
Kolejna Forza Horizon po pełnoprawnym Motorsport to już tradycja. Ale za to jaka! Czwarta część najpierw spin-offu, dziś można rzec, że pełnowymiarowego odłamu rodziny Forza, bezapelacyjnie zachwyca. I przyciąga do ekranu nawet tych, którzy przy grach wyścigowych raczej nie mają w zwyczaju spędzać dziesiątek godzin!
Forza Horizon 4 ponownie wrzuca nas w wir festiwalowej zabawy. Tym razem jednak nie dorabia do tego żadnej filozofii – scenariusz, jaki by nie był w zwykłej wyścigówce, polega najpierw na zdobyciu odpowiedniego poziomu reputacji, by zostać wpisanym na specjalną listę Horizon. Gdy już się nam to powiedzie, następnie przystępujemy do batalii o kolejne punkty w ramach pełnoprawnego członkostwa na tytułowej imprezie!
Tym, co najbardziej zachwyca w grze studia Playground Games (oczywiście dzieło powstało we współpracy z ojcami marki, Turn 10), nie jest jednak fabuła, a środowisko, w którym projektanci postanowili umiejscowić swoje dzieło – Wielka Brytania. We wszystkich porach roku! Zarówno wiejskie drogi, kompletnie pozbawione asfaltu, jak i typowe brytyjskie miasteczka (oczywiście w odpowiedniej skali – nie spodziewajmy się Londynu czy innej ogromnej aglomeracji!)!
Na tym modelu, a więc zmieniającej się pogodzie, oparto również rozgrywkę. W pierwszym etapie gry, stanowiącym swoisty samouczek (całkiem spory, bo blisko 7-8 godzinny), nadrzędnym zadaniem jest zdobycie określonej liczby punktów wpływu, czyli czegoś w rodzaju rozpoznawalności – im popularniejsi jesteśmy, tym lepiej dla nas. Wspomniane punkty wpadają naturalnie za wygrywane zawody, ale również za wbijanie poszczególnych odznak – dotyczą one awansowania w rankingach poszczególnych typów wyścigów, ale również szeregu pobocznych aktywności, takich jak powiększanie kolekcji aut, umiejętności ich tuningowania czy też wykonywania akrobacji.
Kiedy już przekroczony nałożony przez grę limit punktów wpływu, wtedy możemy wziąć udział w specjalnych zawodach pokazowych, będących swego rodzaju… właściwie to nie było nigdy wcześniej czegoś takiego! Zmagania polegają na nierównej walce człowieka – nas – z pojazdem/maszyną z kompletnie innej kategorii wagowej. Co powiecie na ściganie się z pociągiem? Albo poduszkowcem? Motocykliści wydają się najnormalniejsi w tej stawce.
Jednak tego typu urozmaicenia są mało znaczącym – acz niezwykle klimatycznym i budującym nieprzeciętny klimat gry – epizodem w staraniach o bycie najlepszym kierowcą na brytyjskiej ziemi. Po niecodziennych przygodach związanych z etapem pokazowym znów dostajemy ten sam limit, by tym razem przejść do nowego sezonu – a nowy sezon to nowa pora roku. W ten sposób otrzymujemy singleplayerowy (co jest dość znaczące z kontekście dalszych rozważań) wstęp do prawdziwych zmagań w Forza Horizon 4.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler