Brothers in Arms: Hell's Highway (XBOX 360)

ObserwujMam (15)Gram (5)Ukończone (6)Kupię (6)

Brothers in Arms: Hell's Highway (XBOX 360) - recenzja gry


@ 15.11.2008, 00:00
Jerzy "Ogidogi" Kościelny
Komputery oraz gry interesują mnie od wielu lat. Nie mam konkretnych upodobań co do gatunków gier, jednak są tytuły których nie jestem w stanie strawić.

W 2001 roku miałem okazję oglądać pewien serial, który bardzo przypadł mi do gustu. Opowiadał on historię pewnej grupki żołnierzy.

W 2001 roku miałem okazję oglądać pewien serial, który bardzo przypadł mi do gustu. Opowiadał on historię pewnej grupki żołnierzy. Jak się okazało parę lat później, telewizyjny przebój stał się inspiracją do stworzenia gry komputerowej. Brothers in Arms na PC miało swoją premierę w 2005 roku. Sam produkt zyskał sobie grono zwolenników, jednak jego specyfika odrzuciła również wielu ludzi. Po BiA: Road to Hill 30 oraz BiA: Earned in Blood przyszedł czas na Brothers in Arms: Hell's Highway. Pierwszy produkt z serii, dedykowany next-genowym konsolom oraz komputerom PC, został zapowiedziany już w kwietniu 2006 roku. Niestety z przyczyn nieznanych jego premiera była wielokrotnie przekładana. Czy większa ilość czasu pozwoliła dopracować produkt pod każdym względem? Czy nowy BiA jest lepszy od swoich poprzedniczek?

Brothers in Arms jako seria gier znana jest przede wszystkim z nieco odmiennego stylu rozgrywki. Strzelanka z dużą ilością elementów taktycznych ma to do siebie, że może bardzo się spodobać lub wręcz odwrotnie – odrzucić. Przyznam się bez bicia, że dwie pierwsze odsłony serii raczej nie przypadły mi do gustu. Dlatego też do najnowszego dziecka Gearbox Software podchodziłem z pewną dozą sceptycyzmu. Obawiałem się wielu rzeczy, jednak jak się okazało, niepotrzebnie.

Brothers in Arms: Hell's Highway (XBOX 360)

Śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, iż największym atutem nowego BiA jest wątek fabularny. Oczywiście nadal będziemy kierować losami Matt'a Baker'a (poza momentami w których wcielimy się w operatora czołgu). Nie zabraknie także dobrze znanych z poprzednich części, towarzyszy naszego bohatera, z Joe Hartsock'em na czele. Tym razem jednak, twórcy nie skupili się tylko i wyłącznie na walce. Postanowili pokazać nam rozterki naszego podopiecznego, związane z otaczającymi go osobami oraz wydarzeniami. Świetnie pokazany został wpływ wojny, nieszczęść oraz tragedii na psychikę zwykłego żołnierza, który jak każdy człowiek ma uczucia. Przyznam, iż linia fabularna jest kręta i zawiła, a zwroty akcji zaskakujące. Cała historia opowiadana jest nam przy pomocy dość długich filmików pomiędzy poszczególnymi misjami. Nie ma tu jednego głównego wątku. Są pokazane przygody, dylematy oraz rozterki związane z wieloma towarzyszami Matta. Ci którzy nie mieli styczności ze wcześniejszymi częściami gry, nie muszą się martwić. Twórcy pamiętali o wszystkich i oddali do naszej dyspozycji intro, które cała historię przybliża. I tak krok po kroku wszystko się wyjaśnia. Jednak już teraz mogę powiedzieć, iż „autostrada do piekła” nie jest ostatnią częścią serii. W pewnym momencie na ekranie pojawia się napis: „to be continued”, tak więc tego, że będzie dalszy ciąg historii jestem pewien. Pytanie tylko kiedy?

W Brothers in Arms: Hell's Highway akcja gry przenosi nas do Holandii. Weźmiemy udział w operacji Market Garden, której celem było rozdzielenie wojsk niemieckich. Kampania dla gracza pojedynczego została podzielona na 10 misji. Do naszej dyspozycji oddano także trzy poziomy trudności. O ile dwa pierwsze różnią się niewiele, o tyle Authentic wprowadza dość istotną zmianę. Mianowicie, gracz zostaje pozbawiony całego HUD'a – nie ma celownika, stanu magazynka, kompasu, wszelkiego rodzaju wskaźników. Zabieg ma na celu oddanie prawdziwej walki i powiem Wam szczerze, że spełnia swoje zadanie idealnie. Muszę dodać również, iż niższe poziomy nie należą raczej do banalnych. Trzeba się nieco wysilić, aby ukończyć grę. Na samym początku, Authentic rzecz jasna jest zablokowany i dopiero w momencie kiedy przejdziemy już kampanię, zostaje on udostępniony. Niestety nawet taki stan rzeczy nie wydłuża znacznie żywotności gry. Jest ona krótsza od BiA:Road to Hill 30. Na przejście całości wystarczy nam około 10 godzin. Zakładając, że bardziej wytrwali przejdą cała kampanię trzy razy, maksymalny czas rozgrywki wydłuża się do 30 godzinek. Teraz pytanie, a co z multiplayerem? Na ten temat poświęcę oddzielny akapit.

Brothers in Arms: Hell's Highway (XBOX 360)

Sam charakter rozgrywki nie uległ zmianie. Nadal podstawą sukcesu jest ostrzelanie pozycji wroga i wyeliminowanie go od flanki. Sam tryb taktyczny uważam za dość słaby. Nasze rozkazy ograniczają się jedynie do idź, ostrzelaj, podążaj za mną. Szkoda, bo jak już implementuje się pewne mechanizmy taktyczne, wypadałoby je nieco rozbudować. Największym minusem jest brak możliwości wydania rozkazu wszystkim grupom naraz. Musimy kazać iść w dane miejsce poszczególnym formacjom, co zdecydowanie nie jest zbyt wygodne. Na uwagę zasługują nowe oddziały. W BiA: HH oddano pod nasze dowództwo zwykłe drużyny piechoty, ekipę z bazooką (niezwykle skuteczna przeciwko wieżyczkom snajperskim, czołgom i lekkim osłonom) oraz panów z MG-42. Przy odpowiednim wykorzystaniu zasobów ludzkich, możemy zgotować przeciwnikom istne piekło. Niestety dobre zarządzanie wymaga od nas chłodnego myślenia, ponieważ nasi towarzysze broni mają głowy tylko po to, aby można było je odstrzelić. Czasami popełnią błąd i się schowają, często jednak wbiegają prosto w ogień wroga. Szczególnie drażni to, w momencie gdy wysadzamy jakiś obiekt, a wszyscy podchodzą w okolice pola rażenia. Przez to szybko pozbywamy się całego wsparcia. Wówczas można już tylko iść popełnić harakiri, gdyż samodzielnie praktycznie nie mamy szans.


Screeny z Brothers in Arms: Hell's Highway (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?