Co prawda spotykamy, a i owszem, przerywniki filmowe. Niemniej jednak pojawiają się, kiedy jest taka potrzeba, by zwizualizować jakieś najważniejsze wydarzenia. Z drugiej strony dobrze, że nie widzimy ich zbyt często, bo występy naszego niemego bohatera tylko irytują.
Tutaj „jedynka” oraz „dwójka” generalnie idą tą samą drogą. Zarówno niemego protagonisty, jak i schematu rozgrywi. W przeciwieństwie do klimatu zwiedzanego miasta. Waszyngton to zupełne przeciwieństwo Nowego Jorku. Zarówno pod względem pory roku – tym razem trafiło nam się lato – jak i architektury. Koniec z wąskimi przejściami pomiędzy kamienicami i tylko okazjonalnymi wyjściami na nieco szersze ulice. W „dwójce”, to właśnie na kilkupasmowych alejach spędzimy sporą część gry. Na szczęście nie musimy obawiać się ascetycznych krajobrazów, ponieważ autorzy zadbali o dokładne wypełnienie świata klimatycznymi dodatkami – co chwilę mijamy stworzone barykady, walające się dookoła śmieci, kubły, a także głównego aktora: naturę przejmującą stery.
A mówiąc bez mała, wrogowie wszelacy to naprawdę szczwane bestie! Sztuczna inteligencja napędzająca naszych nieprzyjaciół to jeden z ciekawszych algorytmów, które widziałem na przestrzeni kilku lat w grach wideo. Oczywiście popełniają wiele błędów, nie próbując nawet imitować zachowania prawdziwego człowieka, ale przede wszystkim wykorzystują potencjał otoczenia do częstego i regularnego flankowania pozycji gracza, a także bezpardonowego szturmu! Co jest niekiedy podwójnie bolesne, ponieważ zmieniony system leczenia się, zajmuje kilka dobrych sekund (musimy wymienić metalową płytkę w kombinezonie) i w tym czasie jesteśmy kompletnie bezbronni.
Same misje, o czym wspomniałem, relatywnie nieczęsto rozgrywają się właśnie w takich urbanistycznych sceneriach. Dużo więcej czasu spędzimy na wchodzeniu do konkretnych budynków i czyszczeniu poszczególnych pięter z wrogich jednostek. Co naturalnie zawsze jest regułą, aczkolwiek dużo zadań pobocznych, o wiele krótszych, zmienia nieco scenerię. Pozwalają w dużej mierze na odetchnięcie świeżym powietrzem.
Główne questy zaś cieszą oko przede wszystkim różnorodnością zaprojektowanych lokacji – studia telewizyjne, laboratoria, podziemne hale przemysłowe z zaawansowaną technologią, długo by wymieniać. Zwiedzamy sporo, ale też zachwycamy się kunsztem artystów z Ubisoftu, bo odwalili naprawdę kawał dobrej roboty. Na pewno pod tym względem nie można powiedzieć, że The Division 2 kseruje „jedynkę” lub jest nudne czy monotonne.
Słowa te jednak mogą wypowiedzieć soliści, którzy grając dzieło Ubisoft Massive liczyli na coś więcej, niż „głupi grind”. Formuła „strzelanko-zbieranki” zobowiązuje i pod względem rozgrywki tutaj zaskoczeń nie ma – chodzi przede wszystkim o nieustanną strzelaninę i podnoszenie przedmiotów opuszczanych przez zabitych. Ale i nie tylko, wszak dużo więcej i ciekawiej jest w np. specjalnych skrzyniach po m.in. przejęciu punktu kontrolnego. Ogólnie skrypty nie szczędzą lootu, co wad raczej nie ma, wszak sprzedanie niepotrzebnych gratów pozwala zainwestować w coś lepszego od handlarzy w osadach! Do tego każdy z przedmiotów ekwipunku pochodzi z jakiejś firmy i skompletowanie takiego zestawu daje nam dodatkowe bonusy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler