Nieco gorzej gra wypada, jeśli lubicie się z Forzą Horizon od kilku poprzednich odsłon. Playground Games nie lubi dużych zmian (a może się ich boi?), przebudowywania sprawdzonej formuły (co zresztą można wywnioskować po wstępie tej recenzji) i w najnowszej części to widać. Tak naprawdę weterani nie znajdą tu dla siebie nic nowego, przez co mogą być trochę zawiedzeni. Z mojej perspektywy bardzo udanym ruchem była reorganizacja formuły uzyskiwania dostępu do kolejnych aktywności, bo po prostu ma to teraz nieco więcej sensu, jednak jako weteran “czwórki” czy nawet wielbiciel “trójki” to jest po części nadal ta sama przygoda - ze zmieniającym się wyłącznie otoczeniem.
Ale za to jak się zmieniającym! "Piątka" na konsoli Xbox Series X (i na mocnych konfiguracjach PC-towych) to absolutnym pokaz umiejętności programistów i kunsztu projektantów Playground Games! Deweloperzy nie kłamali, gdy w trakcie pierwszego odcinka z serii "Let’s Go!" promującego wydawaną właśnie produkcję mówili, że sławetne igły na kaktusie z pierwszego filmiku będzie się dało policzyć także w pełnej wersji gry. Ostre jak żyleta tekstury, rozdzielczość 4K nawet w trybie wydajnościowym (czyli z 60 klatkami na sekundę), nieprawdopodobnie płynna rozgrywka, sekundowe czasy wczytywania - ambrozja!
Dość ciekawym zabiegiem okazała się próba wciągnięcia gracza i jego alter-ego stworzone na potrzeby festiwalu, by jeszcze bardziej zaczął identyfikować się z postaciami niezależnymi czy też własnym charakterem. Po raz pierwszy w historii cyklu całkowicie udźwiękowiono naszą postać! Prowadzi ona krótkie dialogi w trakcie niewielkich przerywników filmowych czy porozumiewa się przez telefon w samochodzie. Ponadto kilkukrotnie padają nawiązania do poprzednich części, w tym jeden spory wątek dotyczący kwestii Australii z "trójki".
Pozostając w temacie naszego bohatera - lub bohaterki - na pochwały zasługuje poszerzenie możliwości edytowania sylwetki. I nie chodzi mi tu o dodatkowe ubrania, które tym razem możemy po prostu kupić za posiadane kredyty (wirtualna waluta, nie musicie się martwić o wydawanie prawdziwych pieniędzy), a nie liczyć, że wypadną w trakcie jednego z tysiąca losowań, tylko o możliwość “zamontowania” sobie np. protez nóg lub rąk - tak, by gracze z niepełnosprawnościami mogli odpowiednio poczuć się na wirtualnej imprezie. Bardzo zaimponowało mi także nazwanie głosów jako numer jeden i numer dwa, nie zaś jako męski i żeński.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler