Bleeding Edge (XBOX One)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Bleeding Edge (XBOX One) - recenzja gry


@ 07.04.2020, 00:06
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Co prawda nie równa się to komercyjnemu sukcesowi, wszak obawiam się, że gdyby nie Xbox Game Pass, dzieło to długo nie zagrzałoby miejsca na dyskach graczy (w dodatku bez takich elementów jak np. rangi, o czym piszę na poprzedniej stronie). Możliwe też, że produkt o takim modelu i systemie zarządzania potrzebny był temu abonamentowi, bo wydaje się, że dzieło od autorów Hellblade idealnie się do niego nadaje. Co ciekawe, w grze nie ma ani grama mikrotransakcji.

Mapy zaś, czyli jakby nie patrzeć kolejny kluczowy aspekt, to słodko-gorzkie doświadczenie. Stanowią to, o czym pisałem akapit wyżej, czyli świetnie zaprojektowane (pod względem artystycznym), spójne z klimatem gry przedstawienie audiowizualne. Jednak z drugiej strony ich ilość – na razie w grze są tylko trzy lokacje – oraz dość nieskomplikowana struktura powodują, że po kilku godzinach zabawy zaczyna się robić ciut zbyt nudno.

Bleeding Edge, w przeciwieństwie do innych produkcji w podobnej formule, stawia na poruszanie się całej drużyny razem, nie zaś przyznawanie graczom poszczególnych ról na mapie. Organoleptycznie sprawdziłem, że zwiedzanie mapy w pojedynkę NIGDY nie kończy się dobrze. Naturalnie, jeśli stawiamy czoła tylko jednemu oponentowi, to gdy posiadamy lepszy refleks lub jesteśmy wsparci pasywnymi buffami rozmieszczonymi na mapie (np. czasowe wzmocnienie ataków) jak najbardziej z takiego starcia jesteśmy w stanie wyjść zwycięsko. Jednak dwóch na jednego to już pewna śmierć i oczekiwanie na respawn.

Niezwykle zaś spodobała mi się sztuczka projektantów, polegająca na dynamicznym zmienianiu się niektórych reguł w trakcie meczu. Niezależnie, w którym wariancie zabawy akurat uczestniczymy (a są ich dwa – zdobywanie sektorów mapy oraz „capture the flag”, czyli w tym wydaniu zbieranie ogniw energii i dostarczaniu ich do wyznaczonych stref) w trakcie meczu mamy kilka faz. W każdej z nich nieco modyfikują się cele, ponieważ raz próbujemy przejąć dwa z trzech sektorów, następuje 30 sekund swobodnej walki, a następnie aktywowana zostaje np. tylko jedna strefa. Lub wszystkie trzy. W ten sposób rozgrywka nie koncentruje się konkretnych punktach na mapie, pozbawiając gameplay schematyczności (przynajmniej w jakimś stopniu).

Finalnie Bleeding Edge nie wypada wcale tak źle, jak początkowo przypuszczałem. Rozgrywka, co najważniejsze, jest świetnie wykonana i moim zdaniem, gdyby dodać funkcjonalności zachęcające nawet solowych graczy do grindu (chociażby pod postacią wspomnianych rang), to tytuł zdecydowanie lepiej by się przyjmował. Niemniej jednak i tak jest niezwykle satysfakcjonujący – jedyna co mi przeszkadzało, to nieco zbyt skąpy repertuar map oraz trybów, bo oprócz tego, niczego grze Ninja Theory nie brakuje!


Długość gry wg redakcji:
0h
Długość gry wg czytelników:
12h 40min

oceny graczy
Dobra Grafika:
Wizualnie styl Bleeding Edge to charakterne połączenie wizji anarchistycznej rodem z RAGE 2, tyle że bez postapokaliptycznego świata. Utrzymany w bardzo kolorowej stylistyce, przyciąga oko.
Dobry Dźwięk:
Ścieżka dźwiękowa w ferworze walki niespecjalnie odrywa od rozgrywki, a w menu głównym zbyt dużo czasu też raczej nie spędzamy. Po prostu dobrze komponuje się z tłem.
Świetna Grywalność:
Rozgrywka to bez wątpienia karta przetargowa Bleeding Edge. Ciekawie zaprojektowana z naprawdę dobrym feelingiem zadawanych ciosów i walki w ogólnym rozrachunku.
Świetne Pomysł i założenia:
Sama idea "hero shootera", będąca czymś, co jest dziś synonimem Overwatcha, tyle że z walką wręcz i umiejętnościami specjalnymi zamiast strzelaniem, to coś godnego pochwały.
Dobra Interakcja i fizyka:
Zasady rozgrywki dynamicznie zmieniają się w trakcie meczu - choć nie wywracają ogólnych celów do góry nogami, to ciekawie wpływają na przebieg spotkania i są świetnym dopełnieniem.
Słowo na koniec:
Bleeding Edge zdecydowanie jest warte poświęcenia mu kawałka swojego wolnego czasu. A nuż zostaniecie na dłużej! Coś czuję, że sporo dobroci producenci mogą szykować w darmowych / płatnych dodatkach.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Bleeding Edge (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?