zvarownik @ 29.03.2013, 16:34
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Nie ma co ściemniać – jestem wielkim fanem przygód Naruto. Czytam mangę, oglądam anime, gram w gry i w ogóle brakuje jedynie bym zaczął zbierać czakrę podczas wizyt w ubikacji (miejsce idealnie nadające się do skupienia).
Nie ma co ściemniać – jestem wielkim fanem przygód Naruto. Czytam mangę, oglądam anime, gram w gry i w ogóle brakuje jedynie bym zaczął zbierać czakrę podczas wizyt w ubikacji (miejsce idealnie nadające się do skupienia). Z wielką uwagą śledziłem więc losy gry Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 3 i strasznie wyczekiwałem jej premiery. Na początku tego miesiąca tytuł zadebiutował na światowych rynkach, a ja położyłem na nim swoje, złaknione mocy i potęgi, dłonie. Chciałbym już teraz wykrzyczeć jedną rzecz, ale się powstrzymam, byście mimo wszystko przeczytali kolejne akapity tego tekstu.
Najważniejsza w tym tytule powinna być fabuła. Powinna, ale nie jest, gdyż gra jest zdecydowanie skierowana do fanów Naruto, którzy znają przedstawione tutaj wydarzenia na wylot. Niemniej postaram się nie sypnąć żadnym spoilerem, by czasem nie zepsuć zabawy komuś nowemu. Tak, czy siak, historia zaczyna się niedługo po walce tytułowego bohatera z Nagato (chociaż nie do końca, bo startuje się od krótkiej retrospekcji w postaci ataku lisa na Konohę). Oglądamy więc wjazd Sasuke na zlot pięciu Kage, jego spotkanie z jinchuuriki dziewięcioogoniastego. Później uczestniczymy w kolejnej przemianie Naruto i w najważniejszych walkach, podczas Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi. Całość ma nieco inne zakończenie, niż to, które można wyczytać w mandze (ta, oczywiście, jeszcze się nie skończyła), ale w żadnym wypadku nie zamyka się na kolejną odsłonę, która najpewniej wkrótce powstanie. Ogólnie jest to spełnienie marzeń każdego fana dzieła Masashiego Kishimoto. Przedstawione wydarzenia ogląda się lepiej, niż anime, wzruszających momentów jest od liku, a sceny z Might Guy’em rozbrajają. Fabuła nie jest więc najważniejsza, ale stanowi niesamowicie mocny punkt programu.
Rozgrywka w Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 3 to ten sam, znakomity system, znany wszystkim graczom, którzy mieli styczność z poprzedniczkami. Tytuł w głównej mierze należy do gatunku bijatyk, ale w niewielkim stopniu pozwala także na eksplorację świata i wznoszenie się na wyższe poziomy. Takie pseudo RPG, bardzo, ale to bardzo, ograniczone. Należy wiec traktować ten tytuł w tych samych kategoriach co takiego Tekkena, Soul Calibura czy Dead or Alive.
Warto wiedzieć już teraz, że twórcy z CyberConnect2 doprowadzili do perfekcji widowiskowy gameplay, który teraz stał się jeszcze bardziej mega, ekstra, świetny. Nie jest to tak techniczna produkcja, jak Street Fighter. Nie nadaje się do katowania i masterowania przez lata, jak Tekken 3, ale chyba nie ma sobie równych w kategorii efektowności. Jeszcze ważniejsze jest to, że świetnie bawić może się każdy. Zarówno ten, co dopiero zaczyna swoją przygodę z grami, jak i ten, który zjadł zęby na 10 konsolach i wymienił w kompie 20 kart graficznych. Świetne ataki wyprowadza się tu w tak banalny sposób, że gra zaczyna balansować na krawędzi samograja, jednak daleko jej do tego, gdyż bezmyślne klepanie przycisków nic tu, mimo wszystko, nie da. Podstawowe ciosy i zagrania są łatwe do wykonania i jednocześnie strasznie widowiskowe, a wykorzystywanie zaawansowanych technik wymaga nieco treningu. Ideał zapewniający masę zabawy, ale nie nadający się na turnieje i dla osób, które liczą klatki animacji.
Walka wygląda mniej więcej tak. Mamy naszego podopiecznego, który potrafi wykonywać jutsu, czyli specjalne ataki. Do tworzenia tych wszystkich Rasenganów i Susanoo wymagana jest czakra, czyli energia, taki odpowiednik many. Ciosy zadaje się przyciskiem B, czakrę ładujemy Y, pod A mamy skok, a B odpowiada za rzut shurikenami. Samo wduszanie B poskutkuje kombinacją zwykłych ciosów. Jeżeli jednak w międzyczasie dodamy do nich trochę czakry, to otrzymamy kombo z użyciem potężniejszej techniki. I tu wychodzi na jaw genialność tego systemu. Bez zbytniego kombinowania i uczenia się długich kombinacji, możemy tworzyć naprawdę fajne, znane fanom i widowiskowe dla każdego, akcje. Przywoływanie klonów, plucie ogniem, rzucanie głazami, władanie Susanoo czy Amaterasu, korzystanie z mocy ogoniastych bestii, itd. Trzeba mieć jednak na względzie fakt, że czakra dość szybko się kończy, a uzupełniamy ją „zbierając” kuleczki, które wypadną z przeciwnika (albo z nas), lub korzystając z przedmiotu przypisanego pod kierunki na krzyżaku (można tam wcisnąć uzupełnienie zdrowia, wybuchające notki, itd.). Dodatkowo, często otrzymujemy do pomocy innych wojowników, którzy w danej chwili znajdowali się razem z nami na polu walki. Nie jest to jednak typowa gra typu Tag Team. Ninje wzywa się jedynie na krótką chwilę, w czasie której zada on jeden cios i już go nie ma. By ponownie otrzymać ich wsparcie, należy odczekać kilkanaście sekund. Całość uzupełnia wykorzystywanie bloków i klonów. Pierwsze znajduje się pod prawym spustem, drugie pod lewym, przy czym skuteczne używanie „zamienników” skutkuje brakiem utraty zdrowia, trzeba się jednak wykazać przy tym szybkością, zręcznością i dobrym timingiem.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler