A skoro o wyposażeniu mowa – projektanci mimo wszystko uszczknęli nieco z modnego dzisiaj oferowania w swoich strzelankach czy przygodowych grach akcji elementów RPG-owych. I tak w Exodusie na plecach dźwigamy plecak będący podręcznym warsztatem, dzięki któremu w trakcie eksploracji możemy dorobić sobie amunicji (ale tylko o wiele gorszej od normalnych pocisków: chałupniczych, metalowych kulek), zamontować znalezione lub zabrane z pukawek oponentów ulepszenia, czy też w nagłej potrzebie dorobić kilka apteczek oraz filtrów.
Naturalnie potrzebujemy do tego odpowiednich surowców – tutaj z pomocą przychodzą tylko dwa ich typy. Pozyskujemy je ze znajdowanych w całym świecie elementów otoczenia, a także jak wspomniałem, z rozmontowywanych giwer nieprzyjaciół. Do tego im więcej korzystamy z danego rodzaju broni, tym szybciej ulega on zabrudzeniu, przez co w trakcie wymiany ognia potrafi się częściej zacinać i sprawiać kłopoty. Rozwiązaniem jest odwiedzanie stacjonarnych warsztatów rozlokowanych na całym obszarze danej lokacji, gdzie możemy po prostu ją wyczyścić.
W trakcie zabawy znajdujemy nie tylko klasyczne już strony z notatkami, dodatkowo budującymi narrację odwiedzanych miejsc, ale również tak symboliczne dla marki Metro pocztówki – wszystko to pełni rolę znajdziek. Co ważne, do tego grona w nieco bardziej utylitarystycznej formie dołączyły ulepszenia dla samego bohatera. Pancerz Artioma możemy w tej części poddawać modyfikacjom, montując do np. kamizelki dodatkowe pasy na amunicję, lepszy hełm, wydajniejszą maskę przeciwgazową etc. Najciekawsze jest to, że wcale nie musimy pompować naszego gieroja, by mierzyć się z coraz potężniejszymi przeciwnikami, a każdy upgrade jest opcjonalny – musimy go po prostu znaleźć, a główna ścieżka prowadzi nas może przez połowę dużej lokacji.
Oznacza to, że producenci mocniej niż w 2033 czy Last Light premiują nas za skradankowe podejście do rozgrywki. W tamtych częściach nagrodą było przede wszystkim nowe zakończenie, tutaj zaś przez nas styl rozprawiania się z przeciwnikami wpływamy na faktyczny stan osobowy naszej drużyny. A przez całą, w moim przypadku 22-godzinną, kampanię, nie odczułem faktu bycia wcale lub źle nagradzanym przez to, iż cały etap skończyłem bez ani jednego trupa! Wręcz przeciwnie, uczucie jest tym lepsze, bo Metro: Exodus jest naprawdę trudne.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler