
Czasy, kiedy firma Electronic Arts stawiała na świeże pomysły i nowe, wysokobudżetowe marki już raczej bezpowrotnie odeszły. Pamiętamy chociażby 2008 rok, kiedy na rynku pojawiły się Dead Space czy Mirror’s Edge, 2009 z Dragon Age: Początek, 2010 zaś z rebootem Medal of Honor; 2011 stał pod znakiem rodzimego Bulletstorma, a w 2012 mieliśmy Kingdoms of Amalur: Reckoning. Jaskółką nadziei na powrót lepszego jutra wydaje się być Fe!
EA poczuło krew po wybitnym sukcesie Unravel sprzed dwóch lat. I choć pomysł na wspieranie niezależnych twórców w ich niecodziennych koncepcjach to nie to samo co IP oznaczane jako „AAA”, to zawsze lepsze to niż nic. Później przyszły targi E3 w 2016 roku i impreza EA Play. Tam właśnie przedstawiono pierwszą grę w programie EA Originals, a więc konstrukt wymieniony na początku akapitu – omawiane właśnie Fe.
Produkcja niezależnego studia Zoink Games poszczycić może się przede wszystkim pomysłem oraz wykonaniem. Mamy bowiem lisopodobnego (lub wilkopodobnego, w zależności od interpretacji) stworka, w którego oczywiście wciela się gracz. Środowisko pełne jest rozmaitych istot – jedne są bardziej agresywne, inne mniej, a ze wszystkimi komunikujemy się za pomocą śpiewu.
Śpiew, tudzież pewna linia melodyczna wydobywająca się z ust naszego bohatera, dzieli się zasadniczo na kilka rodzajów. Nie zwabimy jednego zwierzęcia typem dźwięku, którego on nie rozumie, więc czasami możemy (acz nie musimy – może z drobnym wyjątkiem) wracać do odwiedzonych wcześniej miejsc.
Fonetyczne umiejętności nabywamy wraz z progresem w poznawaniu fabuły. Ta jest zaskakująco – jak na trójwymiarową zręcznościówkę – głęboka i angażująca. Aby uniknąć niepotrzebnych spoilerów zaznaczę tylko, że całość sprowadza się do walki dobra ze złem, kiedy złymi są przedziwni „uciszacze” krainy, wyglądający trochę jak przybysze z obcej planety, którzy przybyli by zniszczyć znaną nam cywilizację.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler