
Metro: Exodus od ukraińskiej ekipy 4A Games już od pierwszej zapowiedzi podczas targów E3 w 2017 roku jawił się efektownie, nie dziwi zatem finalna jakość dzieła. Trzecia część cyklu liniowych strzelanek pierwszoosobowych, których akcja została osadzona w nieczęsto spotykanych w popkulturze realiach moskiewskiego metra, to nie tylko najbogatsza, najefektowniejsza, najbardziej dopracowana i dopakowana zawartością odsłona serii, lecz przede wszystkim dzisiejszy wyznacznik FPS-ów z naprawdę kapitalnym feelingiem strzelania! Uczcie się, panowie deweloperzy, jak robić strzelanki od naszych wschodnich sąsiadów!
Tytuł ten to też pewnego rodzaju książkowy przykład na to, jak po prostu wykonać dobrą kontynuację. W Exodus w warstwie mechaniki czy rozgrywki nie widać zgrzytów, co może zaskakiwać w kontekście kraju pochodzenia gry. Niemniej musicie uwierzyć mi na słowo – mimo iż przy ocenie końcowej nie widnieje „genialna”, to zapewniam Was, że nowym Metrem rozczarujecie się wyłącznie wtedy, gdy oczekiwać będziecie kucyków Pony. Innymi słowy – nie ma szans!
Powyższe akapity mogą sugerować, że w Metro: Exodus nie ma takiej rzeczy, którą bym się nie zachłysnął. Spokojnie, ostudzę nastroje, niedociągnięcia również istnieją, aczkolwiek nie na tyle poważne, by nie chłonąć klimatu postapokaliptycznej Rosji całym sobą i bez reszty wsiąknąć w podróż w głąb niegdysiejszego, a dziś kompletnie zdewastowanego, imperium.
Historia znów pozwala nam włożyć buty Artioma (przy zapisie alfabetem łacińskim „io”, nie zaś „em”, co jest powszechnym błędem imienia protagonisty), tym razem jednak w nieco innej roli niż zbawcy metra. Fabuła rozpoczyna się w jakiś czas po finale Metro: Last Light – przy czym kanoniczne jest „dobre zakończenie”, możliwe do odblokowania wedle kilku dość restrykcyjnych kryteriów postępowania. W tym miejscu nie jesteśmy w stanie uniknąć spoilerów, więc uważajcie!
.:: Początek spoilerów ::.
Bitwa o schron D6 została wygrana dzięki pomocy młodego Cienia, którego Artiom przez większość gry ścigał, w końcówce zaś – pozwalając mu żyć – ocalił jego gatunek dzięki uwolnieniu zahibernowanych w zamkniętej do tej pory komorze rodaków. Zaczynamy zatem obrośnięci legendą, jako „ten, kto wygrał bitwę o D6” i swoisty celebryta, zarówno wśród Spartan, jak i mieszkańców podziemnych tuneli.
Choć nie do końca ma to wpływ na finalną ocenę, to nie mogę odpuścić i nie poskarżyć się na niekonsekwencję scenarzystów, zwłaszcza pomagającego przy scenariuszu autora książkowego oryginału, Dmitrija Głuchowskiego! Otóż o ile „dwójka” formalnie zakończyła się poświęceniem Artioma i wysadzeniem D6 (i Exodus korzysta z zakończenia o wiele rzadszego, bo dobrego), o tyle to właśnie zły finał „jedynki” napędzał historię w Last Light, przez co projektanci z każdą kolejną grą z serii Metro działali na przekór graczom, wybierając zakończenie wedle własnego kryterium.
.:: Koniec spoilerów ::.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler