Co mnie niezwykle cieszy i zadowala, to to, że same misje dużo bardziej przypominają te z gier przygodowych niż z klasycznych sandboksów. Całkiem pokaźna ich liczba polega na rozwiązywaniu zagadek środowiskowych, a w dużej części wpleciono mniejsze lub większe ich fragmenty. Walka sensu stricte także się tu znajdzie, jednak to ten aspekt uderza najbardziej, kiedy pierwszy raz siadamy do Immortals: Fenyx Rising. I choć są to głównie nieskomplikowane sprawy (nie można mówić tu o łamigłówkach w stylu The Turing Test), to niekiedy przywdziewają dość monstrualne szaty, gdzie np. kilkupoziomowy level opiera się na przełącznikach z początku i końca etapu.
W podobnym tonie utrzymano całą mechanikę walki i rozwoju bohatera. Przewagą Feniksa w starciach z nierzadko kilkukrotnie większymi przeciwnikami, do którego grona zaliczyć można najrozmaitsze poczwary z helleńskiej mitologii, są supermoce otrzymywane dzięki specjalnym przedmiotom należących do niegdysiejszych bohaterów – skrzydła Dedala, karwasze Dionizosa, miecz Achillesa, topór Atalanty itp. Dzięki nim Feniks posiada takie umiejętności jak możliwość latania, siłę Heraklesa (możemy ciosać w przeciwników głazami) czy strzały Apollona (kontrolowanie toru lotu pocisku).
Naturalnie, wraz z biegiem wypadków znajdujemy / dostajemy lepsze wyposażenie. Oprócz tego możemy, za odpowiednią ilość kryształów, ulepszać ekwipunek – a nawet musimy, bo w grze innego systemu progresu nie ma. Nie mamy już do czynienia z krainami podzielonymi pod względem trudności, co powoduje, że gra kieruje nas jak po sznurku. Protagonista lub protagonistka nie posiada punktów doświadczenia, a tym samym nie wbija żadnych leveli – o tym, czy przeciwnik jest za silny albo wyzwanie zbyt trudne decydujemy my sami.
Oczywiście, fabularne zadania nie powinny nam sprawiać większych trudności, jednak podczas np. swobodnej eksploracji zdarza się, że trafiamy na minibossa, który zadaje np. za dużo obrażeń lub my jesteśmy zbyt słabi i ledwie go szturchamy. Wtedy, jeśli nie chcemy utknąć w kilkugodzinnym starciu, musimy się wycofać i zdobyć większą liczbę surowca do poprawienia statystyk broni lub zbroi.
Sama walka jest, co mnie osobiście zaskoczyło, bardzo przyjemna. Dzięki wspomnianemu rozrywkowemu charakterowi i pewnej umowności całej otoczki, producenci mogli pozwolić sobie na dużo więcej swobody w kierunku nadania lekkiego sznytu z gatunku fantasy. Oprócz tego, że starcia są bardzo zręcznościowe, opierające się na unikaniu ciosów w odpowiednim momencie (lub ich blokowaniu) i wyprowadzaniu kontrataków, projektanci zostawili dużo pola na korzystanie z dodatkowych – i dość eksponowanych na przestrzeni gry – atrybutów Feniksa. Moce przydają się nie tylko, gdy trzeba strącać strzałami wredne harpie, ale gdy dużo więksi i wolniejsi przeciwnicy zbyt szybko do nas nie doskakują – wtedy śmiało można obrzucić ich gradem kamiennych pocisków. Potyczki są też dość efektowne.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler