Dead Rising 4 (XBOX One)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Dead Rising 4 (XBOX One) - recenzja gry


@ 20.12.2016, 14:33
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Jest dobrze, ale fani serii mogą poczuć znużenie. Po raz kolejny dostajemy bowiem mniej więcej to samo.

Dead Rising to seria, która swe początki ma na konsolach poprzedniej generacji. Właśnie wtedy na rynku pojawiła się unikatowa pod wieloma względami „jedynka”. Oferowała ona niespotykane hordy umarlaków, a ponadto wszystkie czynności w grze robiliśmy pod presją ciągle uciekającego czasu. Nieważne czy musieliśmy kogoś uratować czy może zniszczyć jakąś instalację, zawsze na ekranie widoczny był licznik, odmierzający czas pozostały do tego, aby daną robótkę wykonać. W przypadku „czwórki” z licznika zrezygnowano (choć nie tylko z niego), pozostało jednak wszystko to, co tygryski lubią najbardziej – mniej więcej, o czym poniżej.

Dead Rising 4, bo o nim mowa, to gra akcji, hołdująca mechanice rozgrywki zapoczątkowanej na Xboksie 360. Główny bohater, ponownie Frank West – powraca do miasteczka Willamette w stanie Colorado – a tam zastaje tabuny łażących wolno (i powoli) umarlaków. Nie pozostaje mu więc nic innego, jak zakasać rękawy, pochwycić cokolwiek dostrzeże w pobliżu, a potem rozpocząć radosne, niczym nieskrępowane wybijanie poczwar.

Mimo że początkowo wydawać się może, iż mamy do czynienia z tępą siekanką, w rzeczywistości tak nie jest. Deweloperzy na potrzeby projektu przygotowali bowiem zaskakująco rozbudowany wątek fabularny. Jest całkiem intrygująca otoczka, są ciekawe postaci niezależne oraz spora grupa unikatowych szaleńców, czekających tylko na to, aby nas ukatrupić. Odrobinę zabrakło mi w tym wszystkim satyrycznego klimatu, tak charakterystycznego przede wszystkim dla trójki, ale w ogólnym rozrachunku pod względem fabularnym nie sposób narzekać.

Świetnie przygotowano również system rozwoju głównego bohatera. Choć za pomocą punktów umiejętności nadal można poprawić m.in. jego krzepę czy wytrzymałość na przyjmowanie obrażeń, nie o takim rozwoju piszę. Znacznie istotniejszy jest w tym przypadku crafting znalezionych gratów. Nie jesteśmy bowiem skazani na zwykłą kosiarkę, czy klasyczny wózek do golfa. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zamontować do takiego wózka jakieś inne ustrojstwa, dzięki czemu zacznie on np. razić prądem pobliskich przeciwników. Szczytem techniki jest natomiast specjalny egzoszkielet. Frank może go zarzucić na plecy, a następnie z jeszcze większą skutecznością, dorównującą Hulkowi, eliminować oponentów. Oczywiście nie jest tak, że łączymy wszystko na dowolnych zasadach. Potrzebne są do tego specjalne schematy. Tych na szczęście jest mnóstwo.

Nie brakuje również przeróżnych znajdziek, dodatkowych aktywności, misji głównych oraz pobocznych. Niezależnie od tego co robimy, a zawartości jest tu bez liku, bezustannie musimy liczyć się z napierającymi ze wszystkich stron umarlakami. Z nimi niestety związany jest największy problem Dead Rising 4. Ilość trupów jest zatrważająca, to nie ulega wątpliwości, ale nie stanowią oni większego zagrożenia. W grze zastosowano system szybkiego leczenia, a zatem zjedzenie czegokolwiek błyskawicznie przywraca utracone siły witalne. Zaraz na początku zainwestować można w większy „plecak” na żarcie, a ten sprawi, że naprawdę niełatwo będzie nam zginąć. Podczas ponad 20 godzin obcowania z projektem straciłem życie raptem kilka razy: dwa przez wybuch (moja wina), raz przez ogień (częściowo moja wina), a dwa kolejne razy bo dobrały się do mnie zombiaki.

Poziom trudności to dość znaczący problem. Nie da się go też w żaden sposób podkręcić (skaluje się automatycznie, kiedy gramy w coopie), a w rezultacie po pewnym czasie trupy nie podnoszą nam już adrenaliny, a stanowią tylko przeszkadzajkę na drodze do kolejnego punktu nawigacyjnego. Musimy ich wyciąć w pień, niczym drwal, aby dojść we wskazane miejsce. Z procesem tym nie wiążą się jednak żadne głębsze emocje, a szkoda. Wiedząc, że zlikwidowano licznik czasu, liczyłem na to, że podkręcono przeciwników. Wcześniej wiele błędów (i zgonów) było wynikiem upływającego czasu oraz wolniejszej regeneracji zdrowia. Tym razem całkowicie z tego zrezygnowano.


Screeny z Dead Rising 4 (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   16:03, 27.12.2016
Szkoda, że zmienili zachowanie zombie nocą, z tego co pamiętam ich zachowanie nocą było uwarunkowane fabularnie od pierwszej części. A z safe house był zawsze ten problem, w trójce odbijaliśmy je, a do niektórych zombie mogły wejść, ale szkody z tego nie było. W sumie można powiedzieć, że czwórka jest do tyłu względem trójki.