Seria Halo jest wyjątkowym zjawiskiem w świecie gier. Jeśli chodzi o strzelanki konsolowe, projekt bez wątpienia zapoczątkował rewolucję, gdyby natomiast porównać ją do produkcji przeznaczonych komputerom PC, to szczerze mówiąc ciężko doszukać się jakiś innowacji, tudzież szokujących i wcześniej niedostępnych elementów. Mamy wówczas do czynienia z produkcją jedynie dobrą, co na szczęście nie znaczy nie wartą uwagi. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jest więc fakt, iż zarówno cała trylogia Halo, jak i wydany niedawno samodzielny dodatek, Halo 3: ODST, tworzone były z myślą o konsolach Xbox oraz Xbox 360. To właśnie pośród posiadaczy tychże maszynek projekt studia Bungie zdobył status kultowego i na zawsze wpisał się w karty historii.
Dodaj komentarz do materiału
Jako, że mi również przygody Master Chiefa przypadły do gustu, z tym większym bólem podchodziłem do pisania recenzji Halo 3: ODST. Tytuł, choć nie zawodzi, jest pod wieloma względami przeciętny i gdyby trafił na rynek pod zupełnie inną nazwą, wielu krytyków z całego świata przynajmniej o kilka oczek obniżyłoby swoje oceny. Microsoft zarabia na znanej marce i tyle. Ciężko jest mi także znaleźć usprawiedliwienie dla ceny jaką opatrzone zostało pudełko z grą. Wszak mamy do czynienia ze skromnym, bo zajmującym około 5 godzin, rozszerzeniem. Głupie tłumaczenia, że dostajemy także drugą płytę DVD z całym trybem multiplayer oryginalnego Halo 3 także jest nie na miejscu. Halo 3: ODST w większości kupią przecież fani serii, a nie gracze, którzy pierwszy raz mają z nią do czynienia. Płacą wówczas drugi raz za coś, za co już wcześniej zabulili. Wolałbym dostać jedną DVD za cenę 80-90 złotych, a resztę przeznaczyć na jakiegoś zimnego browara, tudzież kino z żoną.
Przechodząc jednak do rzeczy. Fabuła w Halo 3: ODST rozgrywa się w czasie akcji Halo 2. Ziemia jest zagrożona. Covenant znalazło sposób na dotarcie do naszej błękitnej planety i co gorsze, sieją spustoszenie na jej powierzchni. Gracz wciela się w członka specjalnej, elitarnej ekipy żołnierzy, których zadaniem jest rozwiązywanie wszelakich, nawet z pozoru nierealnych problemów. Nasza misja wydaje się prozaiczna. Musimy wylądować na pokładzie krążownika Covenant i w jakiś sposób go unicestwić, ewentualnie zmusić do ucieczki. Niestety szybko okazuje się, że zlecenie jest nieco bardziej zamotane. Zamiast lądować na krążowniku zaczynamy zmierzać w stronę znajdującego się pod nim miasta New Mombasa. Na domiar złego, w momencie gdy pikujemy w dół przez chmury wspomniany krążownik wykonuje skok w nadprzestrzeń powodując ogromną falę uderzeniową. Ta, rozrzuca członków naszej ekipy we wszystkich możliwych kierunkach, a my dotykamy ziemi całkowicie sami. Podczas lądowania tracimy przytomność na 6 godzin, a po tym czasie jest już po ptokach.
Bitwa skończona, a pobojowisko wskazuje na to, że nic nie poszło wedle planu. W tym momencie nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć poszukiwania pozostałych członków oddziału. Robimy to przemierzając New Mombasa w ciele niejakiego Rookie i poszukujemy różnorakich wskazówek, dzięki którym będziemy w stanie namierzyć towarzyszów. Gra przebiega w formie swego rodzaju przebłysków, które pojawiają się w momencie gdy znajdziemy jakiś przedmiot należący do konkretnego żołnierza z naszej drużyny.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler