zvarownik @ 10.11.2012, 12:11
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Gdy za zręcznościową grę wyścigową zabiera się studio Criterion to nie ma bata, tytuł musi być przynajmniej bardzo dobry. Do tej pory łykałem wszystko, co wyszło spod dłuta tej ekipy bez żadnego zastanawiania się.
Gdy za zręcznościową grę wyścigową zabiera się studio Criterion to nie ma bata, tytuł musi być przynajmniej bardzo dobry. Do tej pory łykałem wszystko, co wyszło spod dłuta tej ekipy bez żadnego zastanawiania się. Kolesie od lat idealnie trafiali w mój gust i zupełnie nie interesowało mnie to, czy robią kolejnego Burnouta czy NfS’a. Jednak czas chyba zweryfikować swoje poglądy, bo na Need for Speed: Most Wanted, krótko pisząc, przejechałem się dość mocno.
Ci, którzy oczekiwali remake’u/kontynuacji czy czegoś w tym stylu, gry z 2005 roku o tym samym tytule, zawiodą się srogo. Ci którzy liczyli, ze deweloper pójdzie śladem znakomitego Hot Pursuit sprzed dwóch lat, także nie będą zadowoleni. Jedynie fani Burnout Paradise mogą się cieszyć, chociaż także nie wiem czy na 100%.
Historia w grze wygląda tak, że w sumie to nawet jej nie ma. I dobrze, bo te durne historyjki o policjantach i przystojnych kierowcach zaczynały mnie już lekko denerwować. Celem jest po prostu przedostanie się w rankingu 10 kierowców Most Wanted na sam szczyt i tyle. Chwała im za to, że postanowili olać temat. Niestety mniej roboty przy scenkach i wymyślaniu scenariusza nie przełożyło się na lepsze dopracowanie całej reszty.
Need for Speed: Most Wanted to gra z otwartym światem. Niewielkim, bo niewielkim, ale zdecydowanie jest w nim co robić. Po mieście porozsiewane są stacje mechaniczne, gdzie naprawiamy w locie swoje auto i zmieniamy jego kolor (jedno i drugie przydaje się przy ucieczkach przed policją), różne zakamarki, billboardy do rozwalenia, tunele, budynki płynnie przechodzące w otwarte przestrzenie i autostrady. To samo zrobiono z zestawem kilkudziesięciu samochodów – poukładano je to tu, to tam. Nie ma żadnych sklepów, dilerów bazarów, nie ma nic. Jeżeli chcecie nowe auto, to najpierw musicie je znaleźć. Wszystkie dostępne są od samego startu i do każdego przypisanych jest po kilka zadań. Nie wiem czy to dobre rozwiązanie, osobiście niezbyt się nim jaram z bardzo prostego względu – nie jestem typem gracza, który lubi lizać ściany. Wolałbym tradycyjny system, w którym dostajemy kasę za wygrane wyścigi, którą przeznaczamy na zakup dodatkowych fur i ulepszeń. W tym przypadku maszyn trzeba szukać, a bonusy wygrywać. Czemu to ma niby służyć? Nie mogę pojąć za cholerę. Nie zmienia się tego, co dobre, tylko to, co złe, a w nowym Most Wanted na opak jest połowa rzeczy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler