Prince of Persia: The Lost Crown (XBOX X/S)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Prince of Persia: The Lost Crown (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 16.01.2024, 18:10
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Prince of Persia: The Lost Crown to gra, o którą w sumie nikt nie prosił. Czy zatem warto się nią zainteresować? O tym w naszej recenzji.

Po zapowiedzi Prince of Persia: The Lost Crown można było odnieść wrażenie, że nie wszyscy są usatysfakcjonowani tym, co pokazał Ubisoft. Od lat czekamy na pełnoprawną nową odsłonę tego niebywale popularnego cyklu, ale nikt nie spodziewał się niewielkiej platformówki, a w zasadzie przedstawiciela gatunku metroidvania. Wszyscy zakładali – w tym ja – że Ubisoft dłubie tylko przy remaku Piasków Czasu i to właśnie na niego ostrzyłem sobie zębiska. Francuzi jednak zaskoczyli… i to bardzo pozytywnie. Dlaczego? O tym dowiecie się z naszej recenzji.

Jeśli chodzi o założenia fabularne Prince of Persia: The Lost Crown, są one stosunkowo proste. Pewnego pięknego dnia porwany zostaje tytułowy książę Persji, Ghassan, a my, wcielając się w niejakiego Sargona, wyruszamy do krainy zwanej Górą Qaf. To właśnie na niej znajduje się nasz władca, a my musimy w jakiś sposób odbić go z rąk Anahity. Porywaczka niegdyś była członkinią tajemniczego stowarzyszenia Nieśmiertelnych - Sargon do niego także należy - ale w kilka chwil stała się wrogiem numer jeden całego królestwa. My zaś musimy zająć się jej namierzeniem i zlikwidowaniem.

Wątek fabularny przygotowany na potrzeby Prince of Persia: The Lost Crown jest naprawdę ciekawie poprowadzony i rozbudowany. Są zwroty akcji, ciekawe postaci, dialogi z napotkanymi mieszkańcami Góry Qaf oraz naszymi sojusznikami; a także mnóstwo, całe mnóstwo sekretów. Aby przejść do końca opowieści, trzeba wygospodarować mniej więcej 23 godziny wolnego czasu, ale gdybyście chcieli zobaczyć wszystko, co oferuje wirtualny świat, przygotujcie się na co najmniej 10 dodatkowych godzin zabawy. Wpływ na ostateczny wynik ma jednak wiele elementów, w tym poziom trudności.

Wirtualny świat w Prince of Persia: The Lost Crown jest rozległy i zróżnicowany. Jak to w przypadku gatunku metroidvania bywa, nie wszędzie jesteśmy w stanie wejść od początku, albowiem wiele obszarów wymaga specjalnych umiejętności oraz odpowiedniego ekwipunku. Na szczęście nawigację ułatwiają dwa elementy. Po pierwsze, bezustannie mamy dostęp do mapy. Nie jest ona jakaś super przejrzysta, ale w zupełności wystarcza. Po drugie, Sargon potrafi robić „zdjęcia” najciekawszych miejsc, które automatycznie pojawiają się na mapie. Możemy dzięki temu szybko przypomnieć sobie pominięte lokacje, by do nich wrócić i dokładnie je przeszukać. Koncepcja to wyśmienita i mam nadzieję, że inni twórcy ją podejrzą!

Eksploracja jest w nowym dziele studia Ubisoft kluczowa i odpowiada za naprawdę znaczącą część zabawy. Nie chodzi tu wyłącznie o błądzenie po Górze Qaf, ale także o przedzieranie się przez kolejne najeżone pułapkami i łamigłówkami sekcje. Sterowanie w Prince of Persia: The Lost Crown nie jest idealne, ale na tyle responsywne, że zabawa jest naprawdę dynamiczna i wciągająca. Przedarcie się przez niektóre obszary wymaga wielu podejść, ale satysfakcja z osiągniętego sukcesu jest naprawdę ogromna. W miarę postępów oraz dzięki nowym umiejętnościom, przemierzanie coraz trudniejszych lokacji staje się oczywiście coraz prostsze. Początkowo Sargon nie jest jakoś wyjątkowo uzdolniony, ale z czasem staje się prawdziwym atletą, potrafiącym wykonywać podwójne skoki, zmieniać kierunek lotu w powietrzu, manipulować otoczeniem i wiele więcej. Co ważne, niepowodzenie podczas przechodzenia jakiejś sekcji platformowej nie oznacza natychmiastowej śmierci. Wracamy po prostu do ostatniego miejsca, w którym staliśmy twardo na ziemi i możemy spróbować ponownie, tracąc jedynie ułamek zdrowia. Dopiero gdy pasek HP spadnie do zera, cofani jesteśmy do ostatniego punktu kontrolnego.

Jeśli o walkę chodzi, wykorzystujemy tu przede wszystkim dwa miecze (później dochodzi do nich łuk), będące na wyposażeniu Sargona. Początkowo nie są one szczególnie skuteczne, ale nawet w pierwszych minutach rozgrywki, potrafią być zabójcze. Nasz bohater jest w stanie wyprowadzać nimi szybkie ciosy, ciosy naładowane, serie, a także finishery (efekciarsko animowane). Do tego dochodzi jeszcze umiejętność skakania i robienia wślizgów, jak również blokowania ataków przeciwników. Te ostatnie, sprawnie zrealizowane, mogą doprowadzić do krótkiego oszołomienia wroga, co jest kluczowe np. w przypadku oponentów wyposażonych w tarczę. Parrowanie jest też nieodzowne, gdy natrafiamy na łuczników. Możemy bowiem dzięki niemu odbić lecącą w naszym kierunku strzałę. Starcia są bardzo szybkie i bardzo dynamiczne (mi osobiście przypominają Sekiro: Shadows Die Twice), a rywale  – nawet na normalnym poziomie trudności – potrafią nam dać w kość. Ginie się w rezultacie często, ale każdy zgon uczy nas czegoś nowego. Stwierdzenie to jest wyjątkowo prawdziwe w przypadku bossów.


Screeny z Prince of Persia: The Lost Crown (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosBarbarella.   @   17:50, 19.01.2024
Tak to już jest. Produkcje na zapowiedź których wszyscy machają lekceważąco ręką i nawet nikomu nie chce się na nich psów wieszać okazują się zaskakująco dobre i ciekawe. Dobrze że Ubi potrafi jeszcze pozytywnie zaskoczyć bo ostatnio nie ma dobrego publicity. Nie jestem pewna czy chcę się zapoznać z tą produkcją na PC-cie ale gdy leżałam niedawno w szpitalu to coś takiego na Steam Decku byłoby całkiem, całkiem {oczywiście musiałabym zainwestować w Steam Decka}.