Przebudowie uległo również osiedle. W tegorocznej części NBA 2K nie stanowi już centrum dowodzenia, po którym musimy biegać w tę to we w tę, by najpierw rozegrać trening, później mecz, następnie odwiedzić fryzjera i sklep z ciuchami, a na końcu trafić na boisko od ulicznego basketu. Teraz operacje tego typu – jak przenoszenie się np. na halę treningową czy odpalenie nowego meczu w lidze – wykonujemy poprzez kliknięcia w odpowiednim menu. Na osiedle zaś przenosząc się po to, by, jak wspomniałem, zajrzeć do barbera czy kupić nowe ciuchy lub rozegrać mecz w parku.
Sporo nowości pojawiło się też w trybie MyGM – prowadzimy w nim zespół ale jako trener vel menadżer, nie zaś zawodnik. Ciekawostką jest fakt, że teraz osobne miejsce w menu zyskał kreator postaci. Możemy zrobić kilka archetypów na różne pozycje, a później wykorzystać któryś z nich do zaimportowania do obu trybów – MyCareer oraz właśnie MyGM. Dzięki temu nasz bohater jest jednocześnie także prowadzącym jeden z zespołów ligi NBA.
W każdym razie MyGM w tym roku uzyskał punkty akcji, które mogą być znane fanom turowych strategii jak np. Wasteland 2. Na każdy tydzień mamy konkretną liczbę tychże punktów, a wykorzystujemy je na np. rozmowy z zawodnikami, treningi, zgrupowania i pozostałe rzeczy, które leżą w kompetencjach trenera. Zwiększono również nacisk na rywalizację między graczami – w ramach tego trybu dostajemy wariant rozgrywek, w którym pojawia się tablica z wynikami innych graczy, co ma zachęcić do stawania w szranki. Oprócz tego doliczyć można również zadania krótkoterminowe oraz długodystansowe kierowane w naszą stronę od zarządu. Istotnym czynnikiem jest tutaj utrzymywanie chemii w drużynie, by zawodnicy ze sobą odpowiednio współpracowali, a także zadowalanie gości z białymi kołnierzykami siedzącymi kilka pięter wyżej.
Finalnie, jak możecie z powyższego tekstu wyliczyć, zmiany dotknęły rozgrywkę. Prawdopodobnie jednak nie tak, jak fani ewolucji by sobie tego życzyli. Sporym modyfikacjom uległ menadżerski tryb MyGM, trochę mniej zmieniono w MyCareer, tylko delikatnie liźnięto sam gameplay. Oczywiście temat NBA 2K20 – jak zresztą co roku – nakręcany jest przez szum związany z mikrotransakcjami, których tu nie brakuje. Jednakowoż wydaje mi się, że zamieszanie jest nieproporcjonalne do faktycznej skali tego zjawiska. Tutaj jednak nie narzucam nikomu własnego zdania – jak niejednokrotnie wspominałem, oba poglądy są trafne, apeluję jednak o zachowanie umiaru.
Świetna |
Grafika: Zawodnicy pocą się tak samo albo i nawet bardziej niż na grafikach promujących poprzednią część. Jest zatem świetnie! |
Świetny |
Dźwięk: Ścieżka dźwiękowa z sezonu na sezon zbiera najpopularniejsze - i te ciut mniej popularne - kawałki z gatunków rap, r&b oraz soul i umieszcza je na jednej składance. Sprawdza się za każdym razem. |
Świetna |
Grywalność: Gameplay nadal daje satysfakcję i jest po prostu świetny - animacje zawodników, sposób poruszania, wykrywanie kolizji itd. Gra w wirtualną koszykówkę sprawia frajdę. Smucą jednak minimalne modyfikacje względem NBA 2K19, a od lidera wymaga się ciut więcej. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Studio Visual Concepts produkując NBA 2K20 kierowało się prostą zasadą - jeśli coś działa, nie należy tego zmieniać. Z tym że wirtualna rozrywka to tak niewdzięczna gałąź przemysłu rozrywkowego, że stagnacja nie wchodzi tutaj w grę. Przyszłoroczna część powinna zaoferować graczom coś więcej niż tylko przeniesienie sprawdzonych rozwiązań. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Nic od NBA 2K19 i NBA 2K18 się nie zmieniło. |
Słowo na koniec: NBA 2K20 jest po prostu dobre - tak samo jak NBA 2K19 i NBA 2K18. Z czasem jednak przenoszenie sprawdzonych rozwiązań przestanie się sprawdzać, trzeba więc wyposażyć gameplay w coś nowego. Świetną robotę robi seria FIFA, w tej części np. angażując do gry uliczną wersję piłki. Problem z tym, że seria od 2K Games i Visual Concepts tego typu rzeczy zrobiła już dawno temu. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler