bat2008kam @ 11.07.2011, 16:40
Bartek "bat2008kam"
"Zapamiętajcie Reach" głoszą hasła na pudełkach. "Ostatnia gra z uniwersum Halo tworzona przez Bungie" grzmią czasopisma i portale.
"Zapamiętajcie Reach" głoszą hasła na pudełkach. "Ostatnia gra z uniwersum Halo tworzona przez Bungie" grzmią czasopisma i portale. "Najlepszy FPS w historii Xboxa 360" wtórują wszystkim gracze. Co mają wspólnego ze sobą te hasła? Składają się na obraz tego, czym jest najnowsze Halo – tytułu doskonałego zarówno dla singli, jak i przede wszystkim dla fanów sieciowych zmagań. Produkcja ta, powstająca kilka lat, jest swoistym rozstaniem Bungie z marką Halo; przy okazji jest to pożegnanie pełne fajerwerków oraz gra, dla której warto pomyśleć nad zakupem całej konsoli, gdyż dostarcza wrażeń, jakich próżno szukać na innych stacjonarnych platformach.
Historia opowiedziana w Halo Reach jest prequelem pierwszej odsłony gry z serii Halo. Toczy się 20 lat przed wydarzeniami znanymi z Combat Evolved. Naturalnie, nie wcielamy się tu w Master Chiefa, brak też jest pamiętnej, tytułowej stacji kosmicznej o okrągłym kształcie. Naszym protegowanym będzie bezimienny bohater, postać zwana przez współtowarzyszy Noble Six’em. Jest to członek kilkuosobowego oddziału Noble Team, wchodzącego w formację legendarnych Spartan – żołnierzy, których tradycje sięgają czasów starożytnych. Drużyna składa się z najlepszych wojaków UNSC, wysłanych na planetę Reach w celu zbadania przyczyny przerwania jej łączności z pozostałymi układami i statkami powietrznymi. Po przybyciu na miejsce szybko okazuje się, że utrata połączenia to tylko wstęp do znacznie większych i poważniejszych wydarzeń, jakie się tu rozegrają; planeta została zaatakowana przez rasę Covenantów – obcych, bardzo zaawansowanych technicznie, będących równie sprawnymi w boju, co rasa ludzka. Od tego czasu naszym głównym celem jest zażegnanie niebezpieczeństwa i odbicie 700-milionowego globu z rąk nieprzyjaciela. Przy okazji poznajemy genezę i skutki owego feralnego napadu.
Historia od zawsze była jedną z mocniejszych zalet serii Halo, zaś w opisywanej tu produkcji jest synonimem scenariusza idealnego. Świetnie opowiedziana, z doskonałą narracją i dialogami, epickością niewiele ustępuje nawet najbardziej kultowym i zasłużonym RPG’om. Dodatkową zaletą fabuły produkcji autorstwa Bungie jest niezwykły dramatyzm, jaki ze sobą niesie. Członkowie Noble Team to ludzie z krwi i kości, nie kryjący swych uczuć, emocji bądź poglądów. Są wygadani, zabawni, lecz nie stronią także od patetyzmu, poważniejszego podejścia do świata i zleconych im zadań. We mnie od początku wzbudzili sympatię, zaś zakończenie gry sprawia, że niejednemu zbierze się na łzy… To cecha tylko największych produkcji.
Ważną rolę w serii odgrywa też klimat. Tutaj, z racji, że produkcja serwowana jest do dorosłego odbiorcy, jest on mroczny i dość nieprzyjemny. Przypomina mi trochę to, co odczuwaliśmy grając w Mass Effect 2. Dominują raczej przygaszone barwy, w powietrzu czuć niepokój, zaś walka o przetrwanie w wielu miejscach zdaje się być skazana na porażkę. Myślę, że te cechy mogą nieco wstrząsnąć fanami poprzednich kilku części, gdyż tam wiele elementów, łącznie z oprawą graficzną, paradowało na granicy kiczu i "plastikowości". Ważną rolę w budowaniu atmosfery grają także zróżnicowane misje i ciekawie zaprojektowane tereny. Dzięki nim klimat nabiera dodatkowej mocy i nie odpuszcza aż do napisów końcowych, stale podkręcając atmosferę. Moim zdaniem w budowaniu wrażeń płynących z rozgrywki bardzo pomaga niespotykana do tej pory w serii brutalność. Covenanci, mimo niepozornego wyglądu i zachowania, nie obchodzą się z rodowitymi mieszkańcami planety jak z jajkiem. Po drodze spotykamy mnóstwo ciał, które w większości należą do cywili, zaś płonące budynki tylko wzmagają ogólny, bardzo negatywny efekt inwazji. Chęć parcia naprzód i przebijania się przez kolejne fale wrogów jest dzięki temu jeszcze większa, a w związku z tym rośnie grywalność i przywiązanie do pada.
Jak dotąd największe wrażenie wśród wszystkich FPS’ów zrobiło na mnie płonące miasto New Alexandria - lot helikopterem nad tą broniącą się do ostatka sił metropolią to coś, czego nie doświadczyłem jeszcze w żadnej grze z celownikiem pośrodku ekranu. Równie wielkiego opadu szczęki doznałem na widok walki w przestrzeni kosmicznej - ta feeria barw, uczucie prędkości i wolności sprawiło, że za sterami myśliwca czułem się lepiej, niż podczas grania w HAWX.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler