Wszystko dzięki gadżetom, będącym wielką zaletą gry. Dają nam ogromne możliwości i przewagę na polu bitwy. Zwykła lepka kamera (tak ta z wabikiem) może ewoluować w granat hukowy lub zwykły. Jest też szeroka gama innych granatów, paralizatorów, pistoletów i karabinów, które można rozbudowywać, co czyni z produkcji kopalnię pomysłów. Kombinować trzeba cały czas, tym bardziej, że tytuł oferuje wiele możliwości dotarcia do celu, a przetrwanie zależy od eksploracji. Przeciwnicy nie są przypisani do konkretnego terenu, a raczej patrolują go niestandardowo, co daje nam przewagę. Zwinnie przemykamy między budynkami, pomieszczeniami czy zasłonami i posuwamy się dalej. Od nas samych zależy ilu przeciwników uśmiercimy, a jakiemu gronu śmigniemy po cichu za plecami.
Prócz kampanii dla jednego gracza są też misje dodatkowe i tryb Szpiedzy vs Najemnicy. Biorąc pod uwagę, że dodatkowych misji jest aż 14, wysnuję tezę, iż otrzymujemy największego Splintera w historii serii. Tym bardziej, że akcje w kooperacji są ciekawe. Dla przykładu podam misję gdzie ja musiałem przebijać się przez zastępy terrorystów, a mój kompan wspierał mnie z dystansu, eliminując wrogów z karabinu snajperskiego i posyłając im rakiety. Kooperacja to ogromny plus tej gry. Daje ona wiele frajdy, mimo że nie odstaje poziomem trudności od kampanii. Ciekawie wyglądają akcje, gdy dwóch agentów przebija się przez skąpane w mroku alejki, wspólnie ubijając niemilców w kompletniej ciszy – timing to podstawa. Konfrontacje szpiegów z najemnikami również prezentują się porządnie. Gra w obu frakcjach różni się od siebie, chociaż serwery z czasem balansują graczy tak, aby nie faworyzować żadnej ze stron.
Pod względem technicznym Splinter Cell: Blacklist wygląda świetnie. Gra pracuje bardzo płynnie, oferuje zaawansowane efekty cząsteczkowe i grę świateł. Ta ostatnia jest kluczem do sukcesu, ponieważ w otwartym terenie jesteśmy niczym kaczki na strzelnicy. Postaci bohaterów nabrały kolorów, kształtu i prezentują dość porządną mimikę twarzy. Za wielki plus uważam również prowadzenie scenariusza. Scenki przerywnikowe są świetne, długie i pełne treści, czego zawsze brakowało mi w tej serii. Wymiany zdań, konflikty między bohaterami, rozmowy na pokładzie Palladyna i przesłuchania...o tak, teraz wygląda to jak film z najwyższej półki. O dziwo, scenki są projektowane na tym samym silniku, więc jakość rozgrywki nie spada. Przyczepić się za to można do soundtracku, który jest słaby, nie ma pompatycznych brzmień, klimatycznej muzyki i ostrego łupnięcia - czegoś po prostu zabrakło.
Sumując, Splinter Cell: Blacklist to obraz najlepszego political fiction (na dzień dzisiejszy) w branży gier wideo. Pełne szpiegostwa, kombinowania, zwrotów akcji i militarii. To jedna z tych gier na obecnej generacji konsol, która zmusiła mnie do myślenia i wysiłku. Sam Fisher jest skrytym w cieniu myśliwym, którego przewagą jest Wasz umysł. Gra przypomina mi pierwsze części serii, więc chyba rozwiewam w tym momencie wszystkie wątpliwości. Czarna Lista to jedno z większych wyzwań, dopracowane i klimatyczne, z naprawdę długą kampanią. Multiplayer to dodatek, który raczej warto oceniać w kategoriach kooperacji. Na dzień dzisiejszy nie widzę lepszej, militarnej gry doprawionej taktyką. Powrót do korzeni serii, czego od dawna chciałem.
Genialna |
Grafika: Top obecnej generacji sprzętowej. Na Xbox 360 warto zainstalować tekstury High Definition i delektować się detalami najwyższej jakości. |
Dobry |
Dźwięk: Dźwięk jest i w sumie tyle można o nim powiedzieć. To chyba najsłabsza ścieżka dźwiękowa w serii. A mogła ona dodać kolorytu doznaniom z gry. |
Genialna |
Grywalność: Blacklist to trudna gra, która nie wybacza błędów i nie prowadzi gracza za rączkę. Długa i wymagająca, ale dająca sporo satysfakcji. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Pomysły z pierwszych odsłon serii ubrane w dzisiejsze szaty graficzne. Pomysł na kooperację również trafiony, polecam grać z przyjaciółmi. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Strzelanie w żarówki, lampy i inne źródła światła, to jedyna interakcja ze światem wirtualnym. |
Słowo na koniec: Topowa jakość jak na dzisiejsze standardy. Gdyby zatrudniono twórczego kompozytora, nie miałbym nad czym marudzić, absolutnie polecam! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler