W ogóle w Zombie Army 4 mamy naprawdę sporo dodatkowych – i nie powiem, tak po prostu fajnych – „ficzerów” generujących konieczność (jeśli chcemy absolutnie wymaksować ten tytuł) co najmniej kilkukrotnego przechodzenia każdej z misji. Oprócz wspomnianych wyzwań, deweloperzy wrzucili też czasowe (tygodniowe) challenge, a gdyby tego wszystkie było mało, to poza zwykłymi znajdźkami (dokumenty, okładki komiksów, „rączki”, specjalne zestawy broni) są też kultowe albumy z naklejkami – a naklejki, jak możecie się domyślić, kolekcjonujemy, wykonując określone dla każdej ze sztuk zadania.
Na szczęście nowa gra Rebellionu nie wywaliła się na tak podstawowym elemencie jak strzelanie – feeling jest nadal świetny! Wciąż dźwięk roztrzaskiwanych czaszek nieumarłych, odgłosy faszerowania ich na wpół przegniłych ciał ołowiem i oglądanie nadal efektownej „kamery śmierci” w przypadku oddania celnego strzału ze snajperki ze znacznej odległości robią robotę – jak mawia dzisiaj młodzież. Choć oprawy muzycznej sensu stricte tutaj za dużo nie ma, to grafika jeszcze się trzyma. Co prawda widać sporo niedoskonałości, to jednak nadal szybkie tempo rozgrywki i konieczność skupiania się na innych elementach skutecznie to maskują. Cieszy za to płynna, w ok. 50-60 klatkach na sekundę na Xboksie One X.
Koniec końców, choć w Zombie Army 4: Dead War dużo jest zachowawczości i po prostu jechania na sprawdzonych patentach, to tytuł studia Rebellion to po prostu dobra gra. Deweloperzy konsekwentnie realizują zasadę: jeśli coś działa, to tego nie zmieniaj. Najwyraźniej, skoro głos społeczności jeszcze nie dał o sobie znać, autorzy nie widzą konieczności wprowadzania rewolucji w formule doskonale znanej fanom serii. I jest to godna postawa, choć często krytykowana – Brytyjczycy regularnie oferują kooperacyjne strzelanki, w które nie wypada bawić się samemu, a której jednocześnie dostarczają masę zabawy. I to chyba powinna być maksyma każdego producenta gier wideo. No, może oprócz tej regularności, bo wiadomo, że materiał może się w końcu „przejeść” – kluczową sprawą jest wyczucie tego momentu.
Dobra |
Grafika: Oprawa wizualna na razie jest poprawna - w sensie nie widać żadnych rażących braków, by móc zrzucić je na przestarzały silnik. Są pewne uchybienia i sam engine już zaczyna trącić myszką, aczkolwiek w "czwórce" jeszcze tego aż tak nie widać. |
Dobry |
Dźwięk: Oprócz rzężenia nieumarłych, odgłosów łamanych kości oraz rozdeptywania wnętrzności, w Zombie Army 4 niezbyt wiele muzyki. |
Dobra |
Grywalność: Zabawa samemu jest nadal satysfakcjonująca, jednak gra od pierwszych chwil krzyczy: "znajdź jakichś ziomali i pograjcie razem!". W ten sposób rekomenduję testować Zombie Army 4. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Kooperacyjna sieczka zombie-nazistów to nadal wdzięczny temat - formuła na tyle uniwersalna, że jeszcze nie przyprawiła autorów o ból głowy. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Tytuł oferuje mnogość - przez duże M - sposobów na urozmaicenie rozgrywki licznymi wyzwaniami, znajdźkami, challengemi czasowymi itd. |
Słowo na koniec: Zombie Army 4: Dead War przynosi sporo frajdy, gdy gramy solo, aczkolwiek to kooperacyjny shooter stworzony z myślą o zabawie kilku osób jednocześnie. Ponadto z bardzo uniwersalnym tematem, jakim są nieumarli - patent do wykorzystania dosłownie wszędzie i w każdym uniwersum (co pokazało chociażby Red Dead Redemption z dodatkiem Undead Nightmare). |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler