
Dość szybko przeszliśmy od głosów "Dead Space nie potrzebuje remake'u, komu to potrzebne" do "Dead Space to książkowy remake, 10/10". Trudno mi opowiedzieć się po którejkolwiek stronie tego spektrum, ponieważ daleki jestem od przedpremierowych osądów na temat sensowności istnienia danego tworu, ale jednocześnie, podobnie jak reszta, zachwycam się osiągnięciem EA Motive na polu nowego-starego Dead Space'a!
Wracamy na Ishimurę - piękniejszą, ale i straszniejszą niż kiedykolwiek wcześniej! Choć wiele się w starej fabule nie zmieniło (Isaac Clarke dalej szuka swojej narzeczonej Nicole, badaczki będącej w tym czasie na statku, jednocześnie rozwiązując zagadkę tajemniczych przemian członków załogi), to zyskała ona nowego kolorytu poprzez kilka zmian związanych z samą rozgrywką.
Trzeba jednak zacząć od tego, że Dead Space Remake (choć oficjalny tytuł to po prostu Dead Space), to nie tylko nowy silnik grafiki, ale także mniejsze lub większe zmiany w gameplay'u. Choć co prawda można było się bez tego obejść, to mimo wszystko postanowiono nieco usprawnić kilka elementów, by zabawa była płynniejsza i po prostu przyjemniejsza z dzisiejszej perspektywy. I bardzo dobrze - nie ma tutaj złych pomysłów!
Przede wszystkim USG Ishimura, ogromny statek dryfujący w przestrzeni kosmicznej, jest teraz jedną wielką lokacją - otwartą co prawda nie od samego początku, nadal musimy kierować się po niej wraz z fabułą, lecz pozwalającą na wracanie do odwiedzonych miejsc. A warto to robić z dwóch powodów. Po pierwsze: niektóre pomieszczenia są zamknięte na cztery spusty i dostęp do nich uzyskujemy właśnie wraz z postępami fabularnymi (dzięki zwiększaniu certyfikatów bezpieczeństwa Isaaca). Po drugie: misje poboczne.
Drugorzędne cele to coś, co stanowi kolejną nowość w odświeżeniu oryginalnie wydanej w 2008 roku produkcji. Nie ma ich zbyt wiele, niemniej skutecznie urozmaicają przygodę jeszcze do niedawna niemego inżyniera. Czasami zadania te są po drodze z głównymi, czasami jednak musimy zboczyć z obranego kursu lub właśnie wrócić do odwiedzonej już miejscówki. Automatycznie pociągnęło to za sobą modyfikacje w strukturze samej historii, ponieważ teraz rozdziały nie kończą się w momencie przejazdu wewnętrzną siecią tramwajów (czyli od sekcji do sekcji, jak po sznurku), a wszystko jest dużo bardziej płynne i niedostrzegalne, zaś narracja zyskała mocno współczesnego sznytu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler