi, bo Ubi z reguły raczej rzadko tak bezczelnie łączyło swoje mechaniki między różnymi markami, ale w przypadku Immortals wrażenie obcowania z nowym AC bije niesamowicie silnie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler