Mimo iż Ubisoft lubi modyfikować koncepcje w swoich markach, zmieniając je i dostosowując do panujących realiów, Far Cry w swych korzeniach nadal pozostaje typowym pierwszoosobowym shooterem, w którym dominuje mniej lub bardziej spektakularna rozwałka. Są tu jednak (i odniosłem wrażenie, że w większej intensywności niż w poprzedniczkach) pewne elementy nadające nieco większej różnorodności niż proste bieganie przed siebie i prucie do wszystkiego - ze wszystkiego. Zdecydowanym wyróżnikiem jest jednakowoż swoboda - Yara to ogromna wyspa, zaś udostępniony świat jest całkowicie otwarty od (prawie samego) początku.
Zadania fabularne rządzą się swoimi prawami: oferują bardziej oskryptowane sekwencje, chcą zaprezentować graczowi jakieś ciekawie wyreżyserowane sceny, zaoferować może nieco większą namiastkę filmowości. I te są zrealizowane całkiem standardowo - jak na realia, w których się obracamy i w których obracają się projektanci z Ubisoftu. Niektóre są dużo ciekawsze od innych, a jeszcze inne chcę się powtarzać na okrągło. Na szczęście wszystkie utrzymane są w duchu promowanym przez Ubi przed premierą: jesteś tylko rebeliantem i nie masz szans w zbrojnym, a przede wszystkim frontalnym, starciu z wojskiem. Musisz szukać zatem innych sposobności, by ugodzić w reżim. Osobną kwestią jest to, czy to faktycznie działa.
Sandboksowe pazury produkcja pokazuje dopiero wtedy, kiedy chodzi o mechanizm czyszczenia świata z aktywności pobocznych. Nie jest zaskoczeniem, że wówczas gra premiuje gracza dodatkowymi zasobami / lokalną walutą za cichsze podejście do atakowania kolejnych wrogich punktów. W "szóstce" mamy dość jasny podział i kilka kategorii: co najważniejsze, side questy (a przede wszystkim ich ilość) nie przytłaczają, jak niektóre części Ubisoftowych otwartych światów mają w zwyczaju robić. Mapa nie zamienia się nagle w kolekcję wielobarwnych znaczników, a do nauki i zrozumienia legendy nie musimy zapisywać się na dodatkowe studia.
Na bieżąco musimy przejmować punkty kontrolne ustawione na głównych ulicach wyspiarskiego raju zamienionego w jeden wielki obóz pracy. Inaczej nie przejedziemy przez nie autem, ponieważ ustawiono na nich kolczatki. Mamy również wojskowe bazy, które różnią się w zależności od terenu - każda z nich pozwala naszemu ruchowi (a w praktyce nam) na pozyskiwanie dodatkowych zasobów potrzebnych np. do modyfikacji broni. Surowców jednak wala się wszędzie bez liku i naprawdę trudno nie mieć ich odpowiedniej ilości, by nie móc zmienić sobie - dla przykładu - rodzaju amunicji. Ostatnią niefabularną aktywnością są baterie przeciwlotnicze. Jeśli chcemy sobie nad Yarą polatać (a warto!) musimy je wysadzać w powietrze - inaczej, gdy tylko znajdziemy się w ich zasięgu, zostaniemy strąceni.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler