Star Wars Jedi: Upadły Zakon (XBOX One)

ObserwujMam (2)Gram (1)Ukończone (2)Kupię (0)

Star Wars Jedi: Upadły Zakon (XBOX One) - recenzja gry


@ 30.11.2019, 00:33
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Takiej gry akcji w uniwersum Gwiezdnych Wojen już dawno nie było. Przyznam, że zacząłem powątpiewać w to, że kiedykolwiek jeszcze coś podobnego dostaniemy.

Star Wars Jedi: Upadły Zakon – tego mi było trzeba! Przyznam szczerze, iż nie wierzyłem już w to, że kiedyś dostaniemy jeszcze solidną grę w uniwersum Gwiezdnych Wojen, oferującą rozbudowaną kampanię dla jednego gracza. Choć nie mamy do czynienia z kontynuacją kultowego Star Wars Knights of the Old Republic, dzieło Respawn Entertainment przyjmuję z otwartymi rękoma i z nadzieją patrzę w przyszłość, licząc na kontynuację, a być może nawet serię solidnych gier nawiązujących do świata wykreowanego przez George’a Lucasa.

Zacząć wypada od tego, że Upadły Zakon jest tytułem w 100% dedykowanym jednemu graczowi. Za jego opracowaniem stoi studio Respawn Entertainment, ale na czele ekipy deweloperów był niejaki Stig Asmussen, czyli człowiek odpowiedzialny za God of War III, a także wiele różnych elementów odsłon poprzednich tego wyśmienitego mitologicznego cyklu. Widać, słychać i czuć to na każdym kroku. Wiadomo że nie mamy do czynienia z kolejnymi przygodami Kratosa, ale mimo wszystko inspirację bogiem wojny widać w wielu obszarach. Jest tu też sporo naleciałości z serii Dark Souls, opracowanej przez From Software.

Głównym bohaterem Star Wars Jedi: Upadły Zakon jest niejaki Cal Kestis – niegdysiejszy Jedi, a konkretniej padawan, któremu udało się przetrwać czystkę zakonu, jaką zainicjowało Imperium pod koniec trzeciego epizodu filmowego cyklu Gwiezdnych Wojen. Kestis był wówczas młodym chłopakiem. Zagładę Jedi udało mu się przetrwać, ale niestety związane jest to z bezustannym ukrywaniem się. Nikt nie może wiedzieć o tym, że młodzieniec jest rycerzem Jedi, natychmiast ruszyliby za nim bowiem inkwizytorzy zakonu. Tak też niestety się stało, gdy Cal wykorzystał moc, by uratować swojego przyjaciela. Na jego tropie natychmiast pojawiła się wówczas niebezpieczna Druga Siostra i jej wierna gromada popleczników.

Sytuacja wygląda krytycznie, kiedy nagle protagonista otrzymuje pomoc od kobiety o imieniu Cere – okazuje się, że ona także przetrwała czystkę, a jej celem stała się odbudowa zakonu Jedi oraz walka z potężnym Imperium. Kestis staje się członkiem jej dotychczas dwuosobowej załogi i cała trójka zaczyna krążyć po okolicznych planetach na pokładzie statku Modliszka, eliminując szturmowców i próbując znaleźć przedmiot zwany holokronem. Mistrz Jedi o imieniu Eno Cordova zapisał na tym tajemniczym przedmiocie namiary na osoby wyczulone na moc. Za ich pomocą Cere i Cal chcą odbudować starożytny zakon. Problem tkwi jedynie w tym, że o tę samą listę walczy Imperium.

Po krótkim wstępie i opanowaniu wszystkich podstawowych mechanik rozgrywki, ruszamy na pierwszą planetę – Bogano. To na niej poznajemy ogólny plan działania, który następnie realizujemy przemierzając kilka kolejnych globów. Już w strukturze map widać, że deweloperzy wzorowali się na cyklu Dark Souls. W rezultacie mamy do czynienia z rozbudowanymi miejscówkami, przepełnionymi skrótami oraz zazębiającymi się korytarzami. Mapy opracowano genialnie! Nie boję się użyć tego słowa. Każda jest unikatowa i świetnie przygotowana. Początkowo można się nieco pogubić, ale z czasem łatwo opanować podstawowe korytarze i rozpocząć poszukiwania alternatywnych dróg progresji.

Warto w tym momencie wspomnieć, że Star Wars Jedi: Upadły Zakon nie jest grą z otwartym światem. Choć jest tu sporo różnych skrótów i alternatywnych dróg postępu, do celu najczęściej prowadzi tylko jedna ścieżka – przynajmniej początkowo, kiedy nie dysponujemy jeszcze wszystkimi umiejętnościami Jedi i ograniczeni jesteśmy do miecza świetlnego oraz zdolności pozwalającej nam spowolnić dowolny przedmiot w ruchu. Dzięki temu możemy np. przejść obok szybko wirujących łopatek wentylatora, lub zmniejszyć nieco prędkość nacierającego na nas szybkiego zwierzęcia. Niby niedużo, ale zawsze coś.


Screeny z Star Wars Jedi: Upadły Zakon (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
1 kudosGuilder   @   10:37, 02.12.2019
Fajnie, że znowu dostaliśmy przyzwoite singla w uniwersum Gwiezdnych Wojen - takich nigdy za dużo.
Jedna rzecz mnie tylko gryzie - po kiego grzyba wciskają te fabuły pomiędzy III a IV epizodem? Tam już nie ma wiele miejsca na to, by to zgrabnie wpleść w filmową sagę. A wziąwszy pod uwagę, że stara republika została założona kilka tysięcy lat przed wydarzeniami z filmów, jest mnóstwo niezłego materiału, pod który się można podczepić.
1 kudosgajda1000   @   16:11, 02.12.2019
W końcu nowa gra, mechaniką podchodząca pod single playerowe hity z konsol, dostępna na PC. Chcę kupić.