Skulls of the Shogun (XBOX 360)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Skulls of the Shogun (XBOX 360) - recenzja gry


@ 30.01.2013, 09:54
Kamil "zvarownik" Zwijacz

Skulls of the Shogun w produkcji znajdowało się od czterech lat. W tym czasie gra zmieniła platformy docelowe, studio przybrało nową nazwę, a produkt pod swoje skrzydła przygarnął Microsoft.

Skulls of the Shogun w produkcji znajdowało się od czterech lat. W tym czasie gra zmieniła platformy docelowe, studio przybrało nową nazwę, a produkt pod swoje skrzydła przygarnął Microsoft. Efekt finalny zadebiutował dzisiaj na rynku, jednak miałem okazję bawić się nim już od kilkunastu dni, więc czas podzielić się z Wami wrażeniami.



Tło fabularne Skulls of the Shogun wbrew pozorom nie należy do najgłupszych. Wcielamy się w generała Akamoto, który poległ podczas jednej z bitw. Przybywamy do świata zmarłych, jednak na miejscu okazuje się, że jest już jeden generał Akamoto, a raczej ktoś, kto się pod niego podszywa, w końcu to my jesteśmy tym prawdziwym. Wzniecamy bunt wśród poległych wojowników, stojących w kolejce do „nieba” po kilkaset lat i ruszamy zaprowadzić porządek w tym całym bałaganie. Być może nie jest to wielka motywacja do dalszego zgłębiania gry, ale jak na tak niewielką produkcję, całość jest poprowadzona bardzo dobrze i, co najważniejsze, zabawnie. Bohaterowie rzucają śmiesznymi tekstami o problemach z, emm, przyrodzeniem, Akamoto podkochuje się w występujących bożkach płci żeńskiej. Jeden rodzaj naszych podopiecznych ma problemy z alkoholem, a władca piorunów ma wszystko w poważaniu, byleby była zadyma. Jestem naprawdę mocno zaskoczony takim przywiązaniem do pozornych pierdół, które budują fajny, nieco zidiociały obraz gry.

Tytuł jest produkcją z gatunku turowych strategii. Akcja rozgrywa się na niewielkich mapach, gdzie boje toczą zespoły składające się z kilku osobników. Najważniejszym jest oczywiście generał, którego pokonanie automatycznie kończy się wygraną danej ekipy. Podczas gdy wszystkie podległe jednostki mogą wykonywać tylko jeden ruch na turę, tak wodzowie mają o jeden więcej. Poza tym w trakcie spotkań medytują, co z każdą rundą dodaje im jeden punkt zdrowia więcej. Dopiero ich przebudzenie zatrzymuje ten proces. Ogólnie rzecz biorąc jest to najsilniejsza jednostka, która często jest kluczem do sukcesu, jednak należy się z nią obchodzić jak z jajkiem, bo jeden nierozważny ruch może zakończyć całe spotkanie.

Skulls of the Shogun (XBOX 360)

Oprócz tych badassów gra oferuje szereg podopiecznych. Samurajowie walczą mieczami, mają niewielki zasięg, ale zadają sporo obrażeń i są w miarę wytrzymali. Jazda konna jest bardzo mobilna, ale słabsza i mniej wytrzymała od kroczących kolegów. Łucznicy padają zazwyczaj po dwóch ciosach, ale ich strzały ranią, nawet bardzo. To są podstawowi kompanii, jednak oprócz nich przywołujemy także jednostki specjalne, które respawnujemy przejmując rytualne posągi. Zawodnicy ci potrafią leczyć, dmuchać wiatrem, strzelać ogniem czy przywoływać Oni - bardzo niebezpieczne potwory, krążące po mapie i łotające najpierw przeciwników, a później nas, jeżeli nie mają już kogo bić.


Screeny z Skulls of the Shogun (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?