zvarownik @ 16.06.2012, 10:13
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Do czasu zagrania w Lollipop Chainsaw sądziłem, że to ja jestem nienormalny, ale nieeee, Grasshopper Manufacture uświadomili mi, że jestem zupełnie zdrowym psychicznie, normalnym człowiekiem. Chyba podczas tej generacji, nie spotkałem tak pokręconej, chorej i niepoważnej gry, bo jak inaczej można opisać slashera, w którym zabijamy hordy zombie, krew tryska litrami, a jednocześnie ekran eksploduje tęczami, różem, zbiera się lizaka, przy dupie wisi gadająca głowa chłopaka, a główna bohaterka ma siostrę z ADHD pomnożonym razy 600.
Do czasu zagrania w Lollipop Chainsaw sądziłem, że to ja jestem nienormalny, ale nieeee, Grasshopper Manufacture uświadomili mi, że jestem zupełnie zdrowym psychicznie, normalnym człowiekiem. Chyba podczas tej generacji, nie spotkałem tak pokręconej, chorej i niepoważnej gry, bo jak inaczej można opisać slashera, w którym zabijamy hordy zombie, krew tryska litrami, a jednocześnie ekran eksploduje tęczami, różem, zbiera się lizaka, przy dupie wisi gadająca głowa chłopaka, a główna bohaterka ma siostrę z ADHD pomnożonym razy 600. To jakiś obłęd!
Na pierwszy ogień beknę coś o grafice, która śmiga na trzecim Unreal Engine i nie powala na kolana. Jest kolorowo jak na festynie tuningowanych podpasek, po ekranie biega zazwyczaj kilkanaście postaci, animacja nie zwalnia, ale potrafi z lekka skoczyć. Całość przypomina niby komiks, ale zdecydowanie nie jest to szpila przeznaczona dla najmłodszych. Wkurza także kamera, która często nie nadążą za naszymi poczynaniami i czasem ciężko jest ją nastawić manualnie przez małe i zamknięte pomieszczenia. Jednak to wszystko schodzi na drugi plan, bo tytuł nadrabia braki niemalże w każdym innym aspekcie.
Po pierwsze audio i dialogi układane przez nastoletnich narkomanów, którzy zamiast na odwyk, poszli zbierać „haluny” na pobliskie pole. Przekleństwa sypią się tu na lewo i prawo, teksty są ostentacyjne i przekoloryzowane, naszą podopieczną bossowie wyzywają od najgorszych, ale to wszystko bawi i doskonale pasuje do tej nietypowej konwencji. Zresztą bluzgi to tylko kropla w tym całym bałaganie, bo dialogi prowadzone przez poszczególne postaci rozbrajają. Scenki przerywnikowe, zwłaszcza taka jedna z ojcem naszej panienki, wyrywają mózg przez jelita. Tak głupich, prostych i przewidywalnych obrazów nie widziałem nigdy w grze wideo, ale to jak „Lizaczek” wpasował się w moje poczucie humoru jest nieziemskie. Grając, śmiałem się mniej więcej co kilka minut, co pół godziny opluwałem ekran, ten szalony humor mnie po prostu dobija. Uwielbiam go!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler