Ori and the Blind Forest to jedna z najlepiej wyglądających platformówek ostatnich lat. Po jej odpaleniu nie do końca byłem pewny czego się spodziewać, albowiem ostatnia tak pięknie prezentująca się gra, Child of Light, mocno mnie zawiodła pod względem grywalności. W przypadku Ori and the Blind Forest jest na szczęście tak, jak być powinno.
Opowieść zaczyna się powoli. Widzimy naszego protagonistę w rękach jego jedynego opiekuna, Naru. Biegają po łąkach, radują się, spędzają miłe chwile. Niestety sielanka nie trwa długo. Rodzinne strony naszego Ori stają w obliczu zagrożenia. Tajemnicze, podtrzymujące życie Drzewo Duchów (Spirit Tree) traci swą moc. Las, w którym żyjemy umiera, a wraz z nim wszystkie przebywające w nim istoty. Te, którym jakimś cudem udało się przetrwać zamieniają się natomiast w niebezpieczne istoty, polujące na głównego bohatera. Jednym słowem, natura zwraca się przeciwko nam, a my musimy w jakiś sposób przywrócić okolice do stanu, w jakim być powinna.
Zadanie z pozoru wydaje się łatwe, nie chodzi jednak wyłącznie o to, aby przebrnąć przez wszystkie poziomy, oczyszczając je z korupcji. Ori musi znaleźć bowiem sposób na przywrócenie trzech sił natury: wody, wiatru oraz ciepła. Dopiero gdy każda z nich trafi w miejsce, w którym się ma znajdować, Drzewo Duchów będzie miało szansę odżyć, a w raz z nim cały las.
Wyruszamy więc do boju, początkowo uzbrojeni jedynie we własną zręczność. W miarę progresji w grze nabywamy jednak garść dodatkowych umiejętności, a prócz tego doskonalimy już posiadane. Nowe zdolności przydzielane są nam co jakiś czas, kiedy w specjalnych miejscach pochłaniamy światło. Dzięki niemu protagonista jest w stanie wspinać się po ścianach, wykonywać podwójne skoki, a nawet wykorzystywać lecące pociski do tego, aby samemu wystrzelić się niczym z procy, robiąc użytek z ich pędu. Prócz tego, jak wspomniałem, mamy jeszcze rozwój cech specjalnych naszego podopiecznego.
Owy rozwój odbywa się z użyciem drzewka umiejętności, na którym do wyboru mamy trzy drogi postępu. To właśnie tutaj jesteśmy w stanie zdecydować czy chcemy skuteczniej zbierać wszelkie kulki energetyczne, wypadające z przeciwników, czy może lepszym pomysłem będzie większa liczba obrażeń zadawanych poszczególnym wrogom. Drzewka nie są jakieś szczególnie rozbudowane, niemniej jednak w zupełności wystarczają, a każda umiejętność wspomaga nas w brnięciu do celu.
Droga do zwycięstwa nie jest niestety usłana różami. To naprawdę ciężka praca, wymagająca ogromnych pokładów cierpliwości, niesamowitego refleksu oraz spokoju. Ori and the Blind Forest nie da się przejść na łapu-capu. Trzeba ostrożnie mierzyć każdy skok i robić użytek ze wszystkich cech specjalnych podopiecznego. Często bowiem natrafiamy na przesmyki oraz miejsca, które nawet po kilku spojrzeniach wydają się nierealne do pokonania. Trzeba spoglądnąć jeszcze raz, uważnie, a odpowiedź na pewno wreszcie nadejdzie. Jest to czasem lekko frustrujące, szczególnie, że gra nie serwuje żadnych podpowiedzi, niemniej jednak satysfakcja po przebrnięciu przez taki bardziej problematyczny fragment jest dość znaczna. W pełni wynagradza ona wszelkie trudy.
Co ważne, produkcja nie jest nastawiona wyłącznie na eliminowanie przeciwników. Takowych co prawda nie brakuje, są też dość mocno zróżnicowani i wymagają różnych taktyk, ale nie oni są tutaj najważniejsi. Najistotniejsza jest eksploracja otoczenia. Czasem aby brnąć dalej trzeba przeprowadzić powoli poruszający się pocisk z jednej części mapy, w drugą. Innym razem konieczne jest przyblokowanie morderczych promieni lasera niewielkimi głazami, by odblokować przejście. Jeszcze innym musimy uciekać przed unoszącą się falą powodziową, mogącą pochłonąć naszego małego bohatera w ciągu zaledwie kilku sekund. Wszystkie te czynności wymagają oczywiście doskonałej znajomości kontrolera oraz umiejętności skutecznego z niego korzystania. Tylko w ten sposób da się zwyciężyć. Nie ma tutaj taryf ulgowych.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler