Studio 10tons wydało całkiem sporo pomniejszych gier, np. udane Sparkle 2, które recenzowałem jakiś czas temu, ich ostatnie przedsięwzięcie – Baseball Riot – raczej nie przysporzy im jednak sławy, ani pochwał. Produkcja jest bowiem dość ograniczona, a ponadto bardzo podobna do wcześniejszego dzieła ekipy, Tennis in the Face.
Fabułę, choć jakaś tam istnieje, całkowicie pominę, bo to zwykła zapchajdziura. Założenia rozgrywki są banalnie proste. Wkraczamy bowiem na specjalnie przygotowaną arenę (planszę), na której rozmieszczeni są źli fani jakiejś tam firmy Exploz Inc. (albo coś podobnego - wybaczcie, nie pamiętam, ale to też nieistotne). My mamy za zadanie ich zlikwidować, a przy okazji zebrać rozrzucone dookoła gwiazdki.
Chwytamy więc za kij do baseballu i zaczynamy wymachiwać. Piłka leci, odbija się od ścian oraz innych elementów wystroju, a kiedy trafi w fana, ten zostaje znokautowany. Co ciekawe, jest banalny system wykrywania miejsca uderzenia, oceniający np. to, że zaliczyliśmy przed momentem headshota. Mały bonusik jest też za to, że udało nam się zrzucić jednego fana, na innego (albo grupę). Nic rozbudowanego, ale w jakiś sposób różnicuje rozgrywkę.
Wspomniałem wcześniej, że w grze zbieramy też gwiazdki. Ano zgadza się. Robimy to również piłką. Aby zgarnąć jakąś gwiazdeczkę musimy znowu odpowiednio wycelować. Każdorazowo na planszy są trzy błyskotki, a zgromadzenie wszystkich określa niejako to, jak dobrze nam poszło.
Żeby nie było zbyt banalnie, lekko skomplikowano system zabawy, ograniczając liczbę piłek, jakimi dysponujemy. Standardowo mamy trzy, ale nie oznacza to, że musimy wykorzystać wszystkie. Im mniej razy machniemy kijem, tym więcej złotych piłek otrzymamy, co też stanowi system zachęty do masterowania.
Niestety zabawa dość szybko robi się schematyczna. Plansze mało pomiędzy sobą się różnią, a ponadto nie jest tak, że liczą się jakieś niebywałe umiejętności planowania. W głównej mierze chodzi o szczęście. Ciężko bowiem idealnie przewidzieć jak zachowa się piłka. Czasem różnie reagują też trafieni nią fani. Raz takowy nie spadnie na kumpli poniżej, innym razem idealnie wyceluje w całą grupkę - mimo że nie zmienialiśmy w ogóle trajektorii lotu piłki.
Remedium na nudę nie są także różne drobne przeszkadzajki, pojawiające się na planszach, jak np. kostki lodu, które pękają gdy w nie trafimy, ale jednocześnie niszczą też piłkę, albo pancerze dla fanów lub wybuchające elementy. Twórcy nie potrafili przygotować jednak odpowiednio interesujących plansz, przez co tylko godzinę lub półtorej można się dobrze bawić, a później – ewentualnie – z doskoku. Dłuższe posiedzenia totalnie się nie sprawdzają. Dlatego wydaje mi się, że sensowniejszym zakupem w przypadku Baseball Riot jest wersja dla PlayStation Vita albo mobilna. Można chwilę poodbijać piłkę w autobusie czy w kolejce, a później o grze zapomnieć. W taki sposób da się okazyjnie poszarpać.
Jeśli chodzi o oprawę audio-wizualną, szaleństwa nie ma, ale nie sposób napisać, że produkcja jest brzydka. Taki, rzekłbym, dość standardowy, całkiem kolorowy i w miarę przejrzysty indyk. Na pewno nikogo nie przestraszy, ale raczej nie znajdzie się też nikt, kto będzie się zachwycał. Niebrzydki przeciętniak i tyle.
Podsumowując, Baseball Riot to w porządku produkcja, ale wyłącznie na krótki czas. Na dłuższe sesje się nie nadaje, bo robi się po prostu nużąca. Nie ma w niej też niczego wyjątkowego, a ponadto jest bliźniaczo podoba do poprzedniej gry studia 10tons. Tak naprawdę to deweloperzy zmienili tylko przedmiot, jakim uderzamy w piłkę. Rakietę zastąpił kij baseballowy.
Przeciętna |
Grafika: Kolorowo, ale nie ma się nad czym rozpisywać. |
Przeciętny |
Dźwięk: Jest i to powinno wystarczyć. |
Przeciętna |
Grywalność: Na początku bawi, później niekoniecznie. |
Słabe |
Pomysł i założenia: Kopiuj/wklej z podobnej gry o tenisie. Zabawa jest zbyt losowa i polegająca na szczęściu. |
Słaba |
Interakcja i fizyka: Chciałoby się więcej ciekawych lokacji oraz bardziej zakręconych problemów logicznych. |
Słowo na koniec: Potencjał był. Szkoda, że twórcy Baseball Riot poszli po najmniejszej linii oporu. Mimo to w autobusie czy pociągu można zagrać - w wersje mobilne, rzecz jasna, bo takowe też można zdobyć. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler