Rozpoczynając przygodę nie możemy od tak przemieścić się w dowolny region na mapie, z uwagi na fakt, że poruszają się tam dużo lepsze i wytrzymalsze jednostki - vide strażnicy na np. 20 poziomie doświadczenia. Przez to nowy Assassin’s Creed jeszcze bardziej dotarł do znanej nam dzisiaj definicji gry z otwartym światem, co moim zdaniem jest fantastyczne, z uwagi na to, iż za tym idzie jeszcze coś, co powinno być w rodowodzie tej serii od samych początków, a jednak poszło w zupełnie innym kierunku. Mianowicie chodzi o skradanie się.
Skrytobójstwo, które tożsame jest z charakterem bractwa asasynów, nigdy nie było prostsze i bardziej satysfakcjonujące! Uwarunkowane jest to przez wspomniane wcześniej pójście w sandboksa totalnego, w którym wejść np. do strzeżonego fortu możemy w dowolnym – dosłownie – miejscu! Wiąże się to z jednym, ale za to dość znaczącym, minusem – spłyceniem modułu wspinaczki. Skończyło się kombinowanie ze zwykłym wejściem na punkt synchronizacji, szukaniem odpowiednich (czytaj: wystających) kamieni lub podestów.
Osobnym, wartym podjęcia go w odrębnym akapicie, jest temat świata! Egipt, to, jeśli ktoś nie uważał na lekcjach geografii, nie jest kraj wypełniony jedną wielką pustynią! Egipt odwzorowany w Assassin’s Creed: Origins to pełen życia, targowisk, dzikich zwierzą, a także niesamowitych krajobrazów kraj, w którym po zjechaniu z wydmy możemy znaleźć się w lokacji zdominowanej przez bujną roślinność i wręcz bagienne terytoria wypełnione krokodylami. Ciekawostką z pewnością jest tryb fotograficzny, pozwalający robić naprawdę niezłe screenshoty! Również i ścieżka dźwiękowa nie odstaje od ogólnej jakości, oferując podkład co najmniej tak klimatyczny, jak szanty z Black Flag! Ja z przyjemnością usiadłem do pisania tej recenzji przy brzmieniach oficjalnego soundtracku z Origins i długo nie będę się z nim rozstawał.
Podsumowując, Assassin’s Creed: Origins z całą pewnością jawi się jako rewolucja w serii – nie podlega to żadnym wątpliwościom! Przeprojektowano praktycznie całe fundamenty, które kiedyś stanowiły o potędze tego cyklu, zaś w ostatnich latach stanowiły synonim zacofania i braku postępu. Dynamiczna, wymagająca (wreszcie!) walka, sporo cRPG-owych mechanik, ekwipunek i możliwość wymiany poszczególnych elementów uzbrojenia, a także świetnie wykonany wirtualny Egipt, łącznie z kapitalną muzyką – to niewątpliwe zalety tej produkcji. Z wad godna wyróżnienia jest chyba tylko uproszczona wspinaczka. Jest ona jednak niejako bezpośrednią przyczyną innego, nie wiem czy nie największego, plusa – wreszcie funkcjonującego jak należy skradania się. Tak czy owak mamy do czynienia z krokiem milowym dla dalszego funkcjonowania marki! Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych jej odsłon.
Świetna |
Grafika: Śliczny i różnorodny Egipt to drugi mój ulubiony setting w tej serii! |
Świetny |
Dźwięk: Ścieżkę dźwiękową z Origins stawiam na równi z najbardziej klimatyczną w historii całej marki - tą z Assassin's Creed IV: Black Flag. |
Genialna |
Grywalność: Sam główny wątek zajmuje ok. 30 godzin - i to bez czyszczenia mapy! A dodajmy do tego mnóstwo znaczników dla wielbicieli spędzania w takim otwartym świecie setek godzin, a wyjdzie nam tytuł na wiele wciągających wieczorów. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Zmiany w rozgrywce były konieczne dla jakiegokolwiek dalszego egzystowania tego cyklu. I doczekaliśmy się ich, co skutkuje naprawdę wysoką jakością. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Wirtualny Egipt został wypełniony niemal taką samą ilością znaczników, co w Wiedźminie 3. A to powinna być wystarczająca rekomendacja. |
Słowo na koniec: Assassin's Creed: Origins to prawdziwy powiew świeżości w serii, który po prostu musiał nadejść, bo inaczej marka mogłaby umrzeć w strasznych męczarniach. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler