BioShock: Infinite - Burial at Sea (XBOX 360)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

BioShock: Infinite - Burial at Sea (XBOX 360) - recenzja gry


@ 14.11.2013, 22:56
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Zakończenie BioShock Infinite nie należało do banalnych (naszą analizę znajdziecie tutaj). Choć nie było tak zakręcone, jak finał drugiego Matrixa, trzeba przyznać, że wymagało odrobiny zastanowienia i analizy, aby ogarnąć co dokładnie się stało.

Zakończenie BioShock Infinite nie należało do banalnych (naszą analizę znajdziecie tutaj). Choć nie było tak zakręcone, jak finał drugiego Matrixa, trzeba przyznać, że wymagało odrobiny zastanowienia i analizy, aby ogarnąć co dokładnie się stało. A nawet wtedy pozostawało sporo dziur i pytań bez odpowiedzi. Z tego powodu studio Irrational Games zdecydowało się opracować dwuczęściowe DLC fabularne, które, po pierwsze, wyjaśni garść niedopowiedzeń, a po drugie, zepnie w całość trylogię. Dowiemy się dokładniej w jaki sposób połączone jest ze sobą Rapture oraz Columbia, a także ich mieszkańcy oraz bohaterowie obu gier. Żeby to zrobić, ponownie przeniesiemy się do fantastycznego, utopijnego miejsca, realizacji marzeń Andrew Ryana – wspomnianego przed momentem Rapture.



Już sam początek jest lekko zaskakujący, acz dość jasny. Później jest prawdziwa kolejka górska. Nie tylko z tego powodu, że zabawa nabiera rozpędu, ale również ze względu na sprytnie napisany scenariusz. W jego przypadku nie obyło się jednakże bez pewnego zgrzytu. Jako że w grze występuje Elizabeth, mamy też możliwość korzystania z wyrw. Niestety w żadnym momencie historii Elizabeth nie zdradza Bookerowi, że facet rzeczywiście może robić z nich użytek. Pojawiające się więc znikąd skrzynki z bronią, tudzież apteczki, albo inne cuda, nie znajdują sensu w całej opowieści. Trzeba je poniekąd przełknąć, jako fragment świata i tyle. Mnie to nie przekonało, a rzekłbym nawet, lekko denerwowało. Mimo to, nie ma co się czepiać, albowiem sama rozgrywka jest wykonana należycie.

Jak wspomniałem, wracamy do Rapture w noc sylwestrową 1958 roku. Metropolia nie jest jeszcze zrujnowaną pozostałością po swej dawnej świetności, a miejscem, w którym rzeczywiście miło byłoby żyć. Szybko jednak trafiamy do swego rodzaju więzienia – fragmentu miasta, konkretnie wieżowca Fontaina, zatopionego przez Ryana. Powstało w ten sposób swoiste więzienie, w którym ulice pełne są niebezpiecznych splicerów. Trafiamy tam po to, aby znaleźć dziewczynkę o imieniu Sally - to ona odegra bowiem w pierwszym epizodzie Burial at Sea kluczową rolę. Historia jest solidnie napisana, a wystarcza na, mniej więcej, 3 godziny, pod warunkiem, że nie będziecie pędzić przez świat, a skupicie się też trochę na eksploracji, przeglądaniu nagrań dźwiękowych itd. Wtedy wydaje mi się, że można dobić do 3.5h. Przy bezstresowym śmiganiu, napisy końcowe ujrzycie po połowie tego czasu.

BioShock: Infinite - Burial at Sea (XBOX 360)

Jeśli chodzi o mechanikę, to nikt nie próbował nic kombinować. Mamy zatem zabawę wyciągniętą wprost z odsłon poprzednich. Są plazmidy z oryginalnego BioShock, broń z którejkolwiek odsłony i podniebny hak z Infinite. Z tego ostatniego nie trzeba często korzystać, ale okazyjnie jest niezastąpiony. Szczególnie gdy przyjdzie nam walczyć z większą grupą oponentów, albo kiedy chcemy się przedrzeć niepostrzeżenie w obliczu jakiegoś działka.

Plazmidów jest w sumie cztery: dwa mamy dostępne od razu, a kolejne dwa pojawiają się w miarę progresji w grze i stanowią istotny element zabawy, otwierając przejścia do normalnie niedostępnych miejsc. Czasem w odźwierną pobawi się też Elizabeth, robiąc użytek z wytrychów, ale często musimy też kombinować inaczej.

Broń to również standard serii, a w związku z tym, dzierżymy pistolet, karabin, shotgun, strzelbę oraz jedno nowe cacko. Nie jakoś szczególnie przydatne, ale niech będzie. Oczywiście wzorem poprzedników, czasem trzeba coś pokombinować aby uporać się z większymi grupami pokrak – zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. Warto wtedy podłożyć jakieś pułapki (przytrzymanie przycisku odpowiedzialnego za puszczenie plazmidu), ewentualnie zerknąć czy nie ma w pobliżu czegoś, z czym plazmid wchodzi w reakcję, zwiększając swoje pole rażenia (woda, beczka z ropą itd.). Całkowity standard, sprawdzający się równie dobrze, jak wcześniej.

BioShock: Infinite - Burial at Sea (XBOX 360)

Czy zatem warto? Jeśli jesteś fanem serii, albo choćby BioShock Infinite, to bez dwóch zdań powinieneś się skusić. W Polsce Burial at Sea można pobrać za darmo, jeśli macie Infinite w wersji premierowej, albowiem w pudełku znajdziecie kod na season passa. Nawet jeżeli takowym nie dysponujecie nie zastanawiajcie się zbyt długo. Ja bawiłem się bardzo dobrze i już czekam na drugi epizod, tym razem w ciele Elizabeth. Ciekawe jak zakończy się ta fascynująca przygoda. Mam nadzieję, że pozostawi więcej wątpliwości, aniżeli da odpowiedzi, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.


Długość gry wg redakcji:
3h
Długość gry wg czytelników:
4h 29min

oceny graczy
Genialna Grafika:
Oprawa dokładnie taka, jak w Infinite - szczegółowa, pomysłowa i z polotem.
Genialny Dźwięk:
Nie mam żadnych zastrzeżeń.
Genialna Grywalność:
Od początku do końca czuć klimat Rapture, a to sprawia, że zabawa mija jak strzał z bicza!
Świetne Pomysł i założenia:
Nie ma już takiego zaskoczenia, jak przy Infinite, ale mimo to scenariusz jest wysokiej klasy.
Świetna Interakcja i fizyka:
Każdą grupę wrogów można podejść na kilka sposobów, mimo że akcja jest szybsza i bardziej dynamiczna niż wcześniej.
Słowo na koniec:
Chciałoby się historię na przynajmniej 5 godzin, ale nawet przy tych obecnych 3 bawiłem się bardzo dobrze. Zaciągajcie i przechodźcie, bo warto!
Werdykt - Świetna gra!
Screeny z BioShock: Infinite - Burial at Sea (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudoswisniaboss   @   16:09, 15.11.2013
Czyli trzeba odświeżyć BioShock'a Szczęśliwy
0 kudosAndziorka   @   10:48, 16.11.2013
Na pewno będę chciała nabyć, ponieważ uwielbiam całą serię Bioshocka i takie dodatkowe 3 h grania to dla mnie dużo! Ale...poczekam aż trochę stanieje Uśmiech
0 kudosKreTsky   @   15:47, 17.11.2013
Moim zdaniem bardzo fajnie opowiedziana historia i trzyma sie kupy. Z takich niedopatrzen, znalazlem beczke z karabinami, ktore byly z Kolumbii, a nie rapture i nie mozna bylo z nich skorzystac - niby nic, ale przy walce z bossem irytowalo ;]
A jak ktos chce przedluzyc rozgrywke, to wystarczy odpalic tryb 1999 i robi sie naprawde ciezko, glownie z powodu braku amunicji i manki.
Warto zagrac, tez juz czekam na druga czesc.
0 kudosMicMus123456789   @   14:00, 18.11.2013
Dla samego Raptur warto kupić to DLC, a cała reszta to miły dodatek Szczęśliwy