Kiedy myśleliście, że odejście Kena Levine i rozłam w Irrational Games to koniec marki BioShock, na scenie pojawia się Arkane Studios i prezentuje światu nową odsłonę Prey – ani dwójkę, ani remaster, ani remake. Jest „bioshokowo”, „systemshokowo” i w ogóle tak, jak chcieliby tego fani obu serii, czyli nieliniowo i klimatycznie!
Prey miało bardzo ciężką drogę w drodze na półki sklepowe. Od 2006 roku, kiedy ukazała się de facto „jedynka”, druga odsłona zmieniała swe oblicza, niczym kandydatów młoda panna na wydaniu, a ostatecznie włodarz praw do marki, firma Bethesda Softworks, zdecydował się o zawieszeniu projektu i oddaniu sprawy w ręce ludzi odpowiedzialnych m.in. za bardzo udany cykl Dishonored. Prawdopodobnie była to jedna z lepszych decyzji zarządu tej spółki, ponieważ gra jest wyborna!
Historia pozwala nam poznać losy Morgana Yu (na początku możemy zdecydować się na jego damską lub męską wersję, żeby żaden fan nie poczuł się pokrzywdzony!), który wraz z bratem Aleksem kieruje kosmicznym statkiem Talos 1 i stoi za projektem neuromodów – specjalnych wszczepów poprawiających ludzkie zdolności motoryczne i umysłowe. Z niewiadomych powodów Morgan w pewnym momencie traci swą świadomość i za każdym razem powtarza jeden dzień swojego życia, który poświęcony jest na różnego rodzaju testy. Wszystko ma swój koniec, kiedy na pokładzie – ze specjalnych pomieszczeń laboratoryjnych – uwalnia się Tyfon, czyli tutejsza, obca materia, potrafiąca wykreować naprawdę paskudne maszkary.
Do walki stajemy całkowicie nieuzbrojeni – stwierdzenie to tyczy się nie tylko faktycznego stanu rzeczy, a więc braku odpowiedniego ekwipunku, przez co nawet mimy, czyli podstawowe tyfonowe pokraki, stanowią dla nas zagrożenie, ale również motywów stojących za działaniami Morgana. Przez fakt, że zaimplementowane neuromody zostały nam usunięte (jest to powód utraty pamięci), startujemy z kompletną amnezją, a kierowani jesteśmy przez zaawansowaną sztuczną inteligencję – January – którą na dodatek sami stworzyliśmy, zanim w ogóle doszło do opisanych wyżej wydarzeń!
Koniec końców patent, który zastosowali projektanci ze studia Arkane, doskonale się sprawdził. Historię w grze poznajemy bowiem poprzez środowisko, a więc dzięki audiologom, notatkom, e-mailom, fragmentom gazet czy nawet wystrojowi! Prey na tym polu robi doskonałą robotę – skojarzenia z BioShockiem są jak najbardziej słuszne, bo zresztą i cała produkcja jest w ten sposób stworzona, czerpiąc najlepsze elementy jeszcze z kilku innych marek, co szanuję i stawiam ten punkt w kolumnie na plus!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler