zvarownik @ 07.12.2011, 16:13
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Na Rayman Origins czekałem od momentu pierwszych ujawnionych obrazków. Piękna, dwuwymiarowa oprawa, gameplay przywołujący na myśl wszystkie te klasyczne platformówki.
Na Rayman Origins czekałem od momentu pierwszych ujawnionych obrazków. Piękna, dwuwymiarowa oprawa, gameplay przywołujący na myśl wszystkie te klasyczne platformówki. Takich rzeczy teraz brakuje, ba, praktycznie nikt już nie praktykuje tego typu zabawy (oprócz rzecz jasna twórców lubujących się w cyfrowej dystrybucji) uważając głupie skakanie za przeżytek. Ubisoft postawił jednak na umarlaka i czyżby był to strzał w dziesiątkę?
Rayman i jego ziomale, jak co dzień zbijali bąki. Leniuchując, wydawali przemiłe dźwięki, które jednak nie przypasowały ich sąsiadom z Krainy Umarlaków. Uwięzili oni wesołą gromadkę, a najważniejszej na Rozdrożach Marzeń osobie – Śniącemu Bańki – odbiło. Trzeba naprawić sytuację, bo inaczej kolorowy świat przestanie istnieć. Ot głupota straszna, ale zabawna (scenki przerywnikowe rządzą) i napędzająca rozgrywkę.
Gameplay to istne cudo, idealne niemal dla każdego. Praktycznie w każdej chwili druga osoba może chwycić pada do ręki i zacząć grać z kolegą, koleżanką, dzieckiem, babcią, dziadkiem, sąsiadem, listonoszem czy kto się tam napatoczy. Grę obsługuje się tylko gałką, która odpowiada za ruch, jednym przyciskiem odpowiedzialnym za skok i jednym za oddawanie ciosów. Ta prostota jest kluczem do sukcesu, bo bawić może się każdy, ale nie znaczy to, że bajka jest banalnie prosta. Poziomu trudności nie możemy wybrać, samo zaliczanie kolejnych układów także nie sprawia większych problemów, chociaż zdarzają się wyjątki, jak gonienie skrzynek z zębami i końcowe levele. To i to należy wykłóć na pamięć, bywa, że powtarzając daną sekcję po raz 15, ręce zaczynają się trząść ze zdenerwowania, ale widząc, że z każdą kolejną próbą zachodzimy coraz dalej, aż w końcu udaje się osiągnąć upragniony cel, frustracja ustępuje miejsca niesamowitej dumie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler