Riders Republic (XBOX X/S)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Riders Republic (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 24.11.2021, 17:14
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Ubisoft w tym roku przypuścił na graczy wydawniczą ofensywę. W samym październiku na rynek trafiło Far Cry 6 i zupełnie nowa marka - Riders Republic. Niestety dla tej drugiej, została niezauważona - a szkoda. Tytuł przedstawia się na jedną z ciekawszych, o ile nie najciekawszych, gier Ubisoftu ostatnich lat.

Ubisoft ewidentnie czuje miętę do nie do końca poważnych gier sportowych. Francuska korporacja sukcesywnie pragnie zdobywać nowych fanów zawodów zarówno zimowych, jak i tych w bardziej letnim i nieco mocniej ekstremalnym wydaniu. W przeszłości mieliśmy do czynienia z cyklem sygnowanym nazwiskiem Shauna White’a, a ostatnią próbą było Steep. Wszystkie były jednak ukierunkowane na konkretną dyscyplinę: a to snowboard, a to deskorolkę. Wydane właśnie Riders Republic zdaje się przesuwać granicę jeszcze dalej, łącząc przeogromny oraz otwarty świat z rozmaitymi odmianami zabawy na powietrzu - włączając w to wingsuity (i to rakietowe!)!

Riders Republic jest dosłownie tym, co mówi tytuł - republiką. Cała otoczka gry sprowadza się do lekko nastoletniej, ale jeszcze nie tak kiczowatej formuły, w której jako nowy narybek trafiasz do swoistej bazy podobnych do Ciebie freaków, którzy organizują mniejsze oraz większe turnieje w najróżniejszych dyscyplinach. Choć fani takich filmów, jak xXx lub jemu podobnych, prezentujących kaskaderskie popisy w bardziej hardkorowy sposób nie mają tu czego szukać, to koniec końców nie przesadzono z infantylnością - dzięki temu gra nie odrzuca nas przez zbyt cukierkowy klimat.

Produkcja Ubisoftu jest utrzymana w modnym ostatnio (i raczej lubianym przez Francuzów) formacie, gdzie połączone zostają światy: singlowy i wieloosobowy. Choć możemy bawić się samodzielnie, to egzystujemy wraz z setką (jeśli nie setkami) graczy, którzy - podobnie jak my - zwiedzają ogromny świat zaoferowany w tym tytule. Riders Republic sprawia wrażenie MMO w uniwersum sportów rowerowo-śnieżnych i nie będzie w tym zdaniu ani grama przesady! Pierwsze, co rzuca się w oczy, to naprawdę duży, a wręcz ogromny świat, będący niemalże od samego początku pozbawiony jakichkolwiek barier. Co prawda same wyścigi rozgrywane są domyślnie z komputerem, jednak na wzór Forzy Horizon istnieje typ zawodów odpalany co jakiś czas, gdzie uczestniczą wyłącznie żywi gracze. I wydaje mi się, że po części one są niejako clou całej tej gry - mogą pomieścić do 32 graczy, więc takie masywne wyścigi naprawdę mają tam sens.

W swojej złożoności produkcja ta nie jest przesadnie skomplikowana. Na początku dostajemy całkiem długi tutorial, uczący nas nie tylko podstaw robienia tricków oraz skomplikowanych kombinacji, ale przede wszystkim pokazuje krok po kroku kolejne elementy, byśmy nie czuli się zagubieni. I robi to z wyśmienitym rezultatem!

Po kolei jesteśmy bowiem wprowadzani w kolejne pojazdy i dyscypliny, zaczynając od rowerów górskich, przez szosowe, narty, snowboard, kończąc na wingsuitach. Potem zaś wszystko bardzo płynnie potrafi się przenikać, ponieważ gdy tylko trafimy w inny teren, gdzie np. leży gruba warstwa śniegu, dynamicznie jesteśmy w stanie przełączać się między jednośladem oraz nartami. Nawet, gdy zeskoczymy z wysokiego klifu możemy szybko wybrać spadochron i bezpiecznie wylądować na ziemi.


Screeny z Riders Republic (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?